sobota, 7 czerwca 2014

One Part Leonetta cz.3 ~ Warto uzywac prezewatyw.

Dedykuje rozdzial wszystkim, ktorzy czytają <33

~,~


-Cco? -zapytal z niedowierzaniem Leon. -Jjjak to? -zapytal
-No tak to. Chyba wiesz co sie wydarzylo. -powiedziala Violetta idiotycznie.
-Nno, wiem, ale , ale .. -jąkal sie. Violetta ponownie sie rozplakala. Leon wstal i przytulil dziewczyne.
-Spokojnie, bedzie dobrze. -i pocalowal nastolatke w czolo. -Bedzie dobrze. -dodal.
-Nie, nie bedzie. -powiedziala z placzem. Nagle do glowy przyszedl jej pomysl. Oderwala sie od swojego chlopaka i powiedziala:
-Jedz do apteki po tabletki ku poronieniu. -powiedziala.
-Kochanie, nie mozesz poronic. Musisz urodzic! -krzyknąl
-Nie, nie moge. -wytarla lze. -Ojciec mnie zabije! -krzyknela nastolatka
-Nie, nie zabije. Nie pozwole mu na to. -powiedzial Leon z troską.
-Nie. Nie, ty go nie znasz. -zasmiala sie glupio. -On mnie zabije. Raz zadusil mi psa, bo nasikal na dywan. -powiedziala. Ten nic nie odpowiedzial, tylko na nią sie patrzyl.
-Ide do domu. -powiedziala i wyszla z domu. Leon od razu wsiadl na kompa i poczytal, jak mozna pozbyc sie ciązy. Znalazl tylko tabletki, dzieki ktorym mozna usunąc ciąze.
-Leon, skarbie. -powiedziala matka chlopaka.
-Tak? -zapytal i zamknąl okno, na forum, na ktorym siedzial.
-Kochanie, dzisiaj, tak wlasciwie za 5 minut wyjezdzamy w delegacje. -powiedziala
-Aha, spoko. -powiedzial Leon a jego matka wyszla z pomieszczenia. Leon wylączyl komputer i poszedl do apteki, by kupic tabletki dla swojej dziewczyny.

~,~

/nastepny dzien;wieczor\

Violetta tego wieczoru przyszla do Leona. Chciala zapobiec dalszemu rozwojowi tej ciązy. Leon mial tabletki w zanadzu, lecz nie byly one dobre. Violetta podala mu nazwe lepszych, bo Francesca miala ten przypadek. Violetta polknela caly 'listek' tabletek.
-Wiecej sie nie dalo? -zapytal idiotycznie Leon
-Nie, niestety nie. -powiedziala. -Teraz idz po te tabletki.
-A ty idz poloz sie do wanny z gorącą wodą. -powiedzial Leon i poszedl do apteki po tabletki. Violetta nie rozbierając sie weszla do wanny z gorącą wodą. Po chwili woda robila sie czerwona od krwi. Leon wpadl do lazienki i sie przerazil tym widokiem. Szybko zadzwonil po pogotowie. Przyjechali oni szybko i zabrali nastolatke do szpitala. Leon chcial wejsc do karetki lecz mu nie pozwolili. Rodzice Violetty nie wiadomo kiedy przybiegli na miejsce tego wydarzenia. Karetka odjechala.
-Leon, cos ty narobil?! -krzyczala Angie na Verdasa
-Czy ty gowniarzu wiesz co ty zrobiles?! -zapytal krzycząc
-Wiem, i widze ze panstwo nie wiedzą, co sie dzieje z pani siostrzenicą, ani z pana corką. -powiedzial Leon
-Jak ty mozesz sie tak odzywac, ty nie wychowany bahorze?! -krzyknąl German i chcial go walnąc, lecz Angie go zatrzymala.
-Slucham. -powiedziala spokojnie Angie, a on zacząl wszystko tlumaczyc. German zemdlal, a Angie pozbierala go z ziemi. Leon jak najszybciej pobiegl w strone szpitala.

~,~

/szpital\

Violetta lezy na porodowce, obok niej jest Leon. Przed pomieszczeniem siedzą German i Angie. Wlasnie sie klocą na temat tego zdazenia.
-Jestes jakims tyranem! -krzyknela Angeles
-Ja? Ja tyranem? Ja po prostu troszcze sie o swoją corke! -wykrzynąl German. -A ty za to jestes ... -German sie zaciąl. -Dziwką! -krzyknąl na caly szpital. Wszyscy zebrani spojrzeli na malzenstwo.
-Ah tak? Ja dziwka? To skoro jestem dziwką, to moze wezmiemy rozwod? -zapytala smutna Angie
-Jesli sobie tego zazyczysz. -powiedzial spokojnie German. Angie usiadla kilka krzesel dalej i zaczela cicho szlochac.

~,~

/porodowka\

-Violetta, spokojnie, wytrzymasz. -mowil Leon trzymając Violette za reke.
-Przyj. -powiedziala polozna. Na sali porodowej bylo slychac jek nastolatki. Rodzi juz ona od 5-ciu godzin i nadal nic.
-Spokojnie. Jestem przy tobie. -wyszeptal Leon na jej ucho. Ta sie lekko usmiechnela i nadal rodzila. Po uplywie kilku sekund, mala Victoria przyszla na swiat. Polozna okryla ją kocem i dala nowej matce swoje dziecko i pojechala do pokoju, w ktorym nowonarodzone dziecko i Violetta bedą wypoczywac. Wyjechali z sali porodowej, a dziadek i Angie poszli na sale.

~,~

/pokoj\

-Kochanie. Umiesz robic dzieci. -zasmiala sie Violetta
-Hah. No sie wie. -udawal dive Leon
-Tato. -powiedziala Violetta. -Jjja. -Violetta zaczela sie jąkac.
-Violetto. -zacząl. -Gratulacje. -powiedzial z usmiechem. Para sie usmiechnela , a Violetta przytulila sie do ojca. German podszedl do Leona i usciskal jego dlon. -Bedziesz wspanialym ojcem. -powiedzial dumnie i przytulil sie do ojca swojej wnuczki.

~,~

/kilka miesiecy pozniej\

Violetta i Leon są szczesliwymi rodzicami. Gdy tylko Violetta bedzie pelnoletnia, para ma zamiar wziąc slub. Victoria, mimo tego, ze urodzila sie 4 miesiące wczesniej, jest piekna i zdrowa. German i Angeles rozwiedli sie, ale nadal zyją blisko Violetty.

_____________

Ok. Oto ostatnia czesc OP pt. 'Warto uzywac prezerwatyw'. Nom. Mam nadzieje, ze jest chociaz ' OK ' .


3 komentarze = 02 rozdzial

` Nicole

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdzial 01 ~ Ostatnia szansa.

*Leon*
To dzisiaj. To dzieje sie dzisiaj. Nie wierze, ze to dzisiaj. To juz dzisiaj są panstwowe mistrzostwa. Wlasnie jestem na torze i Francesca stroi mi motor. Tak, zgadza sie. Wszyscy jestesmy w USA. A Fran skonczyla jako moj mechanik. Zawody zaczynają sie za 15 minut. Violetty jeszcze nie ma, powinna zaraz byc. Podeszlem do mojej dzieciny.
-Gotowa jestes, Violetto? -zapytalem mojej dziecinki. Moj motor nazwalem Violettą. Na czesc mojej ukochanej. Francesca sie zasmiala.
-Tak, jestem gotowa. -powiedziala piskliwym glosem Fran i zaczelismy sie smiac.
-Denerwujesz sie? -zapytala Wloszka
-No, tak troche. Jesli wygram, dostane sie do swiatowej dwudziestki.
-Spokojnie. Dasz rade. -powiedziala brunetka, podeszla do mnie powolnym krokiem i mnie pocalowala. To zdarzenie zaobserwowala Violetta. Od razu uciekla. Po chwili oderwalem sie od Fran i pobieglem za Violettą.

*Violetta*
Jak on mogl to zrobic? Leon, moj Leon! Jak on mogl? Przeciez mowil, ze mnie kocha, ze tylko ja sie licze. A Fran? Niby moja przyjaciolka. Zaloze sie, ze specjalnie go uwiodla, w zemscie. Ukradlam jej kiedys Tomasa, ktory umarl na raka. Ta, a Fran udawala, ze wszystko OK, a teraz sie zemscila. Tak, ja glupia nie jestem. Biegne, uciekam stamtąd jak najdalej. Zatrzymalam sie na pomoscie, nad stawem i rozmyslalam na tym wszystkim. Nagle podbiegl do mnie Leon i ustal obok mnie.
-Violetta, prosze, posluchaj mnie. -powiedzial
-Nie, nie bede ciebie sluchac, zrozum mnie! Nie chce z Tobą byc! Przekresliles nas, przekresliles wszy...-nie skonczylam bo mi przerwal. Zatkal moje usta, butelką zimnej wody. I mowil:
-Violetta, to ona mnie pocalowala. Ja, ja tego nie chcialem! Kocham cie i tylko ciebie. Probowalem sie oderwac, ale ona mnie przygniotla do motoru. Gdy przyszlas odsunela sie, zeby nie bylo na nią. Prosze Cie, zrozum. Ja kocham tylko Ciebie, i tylko Ciebie. -powiedzial. Wyrzucilam butelke do stawu.
-I co myslisz, ze ci w taką wymowke uwierze? Jakbys mial juz klamac, to bylo trzeba wymyslic cos lepszego. -rzucilam i chcialam zejsc z mostu, ale on mnie pociągnąl za nadgarstek i przysunąl do siebie.
-Posluchaj. To nie wymowka, lecz szczera prawda! Dlaczego mial bym cie oklamywac? -zapytal.
-Wiesz co? Przy tych twoich bajeczkach to Andersen wymieka. -zakpilam mu prosto w oczy.
-Ale to nie bajeczka! -krzyknąl
-A wiec wymowka? -zapytalam idiotycznie
-Nie. Szczera prawda! -powiedzial zbuntowany. -Kocham cie i tylko ciebie. -powiedzial. Po chwili pocalowal mnie w usta. Po oderwaniu powiedzial:
-Jesli chcesz, zrezygnuje z Motocross'ow, abyc byla pewna, ze cie nie zdradzam.
-Co? Nie. To twoja, pasja. -powiedzialam i cmoknelam go w policzek. -Wybaczam Ci, ale jesli jeszcze raz zobacze twoje usta w poblizu Francesci, to nie recze za siebie. -powiedzialam i sie zasmialismy. Fran przyjechala motocrossem po nas i pojechalismy na tor. Oczywiscie Fran siedziala na koncu, prawie za motorem, ale to dobrze. Niech suka wie, ze z Violettą sie nie zadziera.

*Narrator*
Para wraz z Francescą dojechala juz na miejsce. Wyscig zaczyna sie za 2 minuty. Leon wjechal na tor i ustal na starcie. Violetta szla w strone barierek, aby obserwowac swojego chlopaka. Lecz zatrzymala ją jej byla najlepsza przyjaciolka - Francesca.
-Puszczaj mnie! -krzyknela Violetta
-Pogadajmy. -powiedziala Fran
-Nie mamy o czym!
-A wlasnie ze mamy. Chcialabym Cie przeprosic. Nie wiem co mnie ponioslo. -mowila Fran. Violetta
jednak nic nie odpowiedziala i pobiegla tam, gdzie wczesniej planowala.
-Do biegu? -powiedziala jedna z dziewczyn
-Gotowi? -powiedziala druga
-Start! -i buchl dzwiek silnikow. Wszyscy zawodnicy wystartowali. Violetta wciąz krzyczala 'Leon!Leon!'.
-Verdas na prowadzeniu, lecz po pietach depcze jemu Lara Hill! -krzyknąl komentator. -A teraz Verdas i Hill są na rowni! I oboje przekroczyli mete! Witamy naszych zawodnikow pierwszej panstwowej dwudziestki! -dodal komentator. Violetta wbiegla na tor i rzucila sie na szyje Leona. Paparazzi zaczeli im robic wspolne zdjecia, lecz zadne z nich nie zwracalo na nich uwagi.

*Leon*
Jest! Wygralem! Jak sie ciesze! Dostalem sie do panstwowej dwudziestki! Nie moge w to uwierzyc. Teraz musze poleciec do Argentyny - Buenos Aires. Nie wiem czy Violetta sie zgodzi, bo w koncu, bardzo sie stara aby sie wybic w USA, a tylko tu mozna wysoko sie wybic i zostac bardzo slawnym. A w Argentynie? Jest to praktycznie nie mozliwe. Ale moze pojedzie ze mną do jej kraju?
-Violu. -powiedzialem przytulając ją na kanapie
-Tak? -zapytala
-Wiesz teraz ze bede musial odleciec do Buenos Aires? -zapytalem. Ta nic nie odpowiedziala. -Violu. -powtorzylem
-Wiem kochanie. -odpowiedziala i podniosla glowe do gory. -Pojade z Tobą. -powiedziala
-A co z karierą? -zapytalem
-Poczeka. Nie przyszla przez 3 lata, to nie przyjdzie przez kilka miesiecy. -powiedziala. Namietnie sie pocalowalismy.

*Lara*
Jak sie ciesze ze wygralam! No razem z Verdasem, ale to szczegol. Wazne, ze wygralam. A Leona? Nigdy go nie lubilam. Zawsze uwazal sie za takiego kozaka, bo zazwyczaj , powtarzam. Zazwyczaj wygrywal wyscigi, ale ze to taki paterak, nie umial znalezc sponsora. Zawsze wszystkie laski kleily sie do niego. Ja rowniez, ale nie lądowalam z nim w lozku. A Violetta? Strasznie naiwna. Rozpieszczona, a jak sie na nią krzyknelo czy cos w tym stylu, to chodzila po kątach i chlipala. Chlip, chlip. A wszyscy chlopacy biegli wielkiej ksieznicce na ratunek. Zalosne. Jak ja mialam zlamaną reke to nikt nie zauwazyl. Idiotyzm, wszedzie idiotyzm.

________

Wyscig, klotnia Leonetty. Ugh! Spierdzielilam rozdzial! Nie wyszedl taki, jaki chcialam. Ale mam nadzieje, ze sie podoba. Zauwazylam rowniez, ze coraz mniej komentujecie. Wiec postanowilam wam 'zalozyc' limity komentarzy.


10 komentarzy = 02 rozdzial.
spam sie nie liczy !

` Nicole ;**

Information !!

Informacje, informacje i informacje. Przejde do sedna. Znowu.

  • JESTEM WKURWIONA.
Powod (powody) ?

  1. Kurna, wyswietlen w ciagu dnia to i 500 a komentarza pod dennym prologiem nikt nie pozostawi.
  2. Chcieliscie powrotu, jest powrot, ale co z tego, jak nie motywujecie mnie.
  3. Ustalam teraz regule.
Pod kazdym postem, pod kazdym! Bede pisac ile komentarzy ma byc pod postem, aby dodac jakis rozdzial czy OP. Pod prologiem nie napisalam bo wpadlo mi to do glowy 2 godziny temu na matmie. Chcecie przeczytac prolog - [[klik]] . Teraz mam i rozdzialy 01 i 02, mam OP cz.3 , ale to zalezy teraz od was, kiedy dodam.

4 komentarze = rozdzial 01 !

` Nicole ^.^


poniedziałek, 2 czerwca 2014

Prolog ~ Jestesmy szczesliwi!

Mam na imie Violetta Castillo i mam 20 lat. Moim chlopakiem jest Leon Verdas. Kocham go ponad zycie. Razem z nim jak i moją i jego rodziną mieszkamy w USA, mimo tego, ze urodzilismy sie wszyscy w Argentynie. Ale co to ma do rzeczy? Mieszkamy na Florydzie nad oceanem Atlantyckim. Jestesmy szczesliwi! Leon jest zawodowym Motocrossowcem, a ja staram sie o kariere piosenkarki. Niestety, nie jest to latwe, a w dodatku na Amerykanskim rynku. Moją najlepszą przyjaciolką jest Naty, Ludmila i Francesca. Do czasu. Uczylam sie razem z resztą mojej paczki, a moze eks paczki, uczylismy sie w Stud!o. Tato jest z Jade i przez to zaniedbuje mnie i rodzine oraz znajomych. Tylko ona sie liczy. Mam na szczescie ciotke i babcie, ale mieszkają na drugim koncu kraju.
_________

Nie umiem pisac prologow :(. Ale jest! Mam nadzieje, ze sie podoba. Heheh. Na tyle. Chyba. Aaa! Jeszcze. Next notka z OP albo z rozdzialem bedzie 03.06. Mam nadzieje, ze jak sie spoznie, to sie nie pogniewacie xD. Dziendobry, albo i dobranoc. xD

` Nicole ;**

czwartek, 29 maja 2014

Nicole come back on the BLOGGER !

Oto notkaa.
Bylo 1O komow pod ostatnim postem. Jestem z was dumna :') .
Powracam na BLOGGERA!
Historia bedzie nowa, a prolog pojawi sie 31.05 albo wczesniej.
Do prologu.
Hareeem! xDD

` Nicole


poniedziałek, 26 maja 2014

Very, very important. ...

Heyoo.
A wiec dnia 19.05 dokonalam .... usuniecia bloga!
Ale go przywrocilam. Nie wiem sama czemu, chyba dlatego ze jestem do was przywiązana.
Opowiem wam historie o pewnej dziewczynie.
 Dawno, dawno temu. Za siedmioma gorami, za siedmioma lasami. Zyla sobie pewna debilka - Nicole. Zalozyla ona dwa blogi i pisala zenujące opowiadania. Coraz rzadziej pisala opowiadania, az zrezygnowala. 
Koniec. Taki ... przebojowy, no nie ?! xDD
ale szkoda mi tego, bo wiele zapracowalam sie na tym blogu, i mam pyytaniee! ;DD

Czy na blogu mają widniec dalsze rozdzialy i historie?
a. - TAK
b. - NIE

[ glos jak w teleturniejach ]

A teraz drodzy panstwo, macie czas na odpowiedz do dnia trzydziestego pierwszego maja. Czas, start!

___
Ale ostrzegam, ze rozdzialy bd rzadko.
Next notka 31.05.
Na tyle  ;DD

` Nicole ;**

poniedziałek, 5 maja 2014

One Part Leonetta cz.2 ~ Warto uzywac prezerwatyw.

Dedykuje tą czesc dla Niewidocznej < 3

~,~



Szatynka obudzila sie w ramionach swojego chlopaka. Po mimo upojnej nocy, nie byla zmeczona. Jej chlopak zauwazyl ze dziewczyna nie spi.
-Czesc skarbie. -szepnąl uwodzicielsko. Ta tylko usmiechnela sie pod nosem. -Jak wrazenia po pierwszym razie? -zapytal
-Wspaniale. -wyszeptala. -To moj pierwszy, i zdecydowanie najlepszy raz. -zasmiala sie
-Ciesze sie, ze podobalo ci sie. -pocalowal dziewczyne w policzek
-Kiedy wracają Twoi rodzice? -zapytala. Spojrzal na zegarek.
-Za 10 minut! -krzyknąl. Ci zerwali sie z lozka i ubierali sie w tempie jak blyskawica. Wbiegli do pokoju Leona, aby jego rodzice nic nie podejrzewali.
-Dziendobry. -powiedziala mama Leona, ktora weszla do jego pokoju. -O, Violetta, co tutaj robisz? -zapytala z usmiechem
-Ja przyszlam po .... - zająkala sie. -Po moj zeszyt z nutami. Leon pozyczyl go ode mnie. Wczoraj. -sklamala szatynka i wziela do reki jaki kolwiek zeszyt. -Do widzenia. -powiedziala i wyszla z domu zdezorientowana. Byla glodna, wiec poszla do domu. Zjadla posilek i zaczelo robic sie jej nie dobrze. Pobiegla do toalety i zwymiotowala. Zignorowala to i poszla do Stud!a.

~,~

Minąl miesiąc. Zostaly jeszcze 2 tygodnie do konca szkoly. Nastolatce wymioty przeszly, lecz sporo przytyla. Nie przejmowala sie tym, bo ostatnio, duzo je. Jednak po uplywie 2-och dni, miala miec okres, lecz jej sie spoznia. Nastolatka siedziala w lazience z niezaczetym testem ciązowym. Zaczela go otwierac i nagle do lazienki weszla Olgita. Violetta momentalnie wyrzucila test przez otwarte okno, ktory wpadl do basenu (test, nie okno xD).
-Wszystko w porządku? -zapytala Olga.
-Tak, w jak najlepszym. -przytaknela i wyszla z toalety do Stud!o. Po drodze spotkala Leona, pociągnela go za rekaw koszuli i zamkneli sie w schowku na szczotki. Bylo w nim bardzo ciemno, wiec Violetta zapalila swiatlo. Podniosla swoją koszulke do gory i ukazal sie jej brzuch.
-Widzisz? -powiedziala pokazując palcem wskazujących na brzuch. -Widzisz?! -wykrzyknela ponownie.
-Widze brzuch. -powiedzial jak idiota.
-Tak, a miesiąc temu jaki on byl? -zapytala. Leon chcial sie wyrazic lecz ona mu nie dokonczyla. -Plaski. Plaski jak decha! A teraz? -krzyczala. Po minucie gdy sie uspokoila i patrzyla sie w podloge. -Podejrzewam, ze jestem w ... -polknela glosno sline. -W ciązy. -szepnela.
-Co?! -wykrzyknąl Leon. -Przeciez ... -zawisl. -Nie uzywalismy prezerwatyw. -powiedzial. Stali w dlugiej i blogiej ciszy. -Przyjdz dzisiaj do mnie po szkole. Zostaniesz na noc. -powiedzial z powagą i wyszedl. Violetta zrobila tak samo.

~,~

Para jest juz w domu Leona. Chlopak przygotowal wszystko co nalezy.
-OK, tu masz test ciązowy. Idz go zrob, potem  zobaczymy co dalej. -powiedzial i usiadl na kanapie. Nastolatka pomaszerowala do lazienki i usiadla na wannie trzymając zamkniety test ciązowy w rece.
-Violetta, spokojnie. To tylko glupi, swistek, ktory udowodni, ze wszystko OK. -powiedziala sama do siebie i gwaltownie otworzyla opakowanie. Zrobila test ciązowy.
/ 15 minut pozniej \
-Leon. -dziewczyna wyszla z testem ciązowym, zalana lzami. -Ja.. Mialam racje. Jestem w ciązy. -wydukala z siebie i przytulila sie do swojego chlopaka.



______________________________
Tak sie prezentuje 2. czesc! Ostrzegam, jeszcze 2 czesci moich bazgrolow. Uff. Naczytacie sie te glupoty. Mam nadzieje, ze sie podoba! Nie rozpedzam sie bo musze jeszcze napisac rozdzial na 'p', rozdzial na tego bloga i na innego. Ten inny to nie moj ale pisze o Leonettcie, wiec jesli chcecie poczytac tam moje bazgroly i rozdzialy utalentowanych osob to - [[kilk]] .

`Nicole


czwartek, 10 kwietnia 2014

One Part Leonetta cz.1 ~ Warto uzywac prezerwatyw.

OnePart dedykuje dla Aleksandry *o* Zboczuszek < 3

~,~



Violetta - ona 16-letnia uczennica Stud!o On Beat. Dziewczyna Leon'a Verdas'a . Kocha muzyke, lecz jako hobby. Jej ojcem jest miliarder German Castillo. Jest dopieszczana przez Olgite jak i jej ojca. Jej najlepsze przyjaciolki to Camila i Ludmila.

Leon - on 18-letni uczen Stud!o On Beat. Chlopak Violetty Castillo. Kocha muzyke, lecz woli motocross. Jego matka to slawna modelka, zas jego ojciec slawnym zawodnikiem motocrossowym. Rodzicow wiecznie nie ma w domu, wiec uzadza imprezy, wiec jej 'popularsem' . Jego najlepszymi kumplami sa Federico i Maxi.

~,~

Trwaja zajecia tanca z Gregorio. Para zakochanych, czyli Leon i Violetta, tancza razem w parze. Po zajeciach Violetta poszla do szatni sie przebrac i wziac szybki prysznic. Po uplywie 10 minut wyszla z szatni i udala sie do domu, lecz w wyjsciu do Stud!o zatrzymal ja Leon i zeszli do boku.
-Wpadniesz dzisiaj do mnie na noc? -zapytal Leon kuszaco. Dziewczyna troche sie wachala, on to zauwazyl.
-Dzisiaj Olga robi tort czekoladowy, nie wiem. -powiedziala z usmiechem
-To jak zjesz to wpadniesz, Okey? -zapytal chlopak.
-No dobra, o ktorej? -zapytala Violetta. Leon powiedzial jej co i jak. Nastolatka pozegnala sie ze swoim chlopakiem i pobiegla do domu. W domu przywitala dziewczyne Olgita z kawalkiem tortu czekoladowego. Violetta szybko zjadla i poszla na gore troche sie ogarnac. Wziela zimny prysznic, okryla sie recznikiem i zajzala do szafy, aby wlozyc cos ladnego. Znalazla super sukienke, lecz nie mogla znalezc seksownej bielizny. Udala sie wiec na strych do pokoju swojej mamy. Dlugo szukala i znalazla to czego szukala. Podniosla do gory i przygladala sie bieliznie. W drzwiach pokoju ustala Angie.
-Twoja matka miala ta bielozne, kiedy miala swoj pierwszy raz. -powiedziala blondynka i sie cicho zasmiala. Podeszla do szatynki i objela jej rece.
-Czemu tego szukasz? -zapytala ciotka podejrzliwie. Violetta dlugo myslala co powiedziec.
-No bo ja ... Emm ... -jakala sie. -Ja jade do Leona. -powiedziala ledwouslyszalnym szeptem, lecz Angie uslyszala to. Angeles patrzyla na dziewczyne i wybuchnela smiechem.
-Co Angie? -zapytala szatynka idiotycznie.
-Poczekaj tu chwilke. - odpowiedziala kobieta i wyszla z pomieszczenia. Po 3-ech minutach wrocila
-Tylko grzecznie. -zasmiala sie kobieta i podala tabletki. -Masz. Wez je 30 minut przez stosunkiem. Zawsze je uzywam i sa super. -powiedziala ciotka i wyszla cala w skowronkach. Gdy byla juz w drzwiach zatrzymala sie. -Milej nocki zycze. -mrugnela Angie do swojej siostrzenicy i wyszla z pomieszczenia. Violetta sie cicho zasmiala i pomyslala, ze bedzie to udany wieczor. Nastolatka ubrala sie i poszla w strone domu swojego chlopaka.

~,~

Po 10-ciu minutach drogi dotarla na miejsce. Otworzyl jej Leon. W domu byla przygotowana kolacja. Dziewczyna byla zdumiona i szczesliwa zarazem. Zjedli kolacje i przystapili do ogladania filmu. Nudzil on dziewczyne, a Leon to zauwazyl. Pocalowal Violette bardzo namietnie. Ona oddala ten pocalunek. Powoli zjechal swoja dlonia na jej zamek od sukienki. Zaczal rozpinac ja, lecz sie zatrzymal. Violetta spojrzala na niego z oczami zbitego psiaka.
-Co jest? -zapytala
-Nie wiem, czy ... -zaczal
-Tak chce Leon. -odparla Violetta. Ten z usmiechem wpil sie w jej usta i rozpial jej sukienke. Ta zdjela z niego koszule i usiadla na niego okarakiem. Leon wstal i zaniosl ja do sypialni swoich rodzicow. Rzucil dziewczyne na lozko i zaczal zdejmowac jej sukienke. Od razu wzial sie za stanik. Chcial go rozpiac, lecz znow sie zawahal.
-Na sto procent? -zapytal brunet
-Na sto i jeszcze wiecej. -odpowiedziala. Leon wsadzil swoje zimne dlonie pod je biustonosz i sciskal jej piersi. Violetta tylko cicho i regularnie pojekiwala. Po chwili wyjal swoje rece i pociagnal za kokardke, ktora przymocowywala stanik. Zaczal calowac i piescic jej piersi. Ssal jej sutki na zmiane. Po uplywie kilku sekund jej sutki staly sie twarde niczym kamien. Lizal jej piersi w szybkim tempie, byl tak podniecony jaki nigdy. Znizyl sie do jej skarbu i jednym ruchem zdjal z niej zbedna czesc bielizny. Teraz to Violetta dominowala na gorze. Rozebrala go co do bokserek. Weszla w jego bokserki, i ich intymne czesci ciala stykaly sie. Dziewczyna wgryzla sie w jego szyje. Po chwili lizala jego klate, lecz nie trwalo to zbyt dlugo poniewaz jak najszybciej chciala dotrzec do jego penisa.
-Te twoje sexy bokserki podkreslaja twojego wielkiego i seksownego ... przyjaciela. -polizala jego brzuch. -Lecz teraz nie musza ci ich podkreslac. -powiedziala Violetta i jednym ruchem zrzucila jego bielizne za drzwi pokoju. Nie bawiac sie zaczela mu robic loda. Leon zrzucil z siebie dziewczyne i polozyl ja na plecach. Rozszerzyl jej nogi i podlozyl swoje rece pod jej plecy. Wsadzil swoj jezyk do jej pochwy. Nie dotarl nawet do jej blony. Wyjal jezyk i pocalowal namietnie, bardzo namietnie Violette. Po chwili wsadzil swoj palec
do jej muszelki. Violetta jeknela. Ten wsadzil drugiego. Lekko zachaczyl o jej blone. Wyjal swoje palce i dal jednego jej do buzi a drugiego sobie. Violetta zakonczyla ta czynnosc wepchaniem swojego jezyka do gardla swojego chlopaka. Leon od razu przeszedl do rzeczy. Wsadzil swojego penisa do jej pochwy. Tym ruchem przerwal jej blone dziewicza. Violetta krzyknela z bolu, lecz po chwili ten bol zamienil sie w bol rozkoszy. Violetta z rozlozonych nog zlaczyla je tak, aby nadal byli polaczeni ze soba, oplotla swoje nogi wokol jego talii. W tej samej czynnosci przewrocila go na plecy. Oplotla swoimi palcami 'niewsadzona' czesc jego skarbu i swojego wskazujacego palca polozyla wzdluz jego przyjaciela. Kochali sie tak do utraty tchu, az do bialego rana.


_____

Ka, ka, ka bum! Oto 1cz.! Zboczuszek jestem xD Mam nadzieje, ze sie podoba. Bedzie chyba ze 3,4 a moze 2 czesci. Po tytule mozna rozpoznac o co chodzi. Pisalam wam o moim nowym blogu o Leonettcie [[kilk]] . Tsa, jest juz prolog i 1 rozdzial ;D Planuje na nim napisac OP Wielkanocnego, jak sie wyrobie xD
O, i przepraszam, ze nie dodalam go w tamtym tygodniu, ale nie moglam sie wyrobic. Ciagle te sprawdziany, caly tydzien je mialam. No, to do 2 czesci. O, jeszcze! Chcecie 3 rozdzial czy 2cz. OP? Piszcie !

P.S. Ja byc Selenator < 3


` Nicole


poniedziałek, 17 marca 2014

One Part Leonetta ~ Milosc to nie tylko przyjemnosci.

Rozdzial dedykuje wszystkim, co czytaja moje rozdzialy i bloga. KW (Kocham Was) ! <33

~,~


Sekundy,
Minuty,
Godziny...
Przemijaja. 
Czerwien, plomienie. Czerwone i bordowe. Ogien wszedzie. Jedna dziewczyna, jedna chwila. Dziewczyna siedemnastolatka, stoi w tych plomieniach nie wiedzac, co ze soba zrobic. Szuka wyjscia, ratunku. Nagle do pomieszczenia wbiegl osiemnastoletni szatyn o imieniu Leon, popchnal dziewczyne na taras, objal w ramieniach Violette i spadali z 17-ego pietra. Violetta byla na gorze, zas Leon na dole. Bala sie, panicznie sie bala. Byl upadek. Leon na ziemi, Violetta na nim. Ona cala zaplakana, a on. Nie wiadomo czy zyje, czy oddycha.
-Leon, Leon nie!! -krzyczala dziewczyna szarpiac go za ramiona. On jednak nic. Nie odpowiadal ani ruchem ani gestem. Dziewczynie tusz splywal po policzkach razem ze lzami. On caly posiniaczony. Wokol nich zrobil sie ogromny tlum. 
-Leon, nie odchodz! -wykrzyknela i go przytulila. Lekko go cmoknela w sine usta. Przez tlum ludzi przebila sie karetka i zabrala chlopaka do szpitala. Biegla za karetka, lecz byla wolniejsza. 

~,~

Dobiegla do szpitala. Leon byl juz w pokoju. Pukala do gabinetu lekarskiego lecz nie pomoglo. Pobiegla do recepcji.
-Przepraszam, gdzie moge znalezc Leona Verdasa? -zapytala. Kobieta spojrzala do komputera i podniosla lekko brwi.
-A kim pani dla niego jest? -zapytala. Zatkalo Violette. Nie wiedziala co powiedziec. Bila sie z myslami kim dla niego moze byc. Leon od razu po osiemnastce dziewczyny jej sie oswiadczy, wiedziala o tym.
-Narzeczona. -odpowiedziala szybko. 
-Pokoj numer 34, pierwsze pietro. -odpowiedziala kobieta. Violetta skierowala sie do pomieszczenia. Cicho zapukala. 
-Prosze. -uslyszala cichy glos. Juz miala nadzieje, ze to Leon, lecz on byl podlaczony do maszyn. Odezwal sie lekarz.
-Co sie z nim stalo, jak sie czuje? -zarzucila pytaniami. Lekarz glosno westchnal. 
-Ma zlamany kregoslup, lewa noge i slabe tetno serca. -powiedzial przegladajac papiery.
-Wyjdzie z tego, prawda? -zapytala z przejeciem
-Nie wiadomo, ale postaramy sie aby wyszedl z tego caly. -odpowiedzial lekarz po czym wyszedl z pokoju. Usiadla na krzesle obok lozka chlopaka, zlapala go za reke.
-Leon, nie wiem czy mnie slyszysz, ale chce ci powiedziec, ze cie kocham. -zaczela przez lzy. -Kocham cie i nigdy nie przestane. Jestes moim promyczkiem, ktory nigdy nie wygasnie. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu. -zaczela plakac. -Leon, blagam cie, nie odchodz. Nie zostawiaj mnie samej, badz przy mnie na kazdym kroku. Nie zostawiaj mnie. -powiedziala z placzem i go przytulila. Ten byl w bezruchu. Lezal na lozku. Nagle ruszyl palcem, drugim i trzecim. Po chwili otworzyl oczy.
-Tez cie kocham. -odpowiedzial szeptem. Dziewczyna lekko sie usmiechnela i go pocalowala. Ten lezal we wczesniejszej pozycji, mimo to, ze chcial sie ruszyc. 

~,~

Minal tydzien. Dziewczyna mimo wszystkiego siedziala razem z Leonem w szpitalu. Z dnia na dzien sie pogorszalo a to polepszalo. Noga wyzdrowiala, tetno i kregoslup bez zmian. Chlopak namawial dziewczyne, aby ona poszla do domu i sie przespala. Ta odpowiadala, ze nie, ze chce przy nim zostac. Pewnego razu, gdy Violetta poszla do toalety, tetno Leona sie zmniejszalo. Gdy zaszla ona do pokoju maszyna pokazywala, ze serce Leona nie bije i ta maszyna strasznie piszczala. Wolala lekarzy, lecz zaden nie przybiegl. Po huku, po wszystkim. Leon umarl. Dziewczyna to pezezywala. Po pieciu minutach. Violetta byla zalana lzami. Lekarze spojrzeli na dziewczyne z politowaniem.
-Wszystko dobrze? -zapytal jeden z lekarzy. Ta sie nie odezwala ani slowem tylko wyszla z sali. Wbiegla, biegla jak najdalej. W tym momencie przypominaly jej sie wszystkie momenty jak razem z Leonem spacerowali po parku, tanczyli i spiewali. On obracal Violette. Albo jak spiewali razem 'Podemos', czy rozmawiali o wspolnej przyszlosci. Wbiegla do domu i pobiegla do pokoju. Otworzyla swoj pamietnik i przegladala wszystkie zdjecia z Leonem. Ich pocalunki, przytulasy. Na mysl o Leonie plakala. 

~,~

Byla juz ciemna noc. Dziewczyna plakala, wziaz, bez przerwy. Wszyscy spali. Violetta wstala do toalety i nagle zauwazyla za soba Leona. Przetarla oczy. 
-To tylko zwidy. -pomyslala i poprawila makijaz. Poszla do szpitala. Wszyscy lekarze chodzili od sali do sali. Violetta podeszla do recepcjonistki.
-Przepraszam. Dzis umarl w tym szpitalu Leon Verdas. Czy moge wiedziec co z nim sie teraz dzieje? -zapytala szatynka.
-Lezy w tym samym pokoju. -odpowiedziala zza komputera. Dziewczyna poszla do pokoju chlopaka. W pomieszczeniu byl lekarz.
-Przepraszam, moge zostac sama z moim narzeczonym? -zapytala. Ten kiwnal twierdzaco glowa i wyszedl. Dziewczyna usiadla obok chlopaka i wziela go za reke.
-Jeszcze sie spotkamy. Obiecuje ci to. -pocalowala go w policzek i wyjela z torebki zyletke. Zaczela sie ciac. Przed jej oczami zrobilo sie czarno. Umarla. Umarla w pomieszczeniu z miloscia swojego zycia. 

~,~

Zostali pochowani na tym samym cmentarzu w tym samym grobie. Tego samego dnia dnia odbyl sie ich pogrzeb. Rodzice Leona, czyli Veronica i Victor oplakiwali syna latami, zas ojciec Violetty tylko miesiac. Widac bylo, ze ojciec dziewczyny nie obdarzal miloscia swojej corki.

~,~ 

Co wynika z tej smutnej historii? Milosc to nie tylko pocalunki, usmiech i radosc, ale tez bol i cierpienie. Warto zyc i isc dalej, nie ma co sie tnac i zabijac. Trzeba isc na przod.

____________

Tsaa. Oto moj pierwszy One Part! Tak, wiem. Glupi i durny. Ale co tu poradzic? Moj pierwszy, moze sie wyucze xD. Mam nadzieje ze sie podobal.
Komentujesz = motywujesz

~Nicole ;*

niedziela, 23 lutego 2014

Epilog

Epilog

*Verdas*
Rodzinka Verdas, ach Verdasowie. Maja synka Jake'a i corke Anabelle. Sa razem szczesliwi. Leon zawsze napalony. A dzieci? Jake ma 4 latka, Anabelle 2. Verdasowie nie chca juz dzieci. Teraz beda sie tylko kosztowac radoscia lozkowa. 

* Castillo (Fedemila) *
Malzenstwo Fedemila sa razem. Wzieli slub od razu po rozwodzie Tomasa i Lu. Wyjechali do Wloch i mieszkaja obok Marecesci. Fede i Ludmila maja coreczke Sare, spodziewaja sie kolejnego dziecka - Olivii. Federico pragnie zalozyc druzyne pilkarska, ale jesli bedzie tyle dziewczynek, nic z tego nie bedzie.

*Tavelli*
Marecesca stara sie o dziecko, ale im to nie wychodzi. Okazuje sie, ze Francesca jest bezplodna. Planuja zaadoptowac niemowle. Marco i Fran mieszkaja we Wloszech. 

* Castillo ( '' Germangie '' ) *
German wzial slub z Jade, Angie z Pablo. Sa osobno. Esmeralda zniszczyla ich zwiazek, a Jade '' chwycila '' Germana. Angie szukala pocieszenia w ramionach Pablo. Jade i German maja corke Laure, a Pablo i angie syna Adama. 

* ''Cares'' *
Camila i Andres nie sa razem. Broduey dostal po raz trzeci szanse od Camilli, nie doposcil do slubu. Andres popelnil samobojstwo. Wiedzial, ze nie bedzie szczesliwym czlowiekiem. Camila go kochala, ale Broduey byl za uwodzicielski i zdobyl Camile. Brodmi spodziewaja sie blizniakow - Carmen i Bob'a. 

* Ramallolga *
Sa malzenstwem. Nie maja dziecka i nie beda miec bo sa za '' starzy '' . 

*Ponte*
Sa malzenstwem, mieszkaja obok Leonetty. Naty poronila pierwsze dziecko i wpadla w depresje. Nie chce miec dzieci jak na razie, bo sie boi, ze znow poroni. Maxi pracuje jako DJ.



poniedziałek, 3 lutego 2014

Opowiadanie , Rozdzial 31 ~ Fuck!

*Tomas*
-Co?! Jak to?! Z kim?! -zapytalem wkurzony
-Zzz ... F-ffe - nie mogla wydusic ani slowa. -Federico. -powiedziala. Co? Z tym pedalem, ktory lubi nosic rureczki?
-Wyjdz. -powiedzialem ze spokojem. Zrobila tak jak kazalem. Nie chce jej wiecej widziec. Po pieciu
minutach ludmila zeszla z gory z trzema walizkami. Podeszla do mnie.
-Kocham cie. -wyszeptala i wyszla z tego domu. Ta, kocha. To by mnie nie zdradzila. Poszedlem do spizarni, wzialem z 5 butelek wodki, usiadlem przy stole i zaczalem sie upijac. Tylko teraz to mi pomoze.

*Ludmila*
I gdzie ja mam sie podziac? Czemu ja bylam taka glupia? Czemu, dlaczego, po co? Teraz stracilam dom, meza. Po policzku zaczely ciec mi lzy. Postawilam walizki na lawce w parku i usiadlam. Zakrylam twarz w dloniach i zaczelam plakac. Nagle uslyszalam jak ktos do mnie podchodzi. Ustal nade mna.
-Kim jestes i czego chcesz? -zapytalam. Nawet nie podnioslam glowy. Ten ktosiek nie odpowiedzial, tylko
usiadl obok mnie i mnie objal. -Zostaw mnie. -zabralam ta reke i zauwazylam, ze to Fede.
-Powiedzialas? -zapytal
-Nie widac. -przytulilam sie do niego. -A tak w ogole, to co ty tutaj robisz? Nie miales miec koncertu? -zapytalam
-Mialem, ale zrezygnowalem -powiedzial
-Jak to? -zapytalam ze zdziwieniem
-Nie chcialem cie zostawic. A teraz, chodz. -wzial dwie walizki, ja jedna i poszlismy.
-Gdzie idziemy? -zapytalam
-Do Angie i taty. -odpowiedzial. Nic nie odpowiedzialam i poszlismy.

*Angie*
-Sluchaj German, jesli jeszcze raz zobacze ta idiotke w moim domu to nie wiem co wam zrobie. -krzyczalam idac, a German szedl za mna.
-Sluchaj Angie. -zlamal mnie za reke i przyciagnal do siebie. -Ona jest moja pracownica i ma prawo, wrecz obowiazek tu byc. -powiedzial tym samym tonem co ja. Nagle zaczal sie do mnie zblizac. Czulismy swoje
oddechy. Nagle przerwal nam dzwonek.
-Otworze ! -wykrzyknelam i poszlam otworzyc. W drzwiach stal Fede z ... Ludmi? Co ona tu ...
-Witam. -powiedziala Lu
-Angie, czy Ludmi moze u nas sie przespac kilka dni? -zapytal Fede
-Tak, prosze. -pokazalam dlonia, aby weszli. Od razu Fede zaprowadzil Ludmile do jej '' pokoju '' . Federico to uroczy chlopak. Tylko prawdziwy mezczyzna tak sie zachowuje.

*Federico*
Ludmila sie rozpakowuje, a ja siedze na lozku i patrze, jaka ona sliczna. Nagle siegala po druga walizke. Spojrzala na mnie i sie rownomiernie usmiechnelismy. Wstalem i do niej podszedlem. Objalem ja w talii.
-No i co, Tomas pewnie pozew o rozwod przysle. -powiedzialem
-Tak, raczej. -powiedziala patrzac mi w oczy. Powoli sie zblizalismy. Juz mialem ja pocalowac ale ona mnie odsunela.
-Co to mialo znaczyc? -krzyknela
-No bo ja myslalem ze ... -zaczalem sie jakac
-To zle myslales. Nie jestem gotowa. -cmoknela mnie w policzek i poszla dalej sie rozpakowywac.

*German*
-Angie! -krzyknalem z gabinetu.
-Tak? -zapytala otwierajac drzwi do gabinetu
-Wejdz. -powiedzialem i wstalem
-Tak, German? Nie mam czasu. -powiedziala.
-Przyjdzie wieczorem matka Diego Caroline. -powiedzialem
-Serio, nie mogles wczesniej? -krzyknela
-Nie, bo przed chwila sie wprosila. Nie wiem dlaczego chce sie spotkac. -powiedzialem
-Jak to nie?! -wykrzyknela. -Nie pamietasz ze udajemy ze jestesmy rodzina itp. itd.?! -krzyknela
-Fuck! -krzyknalem
-Co sie dzieje?! -wpadla z krzykiem Olga
-Nic. -powiedzialem razem z Angie. Olgita wyszla a my z Angie zaczelismy sie klocic.

------
Taki tam sobie rozdzialik XD
Teraz mam cel, namieszac u Leonetty. Mam nadzieje, ze sie podoba ;)

~Nicole

środa, 29 stycznia 2014

Opowiadanie , Rozdzial 30 ~ Zdradzilam.

*Ludmila*

Ide sobie przez park. Federico pcha wozek z nasza kochana Stephanie i idziemy szczesliwa rodzina. Nagle zauwazylam Tomasa ktory obsciskuje sie z jakas inna babka. Szczerze? Zabolalo mnie to, poczulam uklucie w sercu. Usmiech z mojej twarzy zmyl sie momentalnie zmazal sie z mojej twarzy. Federico to zauwazyl.
-Skarbie, wszystko w porzadku? -zapytal z troska Fede.
-Ymm, tak. -usmiechnelam sie sztucznie. Dalej spacerowalismy po parku. Postanowilismy, ze odpoczniemy. W tym celu usiedlismy na lawce. Odwrocilam wozek, aby Steph byla przodem do nas. Usmiechala sie slodko i ssala smoczek. Federico objal mnie ramieniem i cmoknal w policzek.
-Dziekuje. -wyszeptalam cicho i cmoknelam go w policzek. Nagle do nas podszedl Tomas ze swoja lafirynda.
-Czesc. -powiedzial Tomas.
-Czego chcesz? -wstal Federico.
-Zauwazylem ze szczesliwa rodzinke stworzyliscie. -powiedzial Tomas jak jakis bandzior.
-Spier*alaj. -popchnal go Fede i od razu odeszli. Nie rozumiem ich.
-Ludmila mozemy pogadac.? -powiedzial Tomas. -Na osobnosci. -dal na to zdanie nacisk.
-No dobrze. -zgodzilam sie i poszlismy daleko, za budke z lodami, ktora byla 5 metrow dalej od parku. 
-O co chodzi? -zapytalam. Zaczal sie do mnie jakos dziwnie zblizac. -Co ty robisz? -zapytalam zaniepokojona. 

-Nie! -krzyknelam. ~Uff, to tylko sen. ~ pomyslalam
-Skarbie, co sie stalo? -zapytal Tomas
-Nic, to tylko zly sen. - Tomas podniosl sie na lokciach, przysunal mnie do siebie i namietnie pocalowal.
-Kocham cie. -szepnal. Nic nie odpowiedzialam. On mnie znowu namietnie pocalowal. Jego reka
powedrowala na sam koniec mojej koszulki. Powoli zaczal mi ja ze mnie sciagac, jednak nie udalo mu sie, bo w pore go odepchnelam.
-Nie moge. -mowilam z placzem w glosie
-Co, dlaczego? -zapytal
-Po prostu nie moge. -wstalam i poszlam do lazienki sie ogarnac.


*Leon*
Jestesmy juz w domu a bole brzucha nie mijaja. Violetta juz spi a mnie skreca z bolu.
-Violetta. -zaszeptalem. -Violetta. -powiedzialem glosniej. -Violetta! -krzyknalem
-Co!? -odkrzyknela
-Spisz? -zapytalem
-Tak spie. -odpowiedziala ze smiechem. -O co chodzi? -zapytala z powaga
-Brzuch mnie boli i skora swedzi. -powiedzialem
-Aha, wiedzialam! -powiedziala jak jakas perfekcyjna pani zycia. -Za duzo slodyczy. Za 5 minut masz byc na dole. Wstala i poszla na dol. Ja wlozylem koszulke bo nie oszukujmy sie, nie rozpalilem w piecu i jest zimno.
-Jestem. -powiedzialem wchodzac zaspany do kuchni.
-Gdzie cie boli? -zapytala dotykajac moj brzuch.
-Auuu! -krzyknalem z bolu
-Zaladek. -powiedziala idac do szafki z lekarstwami. Dala mi ogromna tabletke do polkniecia. Polknalem ja w trymiga.
-I co jeszcze skora swedzi? -zapytala
-Tak. -odpowiedzialem drapiac sie. Viola wziela reke i zobaczyla krosty.
-Hmm, mialkes ospe? -zapytala
-A co ja -odpowiedzialem idiotycznie. Violetta siegnela po telefon i wykrecila czyis numer.
-Do kogo dzwonisz? -zapytalem
-Do twojej matki. -odpowiedziala przykladajac sluchawke do ucha.

*Rozmowa*
M: Halo, Violetta?
V: Tak, przepraszam ze tak pozno dzwonie ale Leon ma bole brzucha. Dalam mu juz tabletke od bolu brzucha, ale ma tez jakies dziwne krosty jakby ospa czy rozyczka. Moze mi mama cos poradzic?


-I co? -zapytalem bo dziwnie patrzyla sie w ten telefon
-Rozlaczyla sie. -odpowiedziala. Od razu uslyszelismy jak podjezdza samochod. I teraz dzwonek.
-Otworze! -wykrzyknela Vilu i poszla otworzyc. Poszedlem razem z nia. W drzwiach stala moja matka.
-Tak? -powiedzialem

-Leon, syneczku. -weszla do domu i zaczela targac mnie po policzkach jak to stare babcie robia.
-Mamo, wszystko w porzadku. -powiedzialem. Policzki mnie juz bola.
-Veronica, juz wszystko w porzadku. -Viola pomagala mi ja ode mnie odciagnac.
-Uff -westchnalem. Naszczescie juz skonczyla.
-Pokaz krosteczki. -powiedziala mama jak do malego dziecka
-Mamo -westchnalem.
-Co dzisiaj jadles skarbenku? -zapytala
-Mamo! -wykrzyknalem
-Tort mojej Olenki i dwie miski zelkow. -spojrzala na mnie idiotycznie i dala nacisk na ''dwie miski zelkow''.
-Jaki tort? -zapytala podejrzliwie
-Nie wiem, chyba waniliowy, albo ... -Violetta zbystrzala
-TRUSKAWKOWY! -powiedziala mama i Vilu z krzykiem i strachem
- I co z tego? -zapytalem jak idiota.
-Skarbie. - Violetta dala mi z liscia w twarz. -Auuuu! -krzyknalem z bolu. -A to za co? -zapytalem z glupia mina.
-Pomysl. -przewrocila Vilu oczami.
- ALERGIA!! -krzyknela mama
-No tak, alergia na truskawki. -powiedzialem obojetnie. -TRUSKAWKI!! -krzyknalem
-Brawo, cukielecka nie dostanies. -powiedziala Violetta do mnie jak do dziecka.
-To co robimy? -zapytalem
-Jedziemy do lekarza. -odparla mama

// 30 min pozniej \\

Jestemy juz na poczekalni w szpitalu. Oszalec mozna jest 00:00, brzuch mnie juz nie boli ale te krosty, to masakra. Violka i mama spia mi na ramieniu. Ku*wa, maja wygodna poduszke.
-Verdas. -powiedziala lekarka. Wstalem i Vilu z mama upadly na krzesla.
-Wstajemy. -powiedzialem i poszedlem do gabinetu. Za mna Vilu i mama.

// rano \\

*Natalia*
-Maxi, do roboty! -krzyknelam z kuchni.
-Yyyyyy! -westchnal Maxi z sypialni
-Ale juz! -krzyknelam
-Yyyyyy! -westchnal jeszcze glosniej
-Maxi, do cholery jasnej, do roboty sie szykuj!! -krzyknelam
-Yyyyyyyy! -westchnal. Ku*wa jeszcze gorszy od malego dziecka.
-Do jasnej cholery. -powiedzialam cicho. -MAXI! -krzyknelam
-Co?! -krzyknal
-Powtarzam ci od 5-ciu minut! -odkrzyknelam
-Aha, czyli mam spac, zgoda. -odkrzyknal. Wkurzylam sie i poszlam na gore. Stoje juz w drzwiach, a ten sobie spi. No ja ku*wa nie wyrabiam. Poszlam do toalety. Nalalam wode do kubeczka. Poszlam do sypialni. Och, jak on slodko spi. Machnelam reka i oblalam go po twarzy. Maxi sie zerwal z lozka.
-C-co sie dzieje?! -wykrzyknal. Podeszlam do niego zdezorientowana.
-Nie wiem. -schowalam kubek za plecy i odpowiedzialam jak pusta blondyna. -Ale wiem -powiedzialam lagodnie -Ze trzeba isc do Studio. -krzyknelam mu w twarz i pokazalam reka aby poszedl do lazienki. Tak tez zrobil.

*Angeles*
Dzisiaj ma przyjechac jakas pracownica do Germana, bo sie '' przemeczal '' i nie dal rady. Jest harmider w domu, tylko ja jedyna jestem spokojna. Szykuje sie do pracy, no bo dyrektor musi zawsze byc.

// po pracy \\

Wlanie wracam z pracy. Ide sobie spacerkiem przez park, bo glowa mnie boli i mysle, ze swieze powietrze pomoze. Juz wychodze z parku, a z parku do domu to rzut beretem. Juz stoje przy drzwiach, otwieram je. Nagle z kuchni wyszla ... Esmeralda?! Co ona tutaj robi?!
-Dziendobry -powiedzialam niepewnie
-O, Angie. - powiedziala Esmeralda. -Witaj. -podeszla do mnie.
-Dawno sie nie widzialysmy. -powiedzialam udajac mila
-Tak, a co u was slychac? -zapytala z tym swoim kiczowatym usmieszkiem, ktory kladl na kolana wszystkich mezczyzn.
-A dobrze, wlasnie jestem z Germanem w szczesliwym zwiazku. -dalam nacisk na '' jestem z Germanem w szczesliwym zwiazku '' . A co, niech na malpa wie, ze German jest moj. -A co u ciebie? -zapytalam sztucznie
-A dobrze. Gratulacje, a teraz przepraszam. Musze isc do Germana. -powiedziala i poszla do gabinetu. Yyyych, jak ja jej nie cierpie. A tylko mi sie zblizy do Germana. Odgarnelam wlosy i poszlam do sypialni przebrac sie. Wybralam kwiecista bluzke i czarne rurki. Postanowilam sie przewietrzyc. Wyszlam na spacer. Nie chce mi sie tu siedziec w towarzystwie tego babska. Od racu atmosfera staje sie '' nieczysta '' .  Ide sobie przez park. Nagle wpadlam na Jackie. Boze, dzisiaj to chyba najgorszy dzien.
-Angie? -zapytala. -Czesc. -przytulila mnie. Co ona knuje.
-Czesc. -odsunelam sie. -Co slychac? -zapytalam jakby mnie to interesowalo.
-A wszystko w porzadku. Nie wiem czy zauwazylas, ale jestem w ciazy. -powiedziala z usmiechem
-Ach, gratulacje. -usmiechnelam sie sztucznie . -Ja musze juz isc. Przepraszam. -i poszlam dalej. Nie chcialo mi sie na nia patrzec. Kilka lat temu traktowala mnie jak jakiegos smiecia, a teraz... Szkoda. gadac.

*Tomas*
Ludmila od tej nocy jest jakas taka dziwna. Wcale sie do mnie nie odzywa i ciagle siedzi i oglada jakies idiotyczne seriale.
-Nie. Ty idioto, nie mozesz stracic Katy! -uslyszalem glos Lu. Yhh, oszalesc mozna.
-Skarbie. - usiadlem obok niej i ja objalem ramieniem. Ta od razu sie odsunela. -Jak sie czujesz? -zapytalem z troska.
-Dobrze - powiedziala smetnie, wstala i poszla do kuchni. Ja pobieglem za nia. Zlapalem ja w talii i
trzymalem ja na rekach.
-Zostaw mnie! -chciala sie wyrwac lecz jej sie nie udalo. Po chwili ja namietnie pocalowalem. Nie odwzajemnila mojego pocalunku tylko odpychala sie. Posadzilem ja na blacie.
- Skarbie, co jest? -zapytalem z troska
-Tomas, ja.... -zaczela
-Co Ludmila? -zapytalem i polozylem swoja reke na jej policzku.
-Ja ... ja cie .... -przerwala
-Ty mnie co? -zapytalem spokojnie
-Z .. zdd - usta zaczely jej drzec. Patrzylem sie na nia i czekalem az cos powie. -Zdrr .. -i znowu zadrzaly.
-Nie boj sie. -powiedzialem z usmiechem
-Zdradzilam -wyszeptala. Ta od razu sie rozplakala. Jak ona mogla? Ku*wa mac! I jeszcze placze, o jaka.

__________

Huehue, to taki rozdzial XD
Spoznilam sie, no ale dzien w to a w to, to bez roznicy . ?
Mam nadzieje, ze sie podoba.
Reakcja Tomasa, w nastepnym rozdziale.
To pozdro i do nastepnegoo ;)

~Nicole

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Opowiadanie , Rozdzial 29 ~ Masz szlaban!

*Violetta*
Siedzimy wszyscy przy stole. Tata powiedzial ze maja wpasc jeszcze jacys inni goscie. Ciekawi mnie kto to. Zaczelam pic szklanke wody, az tu nagle do salonu weszla Lara z jakims kolesiem i Diego z Jess. Wyplulam picie prosto w twarz Ramallo.
-Och, przepraszam. -wstalam
-Nie przejmuj sie. -powiedzial Ramallo.
-Juz biegne Ramallito. -biegla Olga ze szmateczka i zaczela go wycierac. Podeszlam z Leonem do gosci. Przywitalam sie ze wszystkimi oprocz z tym gosciem Lary. Podszedl do mnie.
-Czesc, jestem Jack. -wyciagnal reke
-Violetta Verdas. -podalam reke i sie zyczliwie usmiechnelam.
-Zapraszam do stolu. -oznajmila Olga. Tak tez zrobilismy. Usiadlam obok Leona i Angie, Jack obok Leona i mnie. Ciekawe o czym tak beda gadac. Najpierw zjedlismy pierwsze danie - zupe grzybowa. Olga co jak co ale zupy robi dobre.
-Smakuje ci Ramallo? -zapytala Olga patrzac sie na Ramallo jak na Boga jakiegos. On nic nie odpowiedzial. Olga tylko przewrocila oczami i zabrala puste miski.
-Violetta, wyjdziesz ze mna sie przewietrzyc? -zapytala Lara. Pomachalam pozytywnie glowa i poszlam razem z nia przed dom.
-I jak, opowiadaj. Jaki jest Jack? -zapytalam. W tym momencie Lara podpalila papierosa
-Spoko -dmuchnela dymem
-Tylko tyle? A po drugie mialas nie palic. -oznajmilam
-Kto tak powiedzial? -pociagnela papierosa
-Nikt, ale nie mozesz! -odebralam jej papierosa i go zgasilam
-Chcesz klotni? -zapytala
-Nie, tylko pogadaj ze mna, a nie tylko '' SPOKO ''. -odpowiedzialam
-No dobra. - usiadla na lawke. -Mialam z nim juz pierwszy raz. -odpowiedziala
-Serio!? I jak bylo? -zapytalam z usmiechem
-Extra, ale jest minus. -odpowiedziala ze skrzywiona mina
-Co? Jaki? -zapytalam
-Ja ... -zaczela sie jakac
-Ty co? -zapytalam
-Jestem w ciazy. -wydusila
-Gratulacje! -przytulilam ja. Ona sie odsunela.
-Gratulacje? -zapytala ze lzami w oczach.
-Dlaczego placzesz? -zapytalam wspolczujac jej
-Tata mnie zabije. -wybuchla placzem. Przytulilam ja.
-Co chcesz zrobic? -zapytalam
-Jutro jade usunac to dziecko. Poki nie jest za pozno. -odpowiedziala ocierajac lzy
-Wszystko w porzadku? -zapytal wchadzac do nas Leon
-Tak, wlasnie idziemy. -odwrocilam go od zaplakanej Lary i poszlismy do gosci. Lara po kilku minutach przyszla. Zjedlismy na glowne danie lososia na parze. Leon i Diego jak dzieci i czekali na deser Olgi. Nie oszukujmy sie, Olga robi dobre desery.
-Jesli nie bedziecie cicho to nie dostaniecie. -powiedzialam
-Chcemy deser! -zaczeli jeszcze glosniej no samo powtarzac. Olga weszla z deserem i postawila go na stole. Leon wzial pierwszy talerzyk z lyzeczka i Olga polozyla mu te ciasto. Potem byl Diego i reszta. Byl bardzo dobry. Nie moglam rozpoznac tego smaku. Leon po 30 sekundach zjadl jeden kawalek.
-Prosze o dokladke. -powiedzial. Olga mu nalozyla jeszcze kawalek.
-Jedz wolniej. -powiedzialam mu cicho. Ten nie posluchal i nadal jadl szybko. On mnie od rana denerwuje.
-Moge jeszcze kawalek? -zapytal
-Alez oczywiscie -zaczela kroic kawalek dla Leona. Juz Leon mial wziac, ale ja bylam sprytniejsza i pierwsza wzielam.
-Juz ci wystarczy kotek. -powiedzialam do Leona i sama zaczelam kosztowac tortem. Leon tylko sie na mnie patrzyl z wyrzutem. Ja ignorowalam jego spojrzenia. Nagle zauwazylam, ze Leon sie '' kuli '' tak jakby bolal go brzuch. Wiedzialam ze tak bedzie. Ale, niech ma za swoje. Ciekawe jak dlugo bedzie sie ''skrywal''.


*Leon*
Brzuch zaczyna mnie pobolewac. Chyba za duzo tortu. I skora zaczyna mnie swedziec.
-Violu, mozemy pogadac? -zapytalem szeptem.
-My zaraz wrocimy. -powiedziala Vilu i poszlismy na drugie pietro.
-O co chodzi? -zapytala i spojrzala na mnie takim glupim wzrokiem
-Wiesz... Zmeczony jestem. -sklamalem
-Serio? -zapytala idiotycznie jakby wszystko wiedziala. Nie chce, aby to znowy ona miala racje.
-Serio. -przewrocilem oczami.
-No to posiedzimy jeszcze 1h i pojedziemy. -powiedziala i zeszla na dol. Ja pobieglem do toalety. Juz sie boje co to bedzie.


*Francesca*
Siedze w salonie z telefonem w reku. Mama dzwonila wczoraj i mowi ze ma dla nas niespodzianke. Juz sie boje. O, wlasnie zadzwonil telefon.

*Rozmowa*
F: Ciao Mamma.
M:Ciao Francesca!
F:Cual e la sopresa?
M:Vi comprato bigletti per gli Italia!
F:Davvero? Quando?
M: 13 Novembre!
F:Per quanto tempo?
M:Per quanto tempo si desidera!
F:Grazie Mamma!
M:Niente affatto! 
F:Grazie, ti amo!
M:Ti amo!
F:Arrivederci!
M:Arrivederci Francesca.

Nie wierze! Lecimy do Wloch! I to w dodatku dzien przed slubem Cami!
-Marcoo! -krzyknelam
-Tak? -przybiegl
-Lepiej usiadz. -powiedzialam zalamana
-Co sie stalo? -zapytal z troska
- 13 lisopada, czyli dzien przed slubem Camili, lecimy do Wloch. -powiedzialam i sie do niego przytulilam
-I co, nie cieszysz sie? -zapytal
-Sama nie wiem. Z jednej strony ciesze sie, ze spotkam sie z rodzina, a z drugiej, nie bedzie nas na slubie Camili i bede tesknic. -zaczelam cicho szlochac
-Na jak dlugo? -zapytal ocierajac mi lzy
-Jak dlugo bedziemy chcieli. -odpowiedzialam spokojniej
-A czym ty sie przejmujesz? -zapytal
-Cami! -krzyknelam i poszlam do kuchni. Marco nadal siedzial na kanapie i sie gapil jak duren. Postanowilam zadzwonic do Ludmi. Jest przyjaciolka godna zaufania i umie podniesc na duchu. Zawsze mi pomoze. Nie tylko mi. Wszystkim pomoze i doradzi.

*Rozmowa*
L: Czesc Francesca!
F: Czesc Ludmila, co slychac?
L: A dobrze, wlasnie leze sobie i odpoczywam a co u ciebie?
F: Mam maly dylemat. 
L: Jaki? 
F: 13 listopada mamy wyjechac do Wloch, i to dzien przed slubem Camili!
L: I co zamierzasz zrobic?
F: Nie wiem! Nie chce zawiesc Camili, przeciez jestem jej swiadkowa. 
L: Fran, powiedz co czujesz jak myslisz o Wlochach, ze tam pojedziesz?
F: Szczescie, ze moge spotkac sie z rodzina, ze wroce na jakis czas do rodzinnego miasta jak i panstwa, ale jesli zaczynam myslec o slubie to czuje niechec.
L: Powinnas leciec do Wloch. To twoje rodzinne miasto, a z Cami widzisz sie na codzien. Na pewno cie zrozumie. Jestescie Best Friends Forever. Wezmie kogos innego. Nie przejmuj sie, ale jesli ci zalezy na tym to zostan. 
F: Mowisz?
L: Tak
F: Zawsze moge na ciebie liczyc. Dziekuje.
L: Ah, nie ma za co. Ja musze konczyc. Pozdrow Marco.
F: Oczywiscie, a ty Tomasa.
L: Pewnie. Pa, Buziak
F: Buziak

-I jak, ploteczki sie udaly? -zapytal usmiechniety Marco wchodzac do kuchni
-Alez oczywiscie -zasmialam sie
-O widze, ze sie humorek poprawil.
-Troche lepiej. -podeszlam do niego i cmoknelam go w policzek. -Dziekuje. -powiedzialam
-Za co? -zapytal
-Za to, ze jestes. -pocalowalam go namietnie, ale gdy mialam sie odsunac, on mnie do siebie przysunal. Swoje usta skierowal na moja szyje.
-Marco, tak mi nie pomozesz. - mowilam, ale ten nie przestawal. 
-Serio, a widze na twojej twarzy usmiech. - mowil przez pocalunki
-Uspokoj sie. -powiedzialam i zaczelam sie wyrwac. Jest! Udalo sie.
-Masz szlaban! -krzyknelam
-Na co niby? -zasmial sie glupio
-Na .... mnie! -wykrzyknelam i poszlam do toalety. Zamknelam sie, bo Marco by wszedl.

_____________

The end! Nuda na puda :/ Nastepny bedzie lepszy. Mam nadzieje, ze sie podoba.
Do nastepnegooo :*****

piątek, 17 stycznia 2014

Sprostowanie

Nie przedluzam:


  • Udzialu w konkursie nikt nie bral, co mnie zasmuciloo :/ Sama bd pisac One Part ' y itp. Szkoda , ze nikt nie bral udzialu.
  • OnePart, ktory pojawi sie 26.01 bedzie o Leonettcie ( sorry, ze tak pozno )
  • Nastepny rozdzial dodam 21.01 
  • Mysle nad usmierceniem jakies postaci, tylko nwm ktorej XD Myslalam o Larze.
Piszcie w komie co myslicie o usmierceniu.

Pozdrawiam ;)

czwartek, 2 stycznia 2014

Opowiadanie , Rozdzial 28 ~ Otworz serce na swiat!

Dedykacja dla mojej NieWidoCzna M , ktora zawsze komentuje :* Te amo :*

*Ludmila*
Juz po calej imprezie. Tomas spi juz pijany, a ja? Ja sie upijam. Nie wiem co robic. Fede nic nie powiedzial, a siedzimy w tym razem. Jest juz 00:00 . Nie zasne tej nocy. Jestem najgorsza kobieta swiata! Musze porozmawiac z Fede, nie obchodzi mnie, ze jest pozno. Wyszlam na taraz, podpalilam papierosa i zadzwonilam do Fede.

*Rozmowa*
F: Halo
L: Musimy pogadac
F: Wiem. 
L: Nie moge spac przez to wszystko. Zrobilismy zle, i musimy cos z tym zrobic. 
F: Powiedz mu prawde.
L: Nie chce rozwodu!
F: Skad wiesz ze bedzie rozwod?
L:Ty go wcale nie znasz.

Rozłączyłam się. Usiadłam na ziemi i patrzyłam się w księżyc. Był cały w pełni.
~ Lubie ksiezyc w pelni. ~ pomyslalam i usmiechnelam sie lekko pod nosem. Ten usmiech od razu znikl. Od razu pomyslalam o Federico i Tomasie i o mnie. Achh!! Skrylam w twarz w dloniach i siedzialam tak wciaz.

// 4 godziny pozniej \\

Nie zmruzylam oka przez ten czas. Patrzylam to na ksiezyc , to przed siebie. Nagle uslyszalam czyjes kroki. To byl Leon! Usiadl obok mnie.
-Co ty tu robisz? -zapytalam
-Wstalem do toalety i zobaczylem przez okno ciebie siedzaca na ziemi. Czemu nie spisz? - zapytal i objal mnie ramieniem.
-Yyy... Leon... -zatkalo mnie
-Spokojnie, nie flirtuje. -zabral reke. -Martwie sie. -dokonczyl
-Od razu lepiej. Nic mi nie jest. Po prostu nie moge zasnac -popatrzylam na niego
-Dlaczego? -zapytal. Jakb sie przejmowal.
-A dlaczego pytasz? -zapytalam zdziwiona
-Bo sie martwie o moja przyjaciolke. -usmiechnal sie. Slodko.
-Jest pelnia. W czasie pelni nigdy nie moge zasnac. -sklamalam.
-Nie wierze ci. -powiedzial
-To prawda. -usmiechnelam sie
-Na pewno wszystko dobrze? -zapytal
-Tak. Dzieki za troske. - odpowiedzialam
-No dobrze, ale idz juz spac. -wstal i poszedl do siebie. Ja rowniez poszlam do siebie i o dziwo zasnelam.

*Francesca*
Otworzylam oczy. Nie bylo obok mnie mojego meza! Jak on moze! Poczulam zapach jajecznicy. Jesli ma w tym celu go nie byc to niech tak zawsze znika. Slysze kroki! Dalam nura w poduche.
-Puk puk. -powiedzial Marco. Podnioslam sie na lokciach.
-Czesc - podszedl do mnie i lekko musnal mnie w usta.
-Co dobrego upichciles? -zapytalam z lekkim usmieszkiem
-Jajecznice - wzial mnie na rece i zaniosl do jadalni. Postawil mnie na ziemi. Usiedlismy na krzeselkach i kosztowalismy sie sniadaniem. Po sniadaniu Marco wzial sie za zmywanie naczyn. Nigdy nie zajmowal sie takimi rzeczami, ale wyglada slodko jak to robi. Nie bede mu przerywac.
-Gotowe!! -wykrzyknal na caly glos Marco.
-Ciszej. -podeszlam do niego i go przytulilam. Ten mnie namietnie pocalowal. Jego reka powedrowala na sam dol mojej koszuli nocnej. Energicznie ja mi zdjal. Ja rozpielam mu koszule i rzucilam na ziemie. Wzial mnie na rece wciaz calujac, zaniosl do sypialni i polozyl na lozko. I tak zrobilismy TO.

*Federico*
Jade juz na lotnisko. Odwozi mnie Ramallo i Angie. Tata (czyt. German) jest zajety praca a Olga piecze tort truskawkowy. Akurat Leonetta ma dzisiaj przyjechac. Ach ta Olga. Juz sie boje reakcji Leona. Zasmialem sie cicho pod nosem. Ale nie tak cicho bo Angie uslyszala.
-Co tak sie cieszysz? -zapytala Angeles zyczliwie.
-Nie wazne. Bede tesknil. -powiedzialem
-My tez -zlapala nie za reke, usmiechnela sie i usiadla tak jak wczesniej. Nagle zadzwonil telefon. To Ludmila.

*Rozmowa*
F: Halo.
L: Gdzie jestes? Musimy pogadac!
F: Wjezdzam na lotnisko.
L: CO?! Kiedy nastepnym razem przyjedziesz?
F: Na swieta.
L: Szybciej nie da rady?
F: Nie. Caluje cie mocno. Pa.

I sie rozlaczylem.
-Wysiadamy. -powiedzial Ramallo. Wzialem swoje walizki, Ramallo mi pomogl i poszlismy czekac na przylot samolotu. Oczywiscie fani musieli mnie zaatakowac. W koncu, przyjemne to jest. Slawa, flesz, scena. Achhh . Juz po wszystkim wpakowalem sie do samolotu i polecialem do Meksyku.

*Violetta*
Dzisiaj jedziemy do Angie i Taty i no. Calej spolki Castillo. Leon siedzi w tej garderobie od 20 minut. Ja juz jestem ubrana w rozowy komplet. Leon mowi ze zawsze w tym pieknie wygladam.
-Kochanie, dlugo jeszcze?! -wykrzyknelam z salonu
-Nie moge znalezc koszuli! -wykrzyknal. Poszlam do jego garderoby, wyciagnelam mu ta koszule i rzucilam nia w niego.
-Nie ma za co. - usmiechnelam sie z sarkazmem. -Masz byc na dole za 10 minut. -powiedzialam i poszlam przyszykowac sniadanie. W koncu, musze cos zjesc. Jake i ja jestesmy glodni.
-Juz jestem. -mowil Leon biegnac po schodach. Ustal przede mna.
-Krawat. -przewrocilam oczami
-No wiem. Fajny co nie? - usmiechnal sie
 -Nie o to chodzi -zasmialam sie
-A co z nim nie tak? -zapytal jak dziecko. Poprawilam mu ten krawat.
-Od razu lepiej. -cmoknelam go w policzek i poszlam skonczyc robic sniadanie.
-Ale co było nie tak? -szedł za mną, a ja jak głupia smiałam się pod nosem. -Ejj no! -wykrzyknął jak dziecko. Postawiłam na stole talerz z posiłkiem. Ten nadal stał i się gapił. Postawiłam miskę z żelkami. Ten od razu usiadł przy stole. Już miał wziąć żelka, ale ja zabrałam miskę.
-Eeeejj! -wykrzyknął jak pięciolatek
-Najpierw sniadanie, potem deser. -powiedziałam. Ten usiadł i zaczął jesć. Nie zdążyłam mrugnąć a on już zjadł! Ustał przede mną i gapił się we mnie po raz kolejny jak dziecko!
-Boże za kogo ja wyszłam. -oddałam mu tą miskę, machnęłam ręką i położyłam się na sofę i włączyłam TV.
-Chodź ty mój robaczku. Mniam, mniam, mniam, mniam. - i wsadził żelka do buzi. Nie no, pękłam ze smiechu.
-A mniam, mniam, mniam , mniam. -wsadził drugiego żelka do buzi.
-Leon , wszystko OK? -zapytałam ze smiechem
-Nie ma tu Leóna -powiedział dziecinnym głosem
-A kto jest? -odpowiedziałam takim samym tonem
-Leónek -powiedział jeszcze dziecinniej. Poszłam do kuchni. On się ze mnie zgrywa!
-A miałam dać buziaka mojemu Leónowi, ale skoro go nie ma... - westchnęłam. Dobra jestem.
-Szukałas mnie? -podszedł do mnie León i powiedział męskim głosem
-Tak, ale to już nie istotne. -machnęłam ręką
-Leónek powraca! -wykrzyknął dziecięcym głosikiem i zaczął mnie łaskotać.
-Zostaw, zostaw! -wrzeszczałam smiejąc się.
-No dobra. -pocałował mnie i poszedł do toalety. Ja tylko przegryzłam usta i posprzątałam po żelkach Leóna.

*Olga*
- Krzycz na cały głos że masz talent,
Otwórz serce na swiat! - nuciłam sobie pod nosem. Zaraz przyjedzie moja malutka księżniczka z Leónem. Nadal się do niego nie przyzwyczaiłam. Przecież to taka malutka kruszynka. Co ja wygaduję. To dorosła kobieta, już będzie miała swoją kruszynkę. Aż łezka w oku się kręci.
-Oglo, co się dzieje? -zapytał Ramallo wchodząc do kuchni.
-Och, Ramallito. Nasza Violetta dorasta, jest już dużą kobietą.  Achh. -przytuliłam się do niego
-Pani Olgo, przestrzeń osobista. -powiedziałem ze spokojem
-No tak -odsunęłam się od niego. -Tylko '' przestrzeń osobista '' . -zaczęłam się awanturować i prawić mu kazania, aż tu nagle do kuchni wpadła Angie i German i zaczęli mnie uspokajać, aż tu nagle do domu weszli León i Violetta. Zobaczyli tą całą akcję.
-Witam. -powiedział León.
-Przeszkadzamy? Jak cos to przyjdziemy później. -powiedziała Violetta.
-Nie no co wy. Zapraszamy. -powiedziała Angie i poszła do jadalni.
-Czy cos się tu przypala? -zapytał pan German
-Moje ciasto! -wykrzyknęłam i pobiegłam do kuchni. Ramallito zrobił tą dziwną minę, która oznacza '' Już się boję. '' . Ja mu się poboję. Za mną do kuchni poszła Violetta.
-Olga, pomóc ci w czyms? -zapytała się.
-Nie, nie skarbeńku. - wyjęłam ciasto z piekarnika.
-To dzisiaj ciasta raczej nie będzie. -powiedziała Viola
-Nie skarbie, nie przejmuj się. Mam jeszcze 3 ciasta i tort. -powiedziałam z usmiechem
-Ach ta moja Olga. Zawsze masz wszystko na zapas. -przytuliła się do mnie, tak, ze o malo co sie nie udusilam
-Olenko, dusisz! -zasmiala sie
-Przepraszam. -powiedzialam i Viola poszla. Ja zaczelam robic salatke.

---------------------------------
Ka bum!
Podoba sie?
Mam nadzieje, ze tak.
Przepraszam, ze krotki, ale chcialam jak najszybciej napisac.
Chce ktos dedykacje w nastepnym rozdziale?
Piszciee ;)
Pozdrawiam i Szczesliwego Nowego Roku :*

~Nicole ;)

Obserwatorzy

Chat~!~