poniedziałek, 17 marca 2014

One Part Leonetta ~ Milosc to nie tylko przyjemnosci.

Rozdzial dedykuje wszystkim, co czytaja moje rozdzialy i bloga. KW (Kocham Was) ! <33

~,~


Sekundy,
Minuty,
Godziny...
Przemijaja. 
Czerwien, plomienie. Czerwone i bordowe. Ogien wszedzie. Jedna dziewczyna, jedna chwila. Dziewczyna siedemnastolatka, stoi w tych plomieniach nie wiedzac, co ze soba zrobic. Szuka wyjscia, ratunku. Nagle do pomieszczenia wbiegl osiemnastoletni szatyn o imieniu Leon, popchnal dziewczyne na taras, objal w ramieniach Violette i spadali z 17-ego pietra. Violetta byla na gorze, zas Leon na dole. Bala sie, panicznie sie bala. Byl upadek. Leon na ziemi, Violetta na nim. Ona cala zaplakana, a on. Nie wiadomo czy zyje, czy oddycha.
-Leon, Leon nie!! -krzyczala dziewczyna szarpiac go za ramiona. On jednak nic. Nie odpowiadal ani ruchem ani gestem. Dziewczynie tusz splywal po policzkach razem ze lzami. On caly posiniaczony. Wokol nich zrobil sie ogromny tlum. 
-Leon, nie odchodz! -wykrzyknela i go przytulila. Lekko go cmoknela w sine usta. Przez tlum ludzi przebila sie karetka i zabrala chlopaka do szpitala. Biegla za karetka, lecz byla wolniejsza. 

~,~

Dobiegla do szpitala. Leon byl juz w pokoju. Pukala do gabinetu lekarskiego lecz nie pomoglo. Pobiegla do recepcji.
-Przepraszam, gdzie moge znalezc Leona Verdasa? -zapytala. Kobieta spojrzala do komputera i podniosla lekko brwi.
-A kim pani dla niego jest? -zapytala. Zatkalo Violette. Nie wiedziala co powiedziec. Bila sie z myslami kim dla niego moze byc. Leon od razu po osiemnastce dziewczyny jej sie oswiadczy, wiedziala o tym.
-Narzeczona. -odpowiedziala szybko. 
-Pokoj numer 34, pierwsze pietro. -odpowiedziala kobieta. Violetta skierowala sie do pomieszczenia. Cicho zapukala. 
-Prosze. -uslyszala cichy glos. Juz miala nadzieje, ze to Leon, lecz on byl podlaczony do maszyn. Odezwal sie lekarz.
-Co sie z nim stalo, jak sie czuje? -zarzucila pytaniami. Lekarz glosno westchnal. 
-Ma zlamany kregoslup, lewa noge i slabe tetno serca. -powiedzial przegladajac papiery.
-Wyjdzie z tego, prawda? -zapytala z przejeciem
-Nie wiadomo, ale postaramy sie aby wyszedl z tego caly. -odpowiedzial lekarz po czym wyszedl z pokoju. Usiadla na krzesle obok lozka chlopaka, zlapala go za reke.
-Leon, nie wiem czy mnie slyszysz, ale chce ci powiedziec, ze cie kocham. -zaczela przez lzy. -Kocham cie i nigdy nie przestane. Jestes moim promyczkiem, ktory nigdy nie wygasnie. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu. -zaczela plakac. -Leon, blagam cie, nie odchodz. Nie zostawiaj mnie samej, badz przy mnie na kazdym kroku. Nie zostawiaj mnie. -powiedziala z placzem i go przytulila. Ten byl w bezruchu. Lezal na lozku. Nagle ruszyl palcem, drugim i trzecim. Po chwili otworzyl oczy.
-Tez cie kocham. -odpowiedzial szeptem. Dziewczyna lekko sie usmiechnela i go pocalowala. Ten lezal we wczesniejszej pozycji, mimo to, ze chcial sie ruszyc. 

~,~

Minal tydzien. Dziewczyna mimo wszystkiego siedziala razem z Leonem w szpitalu. Z dnia na dzien sie pogorszalo a to polepszalo. Noga wyzdrowiala, tetno i kregoslup bez zmian. Chlopak namawial dziewczyne, aby ona poszla do domu i sie przespala. Ta odpowiadala, ze nie, ze chce przy nim zostac. Pewnego razu, gdy Violetta poszla do toalety, tetno Leona sie zmniejszalo. Gdy zaszla ona do pokoju maszyna pokazywala, ze serce Leona nie bije i ta maszyna strasznie piszczala. Wolala lekarzy, lecz zaden nie przybiegl. Po huku, po wszystkim. Leon umarl. Dziewczyna to pezezywala. Po pieciu minutach. Violetta byla zalana lzami. Lekarze spojrzeli na dziewczyne z politowaniem.
-Wszystko dobrze? -zapytal jeden z lekarzy. Ta sie nie odezwala ani slowem tylko wyszla z sali. Wbiegla, biegla jak najdalej. W tym momencie przypominaly jej sie wszystkie momenty jak razem z Leonem spacerowali po parku, tanczyli i spiewali. On obracal Violette. Albo jak spiewali razem 'Podemos', czy rozmawiali o wspolnej przyszlosci. Wbiegla do domu i pobiegla do pokoju. Otworzyla swoj pamietnik i przegladala wszystkie zdjecia z Leonem. Ich pocalunki, przytulasy. Na mysl o Leonie plakala. 

~,~

Byla juz ciemna noc. Dziewczyna plakala, wziaz, bez przerwy. Wszyscy spali. Violetta wstala do toalety i nagle zauwazyla za soba Leona. Przetarla oczy. 
-To tylko zwidy. -pomyslala i poprawila makijaz. Poszla do szpitala. Wszyscy lekarze chodzili od sali do sali. Violetta podeszla do recepcjonistki.
-Przepraszam. Dzis umarl w tym szpitalu Leon Verdas. Czy moge wiedziec co z nim sie teraz dzieje? -zapytala szatynka.
-Lezy w tym samym pokoju. -odpowiedziala zza komputera. Dziewczyna poszla do pokoju chlopaka. W pomieszczeniu byl lekarz.
-Przepraszam, moge zostac sama z moim narzeczonym? -zapytala. Ten kiwnal twierdzaco glowa i wyszedl. Dziewczyna usiadla obok chlopaka i wziela go za reke.
-Jeszcze sie spotkamy. Obiecuje ci to. -pocalowala go w policzek i wyjela z torebki zyletke. Zaczela sie ciac. Przed jej oczami zrobilo sie czarno. Umarla. Umarla w pomieszczeniu z miloscia swojego zycia. 

~,~

Zostali pochowani na tym samym cmentarzu w tym samym grobie. Tego samego dnia dnia odbyl sie ich pogrzeb. Rodzice Leona, czyli Veronica i Victor oplakiwali syna latami, zas ojciec Violetty tylko miesiac. Widac bylo, ze ojciec dziewczyny nie obdarzal miloscia swojej corki.

~,~ 

Co wynika z tej smutnej historii? Milosc to nie tylko pocalunki, usmiech i radosc, ale tez bol i cierpienie. Warto zyc i isc dalej, nie ma co sie tnac i zabijac. Trzeba isc na przod.

____________

Tsaa. Oto moj pierwszy One Part! Tak, wiem. Glupi i durny. Ale co tu poradzic? Moj pierwszy, moze sie wyucze xD. Mam nadzieje ze sie podobal.
Komentujesz = motywujesz

~Nicole ;*

Obserwatorzy

Chat~!~