czwartek, 26 grudnia 2013

Opowiadanie , Rozdział 27 ~ To nie zdrada

Dedykacja dla NieWidoCzna M ♥ ♥

// 1 godzinę później \\

*Ludmiła*
Zdrzemnęłam się. Obudziły mnie hałasy Federico. Otworzyłam oczy, a Feder krzyczał mi do ucha.
-CO!??!!? -krzyknęłam. Nic nie odpowiedział. Podniosłam się na łokciach. -Co my zrobimy? -zapytałam z płaczem w głosie
-Teraz to nie jest ważne. -odpowiedział z powagą. -Ale przyznaj, było fajnie -zboczył z tematu
-Federico!! -krzyknęłam
-No dobra. Teraz musimy dyskretnie wyjsć, tak, aby nikt nas nie zauważył. Masz kluczyki do pokoju? -powiedział
-Mam w torbie -odpowiedziałam
-To dobrze. Teraz musimy się ubrać, to najważniejsze. Ty pójdziesz do swojego pokoju i że niby się zdrzemnęłas, a ja brzdąkałem na gitarze. Ty posiedzisz w swoim pokoju 20 minut, od kąt tam się pojawisz, a ja pójdę jak się ubierzemy. Zgoda? -opowiadał plan Fede
-Zgoda. -zaczęlismy się ubierać. Ja poszłam do pokoju mojego i Tomasa, a Fede na dół do gosci. Mam wyrzuty sumienia, ale kochając się z Fede, poczułam cos czego nigdy nie czułam. To uczucie było przyjemne. Nawet z Tomasem, nic a nic. Moja głowa jest pełna od pytań.

*Francesca*
Długo nie ma Fede i Lu. Jakby zapadli się pod ziemię. Violetta poprosiła DJ'a , żebysmy mogli pospiewać. Viola spiewała '' Habla si puedes '' , León '' Entre dos mundos '' . Teraz spiewa Marco '' Junto a ti '' . Jest BOSKI! Jak ja go kocham. Ooo!! Federico idzie. Podszedł do Leonetty i o czyms z nimi gada. Muszę to usłyszeć. Podeszłam do nich.
-Czesć, o czym gadacie? -zapytałam z ciekawoscią
-O Ludmile - powiedziała Viola
-A no własnie. Gdzie jest, Federico -spojrzałam na niego surowo
-Ja nic nie wiem. Ja byłem w pokoju i brzdąkałem na gitarze. Chciałem napisać piosenkę, ale nic nie przyszło do głowy -odparł Federico. Ja mu jednak nie wierzę.
-Viola, możemy pogadać? W CZTERY OCZY -dał nacisk na '' W CZTERY OCZY '' . Pffff ...
-Jasne -i poszli gadaaać . Ciekawe o czym.

*Violetta*
Jestesmy na moscie nad rzeczką.
-O o chodzi? -zapytałam
-Ale najpierw masz obiecać że nie wybuchniesz i nikomu nie powiesz. Nawet Leonowi. -powiedział
-No dobrze. Mów -usiadłam na ławkę, a on obok mnie.
-Czy kiedys udało ci się zdradzić Leóna? -zapytał
-Emmm... Zależy o jaką zdradę chodzi -powiedziałam tajemniczo
-Przykładowo pocałunek -podał przykład
-Eeeemmmm.... Nie. -powiedziałam stanowczo
-Aha, a mówiłas '' zależy o jaką zdradę chodzi '' . To o jaką? -zapytał
-Nie wiem czy to można nazwać zdradą -powiedziałam chichocząc
-Opowiedz -poprosiłem
-No więc, okłamałam go że kupiłam kieckę od za 2 tysiące, a tak naprawdę kupiłam za 5 tysięcy -odparłam
-To nie zdrada -powiedział
-No widzisz. A czemu mnie o takie rzeczy pytasz? -zapytałam podejrzliwie
-No bo moja koleżanka Luu .... Lucy (czyt.Lusi) zdradziła swojego męża wiesz jak, no kochając się i teraz nie wie co robić -powiedział
-Przykre. Ja bym na jej miejscu się przyznała i tyle, a ten kochas, niech jej dupy nie zawraca - powiedziałam
-Dzięki -przytulił mnie i poszedł na salę. Ja posiedziałam chwilkę i poszłam do reszty.

-------------------------------------
Wiem, wiem. Demny, ale w następnym będzie fajny ;) Mam nadzieję XD Poprostu nie wiedziałam jak to napisać. Mam nadzieję , że sie podoba, choć wątpię. Wesołych, pozderka i do zobaaaa ♥♥♥

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!!

Wesołych Swiąt życzy Nicole Konopka :)

Mikołaja w domku,
Upominków ile się da,
Cukierków 3 skrzynki,
Pięciometrowej choinki,
Przed domem śnieżnego bałwana
I sylwestra do białego rana!

Dziękuję wam, za to, że zawsze jestescie ♥ Za tyle wyswietleń, po prostu że jestescie. Feliz Navidad   ♥ Gracias ♥ Te amo ♥

sobota, 21 grudnia 2013

Pytanka...

Witam! Mam nadzieje, ze czytaliscie nowy rozdziali nowego bloga. Mam do was kilka pytan:
#1. Co zrobic z Lu?
a) Zostawic z Tomasem, ze on mysli ze to jego dziecko
b) Poronic
c) Usunac
d) Wychowywac z Fede, a z Tomasem rozwod.

#2. Mam pisac One Shota? Jak tak to o:
a) Leonetta
b) Marecesca
c) Germangie
d) Leonara
e) Tomila
f) Fedemila

#3. Umie ktos robic szablony?

#4. Komu zadedykowac 27 rozdzial?

Oto te pytania XD. Odpowiadajcie w komach. :) Pozdrawiam i zycze Wesolych Swiat i Szczesliwego Nowego Roku :) Lapcie kilka Sw. zdjec :)







wtorek, 17 grudnia 2013

Opowiadanie , Rozdzial 26 ~ Niespodzianka

Dedykacja dla ... WSZYSTKICH!! Dla tych, którzy czytają i będą czytać <3 <3 KOCHAM!!

*Violetta*
Obudziłam się o 7:00. Czas obudzić Leona. Zaraz dziewczyny się zbierają na sale, ja tez muszę. Napisze do Diego SMSa.
''Siemcia, szykuj się bo Leon jest w łazience. Pozdrooo '' . A on odpisał:
''Już z chłopakami wyjeżdżamy'' . To znaczy ze będą za 10 minut! Musze go obudzić.
 Pocałowałam go namiętnie. On otworzył oczka.
-Dzień dobry -uśmiechnął się
-Wstawaj kotku -rzuciłam w niego spodniami
-Dlaczego? -zapytał
-Bo Diego, Maxi i Tomas będą tu za 10 minut -powiedziałam
-Po co? -zapytał
-A co ja wszechwiedząca? -zapytałam
-No tak -zaśmiał się. Jeszcze raz rzuciłam w niego spodniami.
-No wstaje! -powiedział i poszedł do łazienki. Diego napisał:
,,My już pod domem''.
-Leon! Chłopaki pod domem!!! -krzyknęłam i zeszłam na dół zrobić mu kanapkę. Żeby mi  z głodu nie umarł.
-Już idę -powiedział schodząc po schodach
-Trzymaj -podałam mu kanapkę. On mnie pocałował w policzek i poszedł do chłopców. Czas zacząć etap II. Pierwszy etap to zabranie Leona z domu. Drugi to dekoracje. Poszłam do łazienki się ogarnąć, zjadłam kanapkę i pojechałam na salę. Te urodziny będą najlepsze, które miał. Mam taką nadzieję.

*Ludmiła*
Ja, Naty, Fran, Cami, Fede, Marco, Andres i Jessica. Nie ma Violi. Dosć długo. O wilku mowa. Wpadła do na salę jak szalona.
-Przepraszam że się spóźniłam. -powiedziała zasapana i poszła zaniesć torebkę do szatni w schowku na szczotki ( XD ). Zaczęliśmy dekorować. Cami i Andres czepiali serpentyny, Fran i Marco balony, Naty, Fede i
Jess szykowali scenę, mikrofony i te dodatki, a ja i Vilu pomagałyśmy dla ludzi z catteringu (kateringu). Czuję, że te urodziny będą jak poprawiny wesela. Że będą szalone i długie. Ale León na 100% się nie upije, bo boi się Violetty. Viola w ciąży potrafi być przerażająca.

*León*
Jedziemy miejscem, którego nie znam.
-Co to za droga i gdzie jedziemy? -zapytałem w końcu
-Otworzyli nową kręgielnie -powiedział Maxi. Nic nie odpowiedziałem.Jechalismy w ciszy przez całą drogę.

// kręgielnia \\
Weszlismy do budynku. Załatwilismy co potrzeba i weszlismy na tor. Było pełno ludzi, ale się zmiescilismy. Ciekawe co robi Violetta. Sama, beze mnie. Może napisze do niej.
Szukałem telefonu po kieszeni ale nie mogłem znaleźć. Pewnie w pospiechu go nie wziąłem.
-Co ty wyprawiasz? -zapytał Tomas. -Ogarnij się! -powiedział
-O Jessssuuu -westchnąłem. -Ja pójdę po napoje. -odparłem i poszłem do baru. Była kolej Diego.
To jest dziwne, że nikt nie pamięta o moich urodzinach! Nawet Violetta! By sie wstydziła! Moje myslenie przerwał sprzedawca.
- 15 peso
-Już -dałem odpowiednią kwotę i poszedłem do chłopaków. Tomas nie mógł rzucić kręglą. Smiesznie to wyglądało.

// 30 minut później \\
Tomasowi w końcu udało się rzucić. Nie zbił ani jednej. Ma jeszcze jedną szansę. Podszedłem do Diego.
-Słuchaj to nie ma sensu -powiedziałem smiejąc się, ale starałem się zachować powagę.
-Ale co? Lepsze to od cyrku -zasmiał sie Diego
-Ja to słysze!! -krzyknął Tomas. -Ale macie racje. Idziemy! -powiedział Tomas odkładając kręgle na miejsce.
-To gdzie jedziemy? -zapytałem z ciekawoscią
-Hmmm... -spojrzał Maxi na telefon. Pokazał to Diego.
-Zobaczysz. -powiedział Maxi. Wpakowalismy się do auta i pijechalismy w te ''zobaczysz''.

*Violetta*
Jest już wszystko gotowe. Reszta się zjawiła i teraz czekamy na chłopaków. Prezenty stoją na scenie. Nie mogę się doczekać reakcji Leóna na mój prezent. Wielkie pudło, mały prezent. Moje myslenie przerwała Cam.
-Diego jedzie! -krzyknęła i wszyscy się gdzies ukryli. León wszedł na salę.
-NIESPODZIANKA!! -wszyscy wykrzyknęli razem oczywiscie. León podbiegł do mnie i mnie mocno przytulił
-Dziękuję -szepnął cicho i mnie pocałował. Potem podeszła reszta gosci i zaczęli mu składać życzenia. Po składaniu życzeń León wygłosił przemowę. Po przemowie nastało otwieranie prezentów. León był tak ciekawy jak małe dziecko w Swięta. Nakazałam, że mój prezent ma otworzyć ostatni. Z niechęcią się zgodził, ale się zgodził. Pierwszy prezent był od Diego i Jess. Dostał konsole do gier z dziesięcioma grami. I pięknie. Nie dosłownie no bo León będzie ciągle grał. Drugi od Tomasa i Lu. Dostał wózek dla dziecka. I dobrze. W końcu cos pożytecznego.

// 5 minut później \\

Teraz kolej na mój prezent. Ciekawi mnie jego reakcja. Otworzył pudło. Wziął kartkę do ręki.
-Będziemy mieć małego Jake'a. -powiedział pod nosem. Podbiegł do mnie, podniósł i okręcił wokół siebie. W końcu mnie postawił.
-Nie żartujesz? -zapytał
-Wcale -cmoknął mnie w policzek.
-Ja chrzestny! -wykrzyknął Tomas
-Nie bo ja!! -krzyknął Diego.
-Nie bo Federico! -powiedziałam tym samym tonem co oni i wszyscy się zasmiali, oprócz Tomasa i Diego.
-Ejj! -jęknęli razem.
-Oj, no dosyć gadania. Chodźcie do stołu, czas cos zjesć -powiedziała Lu i wszyscy zasiedli do stołu. Po zjedzonym posiłku, poszlismy trochę potańczyć.

// kilka godzin później \\

*Ludmiła*
Jest już 19:00. Jakos ciemno się zrobiło. Stoję nad stawem na moscie. Sama. Jakos głowa mnie rozbolała. Już chłopaki odpadli. Są pijani jak potrzeba, oprócz Marco, Fede i Leóna. Słychać czyjes kroki. Ciekawe kto to. Ktos złapał mnie za ramiona i okręcił mnie w swoją stronę. To był Federico!
-Zostaw mnie!!! -wykrzyknęłam
-Csii! -uciszył mnie u ustał obok mnie. -Nic ci nie zrobię. Chcę pogadać -powiedział
-O czym? -zapytałam spokojniej
-Wiesz że jutro wyjeżdżam -powiedział
-Tak -odpowiedziałam
-Chciałbym się pożegnać -powiedział
-Mamy czas do jutra -chciałam odejsć ale on mnie złapał za rękę i przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował.
-Federico.. -przerwałam, ale czułam, że nie powinnam. -Nie możemy. -powiedziałam szeptem. Mimo moich słów i tak się pocałowalismy. Fede się oderwał, wziął mnie za rękę i poszlismy do pokoju hotelowego, do pokoju Federico. Rzucilismy się na łóżko i zrobilismy TO.

----------------------------------------------
Ka bum!
Jest rozdział!
Podoba się?
Długo myslałam co zrobić z Fedemiłą, i zobiłam TO.
Jestem z siebie dumna ^^
Mam nadzieję, że jest conajmniej SPOKO.
Głosujcie w ankiecie XD
Zapraszam na Violetta Castillo
Pozdro i do zobaaa :)

P.S.
Komu zadedykować następny rozdział??

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Opowiadanie , Rozdzial 25 ~ To wasza sprawka?

*Leon*
Wlasnie robie sobie jajecznice, no bo moja spiaca krolewna nie raczyla mi zrobic. Niech tylko urodzi to bedzie tak jak dawniej ... Juz za 2 dni moje urodzinki ... Hmm... Ciekawe co mi Violunia przygotowala. Rok temu to byla imprezka w Resto. I tak bylo fajnie ... :) Dwa lata temu byl to romantyczny piknik w parku.
Achh... Moje cudowne myslenie przerwala cudowna Viola.
-Kochanie, co robisz? -szla w kierunku kuchni
-Jajeczka. Chcesz ? -zapytalem z usmiechem
-Nie, wole pizze! -powiedziala tonem rozkazujacym
-Ojej, i bedziemy jesc te sztucznosci?- przewrocilem oczami
-A kto tak powiedzial?-zapytala z usmiechem
-Co masz na mysli? -zapytalem i spojrzalem na nia dziwnie
-Sami zrobimy ta pizze -cmoknela mnie w policzek i wyjela skladniki potrzebne do przygotowania pizzy.

// 15 min pozniej \\

-Gotowe! -powiedzialem z entuzjazmem
-Moje duze dziecko -powiedziala z sarkazmem. -A wie Leonek co to piec? -powiedziala dzieciecym glosem
-Tak wie -powiedzialem tym samym glosikiem
-To chyba Leonek -powiedziala dzieciecym glosem. -ze trzeba wsadzic pizze do jak juz wczesniej wspomnialam pieca -powiedziala i sie zasmiala
-Pfff.... Te pizze -westchnalem i Violus wstawila pizze do PIECA... ;p

*Diego*
Za chwile mamy isc na rozmowe z wlascicielem willi. Jess siedzi w lazience od 30 minut i sie stroji. Jakby miala spotkac sie z prezydentem. O, modelka wychodzi.
-I jak? -obkrecila sie wokol siebie. -Podoba sie? -zapytala z usmiechem. Podeszlem do niej i objalem ja.
-Dla mnie zawsze sie podobasz -usmiechnalem sie i chcialem ja pocalowac, ale ona wyrwala mi sie z objec.
-Musze sie poradzic Lary -i poszla do niej.
-Ach te kobiety -westchnalem.
-Zle myslales!! -rzycila we mnie Jess poduszka.
-Co znowu zrobilem? -zapytalem zirytowany
-Szminka nie pasuje mi do koloru sukienki!!! -krzyknela i zatrzasnela za soba drzwi do lazienki. Czasami czuje, jakbysmy byli prawdziwym malzenstwem. Wyszla znowu.
-Trzymaj -rzucila we mnie garniturem
-Po co mi to i co to? -zapytalem
-Garnitur. Ach ci faceci -odetchnela
-A po co? -zapytalem zszokowany
-Mamy ladnie wygladac. -zeszla na dol a ja zaczalem wkladac to cos. Po 20 minutach meczarni udalo mi sie. Zeszlem na dol pochwalic sie, ze umiem wlozyc ..... jak to sie nazywalo? .... mam na koncu jezyka.... Nie wazne!
-Ta daaaa!
-Diego! -krzyknela Lara z Jess
-No co? -zapytalem jak dziecko
-Ty nawet garnituru wlozyc nie potrafisz. -zaczela poprawiac mnie moja milosc.
-Gotowe! -usmiechnela sie. -A teraz idziemy na rozmowe -zlapala mnie za reke Jessica i ciagnela do auta.

*Camila*
Od 2 godzin chodze zdenerwowana czy Andres przygotowal juz wszystko na te wieczory! O wilku mowa.
-Kochanie, zalatwilem wszystko -otworzyl ramiona zeby mnie przytulic, lecz ja go zaskoczylam i go .... pocalowalam....
-Jestes genialny -przytulilam go serdecznie
-Wiem -cmoknal mnie w czolo i pomaszerowal do kuchni. Ja zas poszlam przyszykowac sie na wieczor paniejski.

// 5 godzin pozniej \\

Zaraz powinny przychodzic dziewczyny. Andres ma kawalerski wieczor w swoim bylym mieszkaniu a ja tez
w swoim bylym. O , dzwonek do drzwi. To pewnie dziewczyny.
-Czesc :) -powiedzialysmy razem
-Wchodzcie -pokazalam gestem reki. Usiadly na kanapie i fotelach.
-To co robimy? –zapytala Viola
-Hmmm …. Moze pospiewamy? –zaproponowalam
-Pewka –potwierdzily wszystkie i zaczelismy spiewac.

*Jessica*
//  3 godziny wczesniej  \\
Jestesmy pod domem wlasciciela willi, ktora chcemy kupic. O, juz otworzyl drzwi.
-Dziendobry –powiedzialam razem z Diego
-Witam, a panstwo w jakiej sprawie? –zapytal zdziwiony mezczyzna
-Chcielibysmy kupic wille na Street ST. 15/4 –odpowiedzialam
-Ale willa jest juz kupiona. –odpowiedzial
-Jak to? Na przeciwko mieszkaja nasi znajomi i powiedzieli, ze ta willa jest wolna –opowiedzial Diego
-Byla wolna, ale wczoraj kupil ja Broudwey Nacimento . –powiedzial
-Aha, to dziekujemy. Dowidzenia – i poszlismy. Nie wierze, ze kupil ja Broudwey! Przeciez on wyjechal do Brazyilii!
-Nie przejmuj sie. Na przeciwko willi Naxi jest tez willa, ale mniejsza. Ale wazne ze willa –pocieszal mnie Diego
-Dzieki kochanie –cmoknelam go w policzek. On objal mnie ramieniem i szlismy tak do wlasciciela sasiedniej willi Nacimento.

//  1 godzine pozniej  \\
-Dowidzenia –pozegnalismy sie z wlascicielem i zdobylismy wille! Jak sie ciesze.
-Nie wiesz jak sie ciesze –przytulilam sie do Diego
-Wiesz, ze ja tez –cmoknal mnie w policzek
-To kiedy przeprowadzka i remont? –zapytalam
-Najpierw musimy zobaczyc czy potrzeba remontu. –odpowiedzial Diegus
-Masz racje, ale sypialnie i lazienke trzeba zremontowac –odparlam
-Sypialnie. –odpowiedzial Diego. –Bedzie taka nasza sypialnia z marzen –usmiechnal sie Diego
-Czy ty zawsze musisz miec racje? –zapytalam smiejac sie.
-Niestety tak –pocalowal mnie namietnie, a potem udalismy sie do domu Lary i jej rodzicow.

*Marco*
//  15 minut wczesniej  \\
Francesca cos w lazience dlugo siedzi i sie stroji na ten wieczor. Czemu na codzien tak sie nie stroji? O idzie ksiezniczka Fran.
-Kochanie, podoba sie? –podeszla do mnie
-Oczywiscie ze tak –usmiechnalem sie. –Tylko zmien buty na bardziej niebieskie –dodalem. Musialem to powiedziec, bo by pomyslala, ze nie obchodzi mnie jej wyglad.
-Dziekuje skarbie –musnela mnie lekko w usta i miala pojsc do garderoby, ale ja ja zatrzymalem.
-O nie, nie nie. –powiedzialem. –Nie tak szybko. –pocalowalem ja namietnie. –Mamy czas –usmiechnalem sie i zaczalem calowac ja po szyi. Ona sie ode mnie niedoba odsunela.
-Ej! –odpowiedzialem
-Nie ma czasu.! –powiedziala i poszla po te buty.
-Ach te kobiety! –westchnalem i poszedlem do lazienki troche sie ogarnac

*Leon*
//  wieczor kawalerski  \\
-To co robimy? –zapytalem
-No jak to co? Pijemy! –odpowiedzial Maxi
-Ty to masz pomysly. Ja pomyslalem zeby popatrzec co robia dziewczyny lub zepsuc im wieczor. Co wy na
to? –zaproponowal Diego. Wszyscy sie zgodzili oprocz Maxiego.
-Ja nadal sadze, ze najlepszym pomyslem jest picie –machnal reka Maxi i zaczelismy obmyslac plan.
Polegal on na tym, ze Diego przebierze sie za dostawce, bo podobno cos tam zamawialy. Wyciagnie Francesce na dwor i powie zeby chwile poczekala na niego. Diego zniknie z dzialki.Leon i Maxi od tylu zabiora Fran i Marecesca odjedzie sobie do domu. Marco wspominal ze nie mogli zalatwic ‘’sprawy’’ . Juz wiedzielismy o co chodzi.
-To do dziela! –powiedzielismy wspolnie i zaczelismy realizowac nasz plan.

*Francesca*
Wlasnie Jessica spiewa ‘’Te creo’’ . Nie mowila ze spiewa. Ma przesliczny glos. Nagle zadzwonil dzwonek do drzwi i Jess skonczyla spiewac.
-Witam –otworzyla Camila. –Dziekuje panu za dostawe. –wziela zamowienie
-Razem 20 peso –powiedzial
-Chwileczke, niech pan wejdzie, a ja poszukam portfela –odpowiedziala Cam i poszla szukac portfelu.Dostawca usiadl obok mnie. Jakbym go gdzies widzialam. Hmm...
-Dziendobry –usmechnelam sie serdecznie.
-Witam –pocalowal mnie w reke. Czy on ze mna flirtuje? Nieee ...
-O, mam! –powiedziala Cami pokazujac  portfel. –Prosze. –podala mu gotowke
-Dziekuje –wzial ja. –Przepraszam, ale czy pomoglabys mi przeniesc pudla? –poprosil mnie.
-No dobrze. –i poszlam z nim po te pudla.

*Narrator*
Francesca i ‘’dostawca’’ czyli Diego byli juz na dworzu. Marco i Maxi byli za krzakami. Fran chciala wziac pierwsze pudlo, ale Diego ja powstrzymal.
-Poczeka pani chwile na mnie, dobrze? –powiedzial ‘’dostawca’’
-Dobrze –odpowiedziala Francesca i czekala na dostwce. Diego tak naprawde poszedl do chlopakow w krzaki. Leon i Maxi wkroczyli do akcji. Maximiliano przylozyl do jej ust szmate, a Marco trzymal ja Leon, zeby nie uciekla. Wrzucili ja do auta gdzie byli Marco i Diego.
-Czesc skarbie –usmiechnal sie Marco do Fran
-To wasza sprawka? –zapytala Francesca, o dziwo nie zdenerwowana. Chlopcy pokiwali twierdzaco glowa. Marco wyszedl z auta i razem z Leonem i Maxim poszli do dziewczyn.


*Camilla*
Tanczymy z dziewczynami, az tu nagle dzwonek do drzwi, a w nich Leon,Maxi i Marco.
-Czesc dziewczyny –powiedzial Leon
-Czesc, widzieliscie Fran? –zapytalam
-Nie, a gdzie jest Francesca?! –wykrzyknal wkurzony i przerazony Marco
-Poszla z dostawca pomoc pozanosic  jakies pudla i nie wrocila. –powiedzialam cicho
-O nie, nie.! Musimy jej szukac! –powiedzieli razem chlopaki i pobiegli na dol. My tez, tylko ja zamknelam najpierw dom.

//  2 godz. pozniej  \\

Zrobilismy sobie przerwe pod blokiem.
-Znalezliscie Fran? –zapytalam
-Nie, nie znalezlismy. –odpowiedzieli wszyscy
-A gdzie jest Marco ? –zapytala Viola
-Pewnie szuka. Wiesz, pewnie jemu zalezy –powiedzial Leon
-Odpuscimy moze sobie szukanie? Jutro jej poszukamy –powiedzial Andres. I tak tez zrobilismy. Chlopaki pojechali z Andresem, a my poszlysmy do mnie.

*Francesca*
Jestesmy juz w naszym domu.
-Czemu to zrobiliscie? –zapytalam ze smiechem
-Chcialem spedzic czas z Toba –pocalowal mnie namietnie Marco. Zaczal rozpinac mi sukienke, a ja jego koszule.  Chwile pozniej bylismy cali nadzy. Skierowalismy sie do naszej sypialni i zrobilismy TO.

----------------------------------------------------------------------------------
Koniec! Podoba sie? Urodzinki Leona w nastepnym rozdziale :) Do zoba :)

poniedziałek, 25 listopada 2013

Opowiadanie , Rozdzial 24 ~ A to tak sie bawi?

*Jessica*
Pol nocy nie spalam i myslalam nad ta przeprowadzka. Chcialabym zamieszkac sama z Diego'iem. Kocham go i chce z nim mieszkac. Ktora to godzina.. ?  9:00. Oj, Diego . Niech wstaje.
-Kochanie, wstawaj -szepnelam. Ani rusz. Pocalowalam go w policzek. Kaciki jego ust sie podniosly.
-A to tak sie bawi? -zapytalam z sarkazmem. On mocno mnie przytulil i zblizyl swoja twarz do mojej. Po raz kolejny czulismy swoj oddech na twarzach. Juz mielismy dotknac swoich ust, ale przerwala nam mama Diego'a.
-Diego ... -spojrzala na nas. -A to tak sie pracuje? Powinienes byc w pracy -powiedziala zla Clara (mama Diego'a) i zatrzasnela drzwi
-Kotek, wiesz ze musisz isc do pracy? -powiedzialam smutnie
-Wiem -pocalowal mnie w policzek i wstal sie ubierac.
-Kochanie, zdecydowalam sie i chce sie przeprowadzic -powiedzialam z usmiechem a on wskoczyl do lozka i mnie przytulil.
-Dziekuje. Odwdziecze ci sie -pocalowal mnie lekko i dalej sie ubieral. Ja rowniez. Moze pojde do Violi? Samotna bedzie w tym domu. Tak, tak zrobie.


*Violetta*
Obudzilam sie. Obok mnie lezalo wielkie ciacho Leon.
-Spiaca krolewna wstala -cmoknal mnie w czolo
-Wiesz, wiecznie spac nie mozna -cmoknelam go w policzek
-Jak sie spalo? -zapytal i mnie przytulil
-Wspaniale, a tobie? -zapytalam
-Cudownie, ale za bardzo kopalas -powiedzial z usmiechem
-Ejj -dostal koksanca
-No co? Zartuje przeciez -powiedzial niewinnie
-Oj, ty moj gluptasie -cmoknelam go w policzek. -Co z praca? -zapytalam
-Nie wiem -westchnal. Poszlam do lazienki.Musze zadzwonic do Angie.

Rozmowa
~Czesc, tu Angie zostaw wiadomosc po sygnale~
-Czesc Angie. Dzisiaj mnie ani Leona nie bedzie w Stud!u. Na zebraniu bedziemy. Pamietasz o planie? Caluski Viola

//10 minut pozniej\\
Juz do wszystkich podzwonilam. Za 2 dni Leon ma urodziny. Szykujemy impreze niespodzianke. W sali, tam, gdzie odbylo sie wesele Marecesci. Maxi,Diego i Tomas zabiora Leona gdzies na miasto,a reszta bedzie przygotowywac przyjecie.... Moje myslenie przewal Leon
-Kotek!! Ile jeszcze!??? --stukal i pukal Leosiek
-Yyy... Juz ide -poszlam do sypialni, lecz Leon mnie zatrzymal
-Siedzialas ponad 10 minut i nadal w pidzamie!? -zapytal zdenerwowany
-Nie prawda. Zmylam krem z twarzy i nalozylam nowy. -powiedzialam zdezorientowana
-Niech ci bedzie -pocalowal mnie w policzek i poszedl do lazienki. Ja zas do kuchni zjesc sniadanie. Leon zszedl ze mna. Usiedlismy do stolu i zaczelismy jesc posilek.
-Kochanie, jak nazwiemy dziewczynke? -zapytal Leon
-Moze .... Hmmm.... Samantha (Samanta) ?? -zaproponowalam
-Nie zle, ale wole Margaret -powiedzial ze swoim usmiechem.
-Nieee . Moze .... -zawislam. -Olivia -powiedzialismy razem i sie zasmialismy
-To Olivia, a chlopca? -zapytalam
-David -odpowiedzial
-Nieee.... Kevin -powiedzialam
-Nieee -powiedzielismy wspolnie. -Jake! -dokonczylismy i sie cmoknelismy
-Slodkie imionka, slodcy rodzice i slodkie malenstwo -usmiechnelam sie
-No baa -odpowiedzialam i dalej spozywalismy posilek.

*Camila*
Jestem zdenerwowana. Emma moja okropna siostra ktora niszczy mi zycie jutro przyjezdza. Najpierw zabrala mi Broudwey'a, a teraz niech tylko sprobuje Andresa, to wlosy jej powyrywam. Zreszta nie tylko ja jestem nie w sosie. Andres tez jest jakis zdenerwowany. O wilku mowa. Juz idzie, do kuchni. Zatrzymalam go na schodach.
-Co jest kochanie? -zapytalam z troska
-Nic -powiedzial obojetnie
-Przeciez widze, mow -powiedzialam lagodnie
-Na naszym weselu bedzie niechciany gosc -powiedzial ze spuszczona glowa
-No wiem, Emma. -przewrocilam oczami
-Nie o nia chodzi -macnal reka
-A o kogo ? -usiadlam na fotel
-Broudweya -mruknal pod nosem
-BROUDWEY'A!!!??? -wstalam z fotela i krzyknelam. -Z jakiej to racji? -zapytalam uspokojona
-To moj kuzyn -powiedzial obojetnie
-CO?! -krzyknelam. -Czemu mi nie powiedziales? -zapytalam zdenerwowana
-Wieeeesz, w naszej rodzinie nikt sie do niego nie przyznaje -zasmialismy sie. Przytulilam go
- Achhh, ten moj Andres -cmoknelam go w policzek. Iiiii dzwonek do drzwi. Mialam juz isc otworzyc ale Andres mnie nie puscil
-No co? -zapytalam
-Niech se poczeka -przytulil mnie mocniej. I jeszcze raz ktos zadzwonil. Tym razem Andres otworzyl.
-CZEGO!? -krzyknal
-Milo witasz gosci -powiedziala Fran i weszla
-Czesc -przytulilam ja. -Czemu bez Marco? -zapytalam
-Juz idzie -pokazala na drzwi. Marco wszedl zasapany z jakimis torbami
-Ladnie meza urzadzilas -przewrocil Andres oczami. Wszyscy sie zasmiali, oprocz Marco.
-Haha -powiedzial zalosnie Marco i pudla jemu spadly.
-Co w nich jest? -zapytalam, a Andres pomogl mu podnosic te pudla
-Prezent -Fran usmiechnela sie. Spojrzalam na nia dziwnie
-Jaki? -zapytal Andres
-No dla mojego chrzesniaka -powiedziala Francesca
-Jakiego chrzesniaka??! -zapytalam zszokowana
-Marco -Francesca wskazala na Marco
-Francesca chce spodziewac sie u was dziecka -wydusil Marco, a Andres pomagal mu w tych pudlach
-CO!?- wykrzyknelam. -Fran, my nawet slubu nie wzielismy -powiedzialam nieco spokojniej
-No wiem, ale to na przyszlosc -powiedziala Francesca
-Ufff -przetarl czolo Marco. -Koniec! -powiedzial z ulga. -Kochana droga, jestes mi cos winna. -zwrocil sie Marco do Francesci
-A to sie zobaczy. -powiedziala. -Kochana, my juz zmykamy. Pa -pozegnalismy sie. Od razu poszlam do kuchni, zas Andres do salonu.
-KOCHANIE!! -zawolalam Andresa, a on przylecial jak wilk za jedzeniem.
-Co sie dzieje? -usmiechnal sie
-Urzadzamy wieczor kawalerski i paniejski? Oddzielnie! -zaproponowalam. On mnie namietnie pocalowal i poszedl na gore. Wiem, ze to znaczylo ''Tak'' . Juz dzwonie do dziewczyn :)


--------------------------------------------------------------------------------------------
Ka bum!
Napisalam.. Krotki i nudny, ale w nastepnym bedzie fajniej :) Mam nadzieje ze sie podoba :P Streszczalam sie poniewaz u mnie te awarie to .... MASAKRA!!
Do nastepnego :)))))

wtorek, 5 listopada 2013

Opowiadanie , Rozdzial 23 ~ Brodawka

*Violetta*
Obudzilam sie. Leon lezal obok mnie i gapil sie w sufit. Wtulilam sie w jego tors.
-Czesc skarbie -pocalowal mnie w czolo
-Czesc. Jak sie spalo? -zapytalam usmiechnieta
-Moglo byc lepiej -odpowiedzial obojetnie
-Czemu? -zapytalam ze smutkiem
-Nie wazne -machna reka i mnie objal
-Wazne -odpowiedzialam
-Nie wazne
-Wazne
-Nie wazne
-Nie wazne
-Wazne
-Ahaha! Wygralam. Opowiadaj -rozkazalam
-No bo o 21:00 Tomas przyszedl i mnie obudzil i poszlismy do pokoju Fede i Tomas zaczal mu grozic ze jesli sie zblizy do Lu to pozaluje -powiedzial Leon jednym tchem. Od razu wstalam i poszlam do sypialni Fede. Nie było go tam. Postanowiłam do niego zadzwonić.

Rozmowa
-Halo -powiedział obojętnie Fede
-Fede, co się dzieje? -zapytałam zdenerwowana
-Jak to? -zapytał zdezorientowany
-Czemu cię nie ma? -zapytałam
-Jestem u taty i Angie -powiedział
-Czemu? -zapytałam zszokowana
-Wyjasnie ci w Stud!u -odpowiedział
-Ale ja mam urlop macierzyński! -odpowiedziałam
-No to dzisiaj wpadnę do ciebie po 14:00 -rozłączył się

Pobieglam do Leona. Byl w garderobie. Wlasnie zakladal gacie.
-Puka sie -powiedzial
-Yyy... Puk puk -zasmialam sie. Objal mnie w talii.
-Wiesz ze cie kocham? -powiedzial slodziasnie
-Mmmm. Wiem. -pocalowalismy sie ^^ . Bylo przyjemnie. Po prostu cieplo jego ust i dotyk jego rak, oniesmielaja mnie. Kocham go ponad swoje zycie i tego nie zmienie. Niestety cos musialo nam przeszkodzic. Glownie to ze Leon musi isc do pracy.
-Kochanie. Musimy skonczyc -powiedzialam niechetnie. On mnie cmoknal w brzuch i dalej sie ubieral. Ja poszlam do kuchni cos zjesc. Jestem glodna jak diabli. Dzisiaj postanowilam zjesc po prostu platki kukurydziane. W koncu o siebie dbac musze. Usiadlam do stolu. Naprzeciwko mnie usiadl moj maz. Wcinal talerz zelkow z chlebem? On chyba chce ochrzan.
-Prosisz sie o ochrzan widze -powiedzialam spokojnie
-O chrzan tak, ale o ochrzan nie -powiedzial dumnie
-Czy ty jestes normalny?! Oddawaj to! - zabralam mu miske z zelkami
-O nie ty tez nie bedziesz ich jadla -probowal mi zabrac ale bylam szybsza. Wszystkie zelki wywalilam przez okno a w miske wsypalam fasole.
-Prosze, oto twoje zelki -odgarnelam wlosy i wzielam sie za jedzenie.
-Ej! -powiedzial jak dziecko
-Jedz! -rozkazalam. Zrobil tak jak chcialam.
-Juz-odsunal talerz
-Teraz daj buziaka -rozkazalam. Leon poslusznie wstal i mnie namietnie pocalowal
-Zadanie wykonane. Teraz do studia. -powiedzialam slodko
-Wiem moje pieknosci -
-O ktorej bedziesz? -zapytalam
-O 12:00-pocalowal mnie w policzek i poszedl. Sama w tym domu, bede sie nudzic. Ciekawe czy Naty idzie do pracy. Hmm. Zadzwonie do niej.

Rozmowa
-Halo- odebrala zaspana Natalia
-Czesc, idziesz dzisiaj do Stud!a ? -zapytalam
-Nie. -odpowiedziala
-To moze wpadniesz do mnie tak za 15 minut? -zaproponowalam
-Zgoda. To pa -rozlaczylismy sie

Przynajmniej bede miala towarzystwo. Dzwonek do drzwi. Otworzlam. Stala w nich Natalia z Maxim.
-Czesc, wchodzcie. -weszli. -A ty Maxi co nie w Studiu? -zapytalam zdziwiona
-Za godzine -odpowiedzial Maxi i usiadl na sofie,  a ja z Naty poszlysmy do kuchni
-I jak Naty pierwsza noc ciazowa? -zapytalam
-Fajnie -odpowiedziala wpatrzona w Maxiego. Walnelam ja w ramie.
-Alc! -krzyknela
-Punkt 1.Zero stosunkow seksualnych! -powiedzialam jej
-Czemu? -zapytala smutna Naty
-Nie sprzeczaj sie. Jaka herbate? -zapytalam
-Zwykla -odpowiedziala i poszla do salonu.
-A ty Maxi? -zawolalam
-Kawe -odpowiedzial. Po 5 minutach wszystko bylo gotowe.
-Prosze -podalam im napoje. Usiadlam na fotelu.
-Ktory to tydzien? -zapytalam
-6 -odpowiedzieli razem
-Acha -odpowiedzialam
-A co u Fede? W stud!u? -zapytala Natalia pijac herbate
-Nie, u Taty i Angie ale tymczasowo w Stud!o -odpowiedzialam
-Maxi, jedz juz do Studia -rozkazala Naty. Posluchal sie jej i pojechal. Wreszcie same.

*Leon*
Wlasnie minela pierwsza lekcja. Dzisiaj byla tylko rozgrzewka. Zaraz bedzie lekcja muzyki z Lu i Tomasem. Teraz mam wolna godzine. Zaraz i tak Diego i Maxi przyjdzie. O wilkach mowa.
-Siema -przybilismy zolwika
-Co tam? -zapytal
-Wolna godzina -polozylem nogi na stol, a tu nagle wchodzi Angie a ja sie wywracam. Nie fajnie.
-Dziendobry -wstalem i pocalowalem ja w reke. Diego zrobil to samo. Wychowani jestesmy ^^
-Witam. Wolna godzina patrze -powiedziala z usmiechem
-Tylko u mnie i u Diega-usmiechnelem sie szeroko, a Maxi poszedl na zajecia. Angie cos tam grzebała w papierach, a ja z Diego gapilismy się na siebie jak idioci i smialismy się z byle czego. O już przerwa. Wszyscy nauczyciele się zebrali do pokoju nauczycielskiego. Oprócz Broudwey'a. No i dobrze, niech ta brodawka więcej tu nie wraca.
-Słuchajcie, jutro o 16:00 po zajęciach jest zebranie. I Leon Violetta musi być. Maxi, Natalia również. Teraz was zwalniam z pracy, uczniów również bo mam za dużo rzeczy do zrobienia. To do zobaczenia -powiedziała Angeles i  wszyscy rozjechalismy się do domów.

//posiadłosć Verdas'ów.\\

-Już jestem! -krzyknąłem na cały dom. Nie usłyszałem odpowiedzi. Za mną wszedł Maxi.
-Jestem! -krzyknął na cały dom
-Dziewczyn nie ma? -zapytałem zdziwiony
-A nie widzisz? -zapytał idiotycznie. Usłyszelismy z naszej ''spiewalni'' (czyt. piwnicy) spiew dziewczyn. Pobieglismy tam od razu. No a jak. Dziewczyny spiewały jakąs piosenkę.

''Ya se donde quiero ir
Ya tengo claro que quiero decir
Es un estado que me hace bien
Biene de golpe me vas a etender..'' 

Przerwalismy im.
-Nie wiedziałem że w ciąży się pracuje, co nie Maximiliano? -powiedziałem poważnie/sarkastycznie
-Oczywiscie Leonardo -odpowiedzial powaznie/sarkastycznie Maxi. Tylko, co za Leonardo?
-Co?! -powiedzialem zdziwiony. -Leonardo?! -krzyknalem jeszcze glosniej
-No co? -powiedzial niewinnie
-Leonardo!? Moze jeszcze Leonardo da Vinci (la vinczi) ?! -krzyknalem. Viola i Naty smieja sie jak dzikie.
-O jejku, tylko chcialem powiedziec powaznie tak jak ty -powiedzial troszeczke zdenerwowany
-No dobra -przybilismy zolwika. -To nad czym pracujecie? -usiadlem obok Vilu, a Maxi obok Naty.
-Piosenka -odpowiedziala Natalia
-Widze -powiedzialem z sarkazmem
-Mamy juz pawie cala zwrotke. Zaspiewac? -zapytala Viola slodko
-Tak -pocalowalem ja w policzek.

''Ya se donde quiero ir  -Violetta
Ya tengo claro que quiero decir -Natalia
Es un estado que me hace bien -Violetta
Biene de golpe me vas a etender -Vilu,Natalia

Ahora te toca a ti -Violetta
Ya tienes claro que debes decir? -Violetta
Es alergia y es de bienestar -Natalia
Van copmidento en ser superstars -Natalia

Ya siento la energia
Que buena compania
Se siente el escenario 
Y el grito necesario'' -Razem

-No, no. Nie zle -zaczelismy klaskac (ja,Maxi) . Viola wstala i mnie czule pocalowala. Natalia zrobila to samo. No tylko ze pocalowala Maxi'ego.
-My juz pojdziemy. Pa -Naxi poszla, a my sami *-*
-Kochanie -zlapalem ja w pasie i pocalowalem w szyje. -Jak nasza fasolka? -zapytalem
-Dobrze, ale bedzie lepiej jesli mamusia bedzie szczesliwa -powiedziala
-A co trzeba do szczescia mamusi? -zapytalem i znow ja pocalowalem w szyje
-Chce wrocic do Stud!a -powiedziala
-Co to, to nie -zaprzeczylem. Wyrwala mi sie z rak.
-Czemu!? -krzyknela. -Za miesiac bede gnic w domu, prosze cie. Ja tesknie za Stud!em. -prosila Viola
-Kochanie ... -przerwala mi
-Nie to nie! Ale zapamietaj, ze spisz w salonie! -poszla na gore, a ja poszedlem do kuchni. Zglodnialem od tego wszystkiego. Ale nie moge tego tak zostawic. Postanowilem zadzwonic do Angeles. Moze ona przemowi jej do rozsadku.

Rozmowa
A: Czesc Leon, co sie dzieje?
L: Violetta chce do Stud!a. Przyjedz i przemow jej do rozsadku. Prosze
A: Oczywiscie, juz jade.

// 10 minut pozniej \\
Dzwonek. Otworzylem.
-Witaj. Dziekuje, ze przyszlas. Violetta jest na gorze w sypialni. -powiedzialem a ona poszla do niej. Mam nadzieje, ze jej sie uda.

*Violetta*
Leze i mysle nad sensem zycia.
-Czesc Violu. Wpuscisz mnie? -powiedziala Angie. Mam nadzieje . Mialam drzwi na kluczyk zeby Leon nie wszedl. Otworzylam drzwi.
-Czesc Angie. -zamknelam drzwi, a Angie usiadla na fotelu, ktory stal niedaleko lozka.
-Violu, juz wiem o wszystkim. Co cie tak ciagnie do studia? -zapytala z troska
-Angie, bylam tam tylko tydzien. Ja tesknie za uczniami, muzyka. Mam z Natalia piosenke. Jest swietna. Prosze. Mamy w glowie uklad do niej. Prosze Angie -blagalam ja
-Violu, ... -przerwalam jej
-Tak, wiem. Jestem w ciazy i nie moge nic robic tylko gnic w domu. Nie dziwie sie, ze kobiety w ciazy sa takie wkurzone, bo na nic im nie pozwalacie!! -krzyknelam. Angie mnie uciszyla.
-Violu, nie dalas mi dokonczyc -powiedziala. Kaciki ust sie podniosly.
-Czyli jest nadzieja? -zapytalam
-Tak, ale daj mi pogadac z Leonem - i poszla na dol. I musi gadac z Leonem, jakby sama nie miala mozgu.

*Leon*
Ciekawe jak im idzie. O Angeles.
-I jak? -podszedlem do niej
-Mam z toba pogadac. Ja sie zgadzam. Czemu ty nie? Za miesiac bedzie tu w domu. -powiedziala
-Nie! Jest w ciazy! Nie moja wina ze, sie nie zabezpieczala -powiedzialem wkurzony. Angie popatrzyla na mnie wrogo.
-C..co? -zapytalem zdezorientowany
-Nie wierze! Jestes okropny! Myslalam ze mnie kochasz, ze chcesz zalozyc ze mna rodzine! Nienawidze cie!-krzyknela Viola stojaca na schodach. Wlasnie pobiegla na gore. Pobieglismy za nia.
-Violu otworz. -powtarzalem w kolo
-Nie! Nie moja wina ze nie wiesz co mowic! -krzyknela. Miala racje.
-Kochanie, prosze. Jutro i tak idziesz do Studia -powiedzialem
-To fajnie, ale i tak spisz w salonie, a teraz idz!! -rozkazala. Nadal stalem.
-Angie, dziekuje ze przyszlas. Do zobaczenia -pozegnalismy sie i Angeles poszla. Zostalem opuszczony ja. Vilu wychodzi z sypialni z ... walizka! Zatrzymalem ja.
-Kochanie, co ty robisz? -zapytalem przerazony
-Wyprowadzam sie. Z nasza fasolka bedziemy mieszkac, bez ciebie! -dala nacisk na ''bez ciebie'' i zaczela schodzic ze schodow. Znow ja zatrzymalem
-Kochanie, prosze, ja cie kocham, kocham nasza fasolke. Po pros... -przerwala mi
-Nie Leon! Kochasz mnie, ale w lozku! -krzyknela i wybiegla z domu. Pobieglem za nia, lecz gdy bylem na dworzu juz jej nie widzialem. Nie wiem co ja zrobie.

*Ludmila*
Siedzimy z Tomim w salonie, wtuleni w siebie.
-Kochani.. -Tomas mi przerwal
-Csiii -przylozyl swoj palec do moich ust. -Nie potrzebne tu slowa -izaczal mnie calowac po szyi. Cicho pojekiwalam. Dzwonek. Ja pier*ziele.
-Kochanie, daj mi otworzyc -z niechecia wypuscil mnie. Przed drzwiami stala Viola z walizka! ;o
-Violus, co jest? -przytulilam ja
-Leon ... -powiedziala i sie rozryczala.
-Violu, wejdz do srodka i opowiedz co sie stalo -usiadlysmy na sofie
-Nie moge -wydusila.
-Tomi, idz pogadaj z Leonem -wyszeptalam mu na ucho a on poszedl do Verdas'a. Ciekawi mnie co on narobil tym razem.
-Viola, prosze. Opowiedz -poprosilam
-No bo, poprosilam Leona o powrot do studia, ale on sie uparl i powiedzial ze nie. Poszlam do pokoju. Potem przyszla Angie i prawie sie zgodzila, tylko musiala pogadac z Leonem. Ustalam na schodach i Leon powiedzial ''Nie! Jest w ciazy! Nie moja wina ze sie nie zabezpieczala'' i tak jeste tutajm -rozryczala sie.
-Kochana, nie przejmuj sie. Ale musisz do niego wrocic. Wiem ze cie kocha, i ze on ciebie. -mowilam z troska
-No dobra, ale robie to dla ciebie -otarla lze i poszlismy razem do jej domu.

//Dom Verdas'ow\\
Jestesmy juz w mieszkaniu. Poszlysmy do sypialni Leonetty. Rozpakowalismy ubrania Violu i zaczelismy szukac Leona. Poszlysmy do piwnicy, tam gdzie stoi billard, a tam co? Leon lezal na ziemi, a obok niego pusta butelka po tabletkach.
-Niee!!!!!!!! -krzyknela Viola i usiadla obok niego. Zlapala go za reke i plakala.
-Tomas dzwon po karetke!! -krzyknelam do niego
-Dzwonilem. O juz sa -powiedzial. Lekarze wpadli do domu jak dzicy. Tomas przyprowadzil ich do piwnicy. Zabrali Leona do karetki. Wyszlismy na zewnatrz.
-Ja jade z wami! -wpakowala sie do karetki Viola a ja za nia.
-Prosimy, jestesmy rodzina Leona. -opanowalam Viole. Napisalam do Tommiego:
''Tomas, zamknij dom Leona i Violi i czekaj w domu na moj telefon''   
Viola ciezko oddychala.
-Violus, uspokuj sie. Wszystko bedzie dobrze -uspokojalam ja
-Naprawde? -zapytala z nutka nadzieji
-Tak -powiedzialam z usmiechem i sie przytulilismy.
-Juz jestesmy na miejscu -rzekl jeden z lekarzy. Wyszlysmy pierwsze i poszlysmy do szpitala. Leona wprowadzili na oddzial. Czekalismy niecierpliwie.

// 2 godz pozniej\\

Jest juz 20:00. Viola spi na moim ramieniu. O, idzie lekarz.W koncu.
-I jak? Co jest? -zapytalam szeptem, bo nie chcialam budzic Vilu
-Juz jest wszystko dobrze. Juz mozna go wypisac ze szpitala, lecz nie moze pracowac przez 3 dni. -powiedzial lekarz i przyszedl Leon. Usiadl obok Vilu i wzial ja za reke.

*Leon*
-Czesc slonce -pocalowalem Vilu w czolo
-Leon -rzucila mi sie na szyje Viola. -Kochanie, czemu to zrobiles? -zapytala
-Czulem, ze zycie nie ma sensu -powiedzialem
-Kochanie, w malzenstwach zdarzaja sie klotnie, ale to nie jest powod do samobojstwa
-Wiem, ze zle zrobilem , a jak wyszlas z ta walizka, poczulem ze moje zycie nie ma sensu, ze ja nie mam sensu. Nic innego mi nie zostalo. Uwierz mi, nie chcialem tego powieciec, ale tak jakos. Chce zebys uczyla w Studiu, nawet jak jestes w ciazy, ale boje sie , ze nie wytrzymasz. Wiesz ze kobiety w ciazy sa nerwowe. Jeszcze raz ... -przepraszalem, az Viola mi przerwala to namietnym pocalunkiem
-Kocham cie, kochalam i zawsze bede kochac. Zapamietaj to-przytulila mnie, a ja ja
-Przepraszam was, ale musze wam to przerwac. Tomas juz po nas przyjechal. Pojechalismy do domu.

*Diego*
Siedzimy z Jess u mnie w domu i TV ogladamy. Oczywiscie musi byc Lara,mama i tata.
-Kochanie, pojdziesz ze mna sie napic? -zaproponowalem Jess. Zgodzila sie.
//w kuchni\\
-Skarbie, moze sie przeprowadzimy?  Bedziemy mieszkac sami -objalem ja w talii
-Tez bym chciala, tylko gdzie? -zapytala
-Na przeciwko Leona i Violi jest pusta willa. Moglibysmy tam zamieszkac -powiedzialem z usmiechem
-Diego, ale musimy to przemyslec -polozyle swoje zgrabne rece na moich ramionach
-Tak, wiem, ale chcialem ci to zaproponowac. Mamy czas do przemyslen do urodzin Leona -powiedzialem
-Czyli kiedy? -zapytala
-Za tydzien podejmujemy decyzje -powiedzialem
-Zgadzam sie -usmiechnela sie. Nasze usta zblizaly sie do siebie. Juz czulismy swoje oddechy na twarzy, ale Lara wtargnela do kuchni.
-Czesc. O, przepraszam. Nie chcialam przeszkadzac -wlala wode w szklanke i poszla do salonu. My poszlismy spac. Jest juz 23:00. Jestem troche zmeczony.


--------------------------------------------------------------------------
Konieec :) Podoba sie? Mam nadzieje ze tak. Dlugi? Dlugi :) Nie wiem co powiedziec. Hmm. Do nastepnrgo ;>

piątek, 1 listopada 2013

Opowiadanie , Rozdzial 22 ~ Skoncz!

*Violetta*
Jest juz ranek. Leon nadal spi. Ktora to godzina. 5:00. Ojojoj. To musze poczekac na sniadanko. A co ja , niech wstaje.
-Leon, wstawaj. -powiedzialam mu na ucho
-Co znowu!? -krzyknal cicho
-Idz po zakupy -rozkazalam
-Jest -spojrzal na zegar wiszacy nad lozkiem. - 5:00, a mialem isc o 8:00 -powiedzial
-Ale ja jestem glodna! -krzyknelam cicho
-Dobrze kochanie -wstal, ubral sie i poszedl po zakupy. Niespodziewanie zasnelam.

*Leon*
Ide sobie na zakupy i zauwazylem Fede i Lu na lawce. Gadali. Ciekawe o czym. Podeszlem do nich i ich podsluchiwalem i podgladalem.
-Ludmilo -powiedzial Fede i zlapal ja za reke. -Kocham cie. Prosze wroc do mnie. -dokonczyl
-NIE! -zabrala reke. -Jestem z Tomasem i koniec! -wstala i poszla. W moja strone. Przykulem sie do
drzewa. Na szczescie mnie nie zauwazyla. Fede pobiegl za nia. Nie mam zamiaru tu stac i poszedlem do sklepu. Weszlem do sklepu. Zaczalem szukac listy zakupow. Nie ma. Zajrzalem do kurtki. Uff. Jest. A juz sie balem ze jej nie ma. Kupilem to co potrzeba i wrocilem do domu. Gdy do niego zaszlem, jak zwykle krzyknalem:
-Juz jestem! -nikt nie odpowiedzial. A tylko ona zasnie, to nie wiem co. Odlozylem zakupy na stol i poszedlem na gore do sypialni, No a jak. Vilu spi. I pocoz to ja szedlem tak wczesnie? Nie wazne. Poszedlem do sypialni Fede. Nie ma go. Pewnie gada z Lu. Musze go o nia powypytywac. O do domu wszedl Federico. Ide do niego. Chcial postawic noge na stopniu ale go zatrzymalem.
-A gdzie dziendobry? -usmiechnelem sie kwasno
-Czesc. Zjemy sniadanie? Jestem glodny -odpowiedzial
-Tak -usiedlismy do stolu. Zjadlem platki, a Fede kanapki
-Sluchaj. Musimy pogadac. POWAZNIE -dalem nacisk na slowo ''powaznie''
-Tak -odpowiedzial zaklopotany
-Podsluchiwalem Ciebie i Ludmi w parku. Wytlumacz mi o co chodzi, bo jak Tomas sie o tym dowie to strach sie bac -opowiedzialem mu o co cho
-Leon nie wnikaj -powiedzial
-Wnikam, chyba chcesz zeby Tomas ci nogi z dupy powyrywal
-Nie nie chce. Ale to jest tak. Kiedy przyjechalem do was na kolacje poczulem cos do Ludmily. Poczulem, ze jest miloscia mojego zycia. Poprostu czuje do niej to, co kiedys czulem. -wyjasnil rozzalony Feder
-Ale ona jest z Tomasem! -odopowiedzialem
-Ile razy to slyszalem. Moze masz racje, ma meza i was, a ja wyjezdzam niedlugo i to nie ma sensu. Zamknijmy temat. Jaka plec? -odpowiedzial
-Nie widzisz? Jestem mezczyzna! -odpowiedzialem zbulwersowany
-U dziecka -przewrocil oczami
-A. Nie wiem. Zaraz 6 miesiac -powiedzialem. Vilu zeszla na dol
-Czesc skarbie. -pocalowala mnie w policzek. -Kupiles ... -przerwalem
-Tak -pocalowalem ja. Poszla rozpakowac zakupy. Wyjela pierwszy produkt.
-Leon -powiedziala lagodnie. -Co to ma byc? -zapytala wkurzona
-Czosnkowy pasztet -odpowiedzialem dumnie
-Ja cie prosilam o pasztet czosnkowy a nie o czosnkowy pasztet! Jestes niewiarygodny! Nie lubie czosnkowego pasztetu tylko pasztet czosnkowy! Co ja sie z toba mam! -krzyczala. Wstalem i ja przytulilem.
-Kochanie, to nie ma zadnej roznicy. -powiedzialem spokojnie
-Jak nie ma?! -krzyknela
-Czosnkowy pasztet, a pasztet czosnkowy to to samo.-powiedzialem. Spojrzala na opakowanie
-Pisze wyraznie ''Czosnkowy pasztet''! -krzyknela
-Kociak, sprobuj -rozkazalem.Otworzyla opakowanie, wziela widelec i sprobowala.
-Hmm. Masz racje. Musze cie czesciej wysylac na zakupy -poszla szczesliwa do salonu.
-Ej, a co ze sniadaniem ? -zapytalem ale nie odpowiedziala. Pewnie nie uslyszala. Zjadlem juz sniadanie. Fede tez. Posprzatalem i poszedlem do Vilu. Ogladala wiadomosci.
-Kochanie, co bedziemy dzisiaj robic? -objalem ja
-Moze pojdziemy do Haredia? Albo Ponte? -zaproponowala
-Bedziemy Ponte przeszkadzac. -powiedzialem. Zadzwonil dzwonek do drzwi. Cami i Andres.
-Witajcie. Zapraszam -weszli. Zawolalem Vilu ze mamy gosci. Przyleciala od razu. Przywitala sie z nimi i usiedlismy do stolu.
-Mozecie zadzwonic do Haredia, Ponte i Dominguez? -zapytala Cami
-Tak, oczywiscie -poszla zadzwonic Viola. Jaka ona slodka *-* . Zadzwonil dzwonek do drzwi.I znowu otworzylem.
-O witam Dominguez'ow -przywitalem sie. Weszli do srodka i usiedli przy Camili i Andresie. I znowu dzwonek. Musze zamieszkac przy drzwiach.
-WCHODZCIE! -warknalem do Haredi i Ponte.
-Nie denerwuj sie tak -powiedzial Maxi
-Ma ktos jeszcze przyjsc? -zapytalem zdenerwowany
-Nie kochanie -pocalowala mnie Viola.
-Mmmm -mruczalem jak kotek
-Skoncz! -powiedziala Viola i usiedlismy do stolu
-Moze kawy, herbaty? -zapytala Viola
-Nie dziekujemy -wstala Cami z Andresem
-Chcielibysmy zaprosic was na nasz slub -zaczela Cami
-Bardzo milo nam bedzie, jesli wpadniecie. Wszelkie informacje sa w zaproszeniu -dokonczyl Andres a my zaczelismy im gratulowac. Po szopce usiedlismy do stolu. Ponte wstali. Co znowu sie zenia?
-My tez mamy dla was nowine. -powiedzial Maxi i objal Naty
-Spodziewamy sie dziecka -dokonczyla Natalia i sie cmokneli.
-Oooo -oooczaly dziewczyny XD. I znowu gratulowalismy. Viola zaparzyla kawy i herbaty i spedzilismy spolnie godzine. Potem wszyscy sie rozeszli. Jest dopiero 19:00 . Fede gdzies poszedl. Ja z Vilu poszlismy tylko i wylacznie spac. Jak ona to i ja. Mocno ja przytulilem i zasnalem.

*Federico*
Jestem pod domem Ludmily. Zadzwonilem do Tomasa jako Justin Bieber ze chcialby z nim sie teraz spotkac. O, w koncu wyszedl. Wslizgnalem sie do domu Ludmi. Poszedlem jej szukac. Spi na kanapie. Obudzilem ja calusem w policzek.
-Czesc Tom... -powiedziala slodko -Fede! -krzyknela zdziwiona.
-Czesc kochanie -probowalem ja pocalowac ale sie odsunela. -Co jest ? -zapytalem smutny
-Wyjdz! -pokazala reka na drzwi -Wyjdz! -krzyknela jeszcze glosniej. Wyszedlem i poszedlem do domu.

*Tomas*
Stoje pod Stud!em i czekam na Biebera. Nagle dzwoni telefon.
-Kochanie, wracaj do domu. Musze ci cos powiedziec! -rozkazala Lu. Rozlaczylem sie i pojechalem jak najszybciej do domu.

// w domu \\
Wpadlem do domu jak szalony. Ludmila siedziala zaplakana na kanapie. Usiadlem obok niej i ja przytulilem.
-Co sie dzieje kochanie? -zapytalem zatroskany
-Federico -powiedziala zaplakana. Wstalem i poszedlem zly do domu Verdas'ow. Nie chce im robic zmieszania, ale Federico mnie dobija. Wpadlem jak dziki. Nikogo nie bylo. Poszedlem do sypialni Leonetty. Podszedlem do Leona .
-Wstawaj! -wyszeptalem mu na ucho. Zerwal sie. Wyszlismy z sypialni, Wszystko mu wytlumaczylem i poszedlem do Fede pokoju. On za mna, ale zeby mnie powstrzymac. Jestem juz u Fede. Wzialem go za fraki.
-Co ty jej zrobiles.?! -grozilem mu. Leon sie bacznie przygladal
-Komu? -zapytal zdezorientowany Federico
-Jak to komu? Ludmile!
-Nic -powiedzial przestraszony
-Jak to nic!? Myslisz ze moja zona klamie!? Przyznaj sie!
-Probowalem pocalowac, nic wiecej, przysiegam -powiedzial przerazony Fede. Puscilem go.
-Tylko!? Nie masz prawa zblizac sie do mnie ano Ludmily, jasne?
-T..tak. -powiedzial i poszedlem do domu. Nie chcialem tego ale to bylo silniejsze ode mnie. W domu. Ludmila spi. Polozylem sie obok niej i zasnelismy.

------------------------------------------------------------------------------------------
Ka bum! Nudny ;/ Ale wazne ze jest. Nastepny niedlugo ;p Mam nadzieje ze sie podoba ;) Do nastepnego :D

sobota, 26 października 2013

Opowiadanie , Rozdzial 21 ~ Jak na razie.

*Ludmila*
Obudzilam sie. Chcialam sie wtulic sie w tors mojego meza lecz go nie bylo. Nie lezalam ani chwili dluzej i pomaszerowalam do kuchni. Tam tez go nie ma! Gdzie sie on podziewa? Poszlam do lazienki zalatwic

poranne sprawy. Weszlam do niej. Drzwi same sie zamknely a zza nich wyskoczyl Tomi. Przygwozdzil mnie do sciany i zaczal mnie calowac po szyi. Jak ja uwielbiam jego cieplo ust. Jego rece powedrowaly ku moich piersi. Moje zas ku jego guzikow od koszuli. Niestety musialam to przerwac. Zsunelam sie w dol i wyszlam pod nim.
-Kochanie, a piknik? -zapytalam
-Musimy? -zapytal zniechecony Tomas
-Tak -pocalowalam go w policzek i poszlam sie ubrac na gore. Wybralam pomaranczowa sukienke i zlote dodatki. Oraz moja zolta torbe oczywiscie. Bez niej nigdzie sie nie ruszam. Weszlam do swojej garderoby po buty a tam stoi zablakany Tomas.
-Tobie co znowu? -zapytalam
-Nie moge znalezc swoich spodni! -powiedzial naburmuszony
-Moze dlatego ze to jest moja garderoba?! -odpowiedzialam jeszcze bardziej naburmuszona
-Aaaa. To dlatego sa tu same seksowne kiecki. -uszczypnal mnie za posladek i poszedl do swojej garderoby. Bosszzz. Z kim ja sie ozenilam? Z Tomim. Ktorego Kocham. Po 10 minutach bylismy gotowi. Poszlismy wiec do Verdasow.

*Violetta*
Glupi dzwonek do drzwi! Wgl kto to tak wczesnie dzwoni do drzwi?? Nie lezalam tylko poszlam otworzyc, bo moj maz nie raczyl ruszyc tylka z lozka. Przed drzwiami stoja Haredia.
-CO CHCECIE?! -zapytalam niemal krzyczac
-Witaj -odpowiedziala Lu
-Przepraszam. Wejdzcie. Ja juz sie ogarniam. Leona tez musze wyciagnac z lozka. Wy sie rozgosccie, a ja ide po Leona. -oznajmilam i zrobilam to co mialam. Leon walczyl, jak pies o kawalek chleba.
-Kochanie wstawaj!!! -krzyczalam
-Oj. Skoro tak ladnie prosisz. -podniosl glowe. -Nie! -i zanurzyl sie w poduszce.
-Leonie Verdasie! Wstawaj! -krzyknelam
-Nie -powiedzial jak jakis debil i zaczal smiac sie do poduszki
-Nie no ja nie wyrabiam.! -powiedzialam pod nosem. Pomyslalam , ze trzeba lagodniej. Polozylam sie obok niego.
-Kochanie moje. -powiedzialam bardzo lagodnie. -WSTAWAJ! -krzyknelam i odkrylam go spod koca. Nadal nie zadzialalo. Poszlam po kubek wody. Gdy weszlam do sypialni i mialam oblac Leona, nagle wparowal Tomas.
-Ochocho. Widze ze sie rozkreciacie. -usiadl obok Leona. Oczywiscie musieli sie zasmiac i ptzybic zolwika. No bo ja inaczej.
-Nie zartuj sobie i mi pomoz. -powiedzialam zlosliwie, ale lagodnie
-Wstane, jesli dostane nagrode. -powiedzial Leon i sie usmiechna szyderczo
-Slucham. -pokazalam mu kubek z woda
-JUZ WSTAJE! -zerwal sie z lozka i pobiegl do toalety. Co ja z nim mam? Tomas sie smial jak glupi.
-I co powtorka z rozrywki? -zapytalam zalosnie
-A czemu nie? -powiedzial idiotycznie
-To sie zobaczy. -powiedzialam . -Ludmila! -zawolalam Lu. Wparowala do sypialni jak dzika, a Tomas nadal sie smial.
-Co sie dzieje? -zapytala zdezorientowana
-Czy on cos dzisia bral? -zapytalam
-Najwyzej Ludmile, nic wiecej. -powiedzial i sie zasmial
-Ale smieszne. -powiedzialam zalosnie
-No co, to moja nowa odmiana narkotykow. -powiedzial i podszel do Ludmily.
-Nie no ja dzwonie po Ponte i ide budzic Fede bo mam dosc tych zartow. -pomaszerowalam do sypialni Fede, a Lu karcila Tomasa za takie zachowanie. No i dobrze.

*Fede*
Jestem w łazience i biorę prysznic. Ale krzyków to słychać.  Darmowe radio komediowe. Ktos idzie do pokoju. To pewnie Vilu.
-Fede! -zawołała mnie moja kuzynka
-Biorę prysznic! -odpowiedziałem
-Aha, to ja idę -oznajmiła i poszła, a ja nucilem sobie pod nosem
''Luz,camara y accion
Luz,camara y accion
Muy precicos movedizos
Con los pies levanta el piso.''
Fajna nuta na nowy singiel. Tylko potrzebna mi bedzie jakas fajna dziewczyna do teledysku. Ludmila! Tak, to jest to. Tylko ciekawe czy sie zgodzi. Na pewno. Wlasnie skonczylem brac prysznic. Ubralem sie, poczesalem, umylem zeby i poszlem do salonu. Nikogo tam nie bylo. Poszlem wiec do sypialni Leonetty. Strzal w 10! Tomas siedzial na lozku a Lu obok niego. Siedzieli objeci i zaczepiali siebie nawzajem. Vilu chodzila jak nakrecona. Zatrzymalem ja lapiac ja za reke.
-Uspokuj sie Violu. Jestes w ciazy! -powiedzialem spokojnie
-Masz racje. -usiadla na lozko i zakryla twarz w dlonie. -Przepraszam. Poprostu dzwonie do Ponte od 10 minut i nikt nie odbiera. -powiedziala i polozyla sie. Dobrze jej to zrobi.
-Ja pojde do nich. -wyszedl z lazienki Leon. -Osobiscie. -dodal patrzac na Tomasa. -Z Tomasem. -machnal reka i poszli do Naxi, a ja rozmawialem z dziewczynami.

*Tomas*
Jestesmy pod domem Ponte.
-Jak myslisz, co oni robia? -zapytalem

-A jak myslisz? Jak ostatni raz poszedlem po nich zeby pomogli zrobic kolacje... -urwal mu sie glos. -A co ja opowiadam. Sam sie dowiesz. -zadzwonil do drzwi
-I co? Nikt nie otwie... -przerwal mi Leon
-Cicho! Ja tu dzialam -powiedzial
-Slychac tylko pojekiwania Naa... -i znow przerwal
-Cicho! -uciszyl mnie. Ja go uciszee.
-MOMENT! -odkrzyknal Maximiliano. Otworzyla Natalia. Byla w samym staniku i stringach? Zaczelismy sie smiac.
-No pieknie. -powiedziala Naty.
-Wiem, przystojni jestesmy. -powiedzielismy razem i udawalismy ze odgarniamy wlosy
-Hahaha! -powiedziala zalosnie Naty
-Powiedz zeby poszli. Zajeci jestesmy. -powiedzial Maxi, a Natalia zatrzasnela drzwi. Haha, ciekawe co Leon tym razem wymysli.

*Natalia*
No jakas powtorka z rozrywki.
-Maxi, ale to nie znaczy ze musimy konczyc. -usmiechnelam sie szyderczo.Polozyl mnie na plecy i nachylil sie nade mna.
-No wiem. -powiedzial i zblizal sie do moich ust az tu nagle przez okno stoja Leon i Tomas i sie smieja jak dzicy. No bo my dzisiaj w salonie ogladalismy film i do tego doszlo.
-Nie no znowu!? -wykrzyknelismy do siebie. Wstalam ,zaslonilam firanke i poszlam do Maxiego.
-Teraz nikt nam nie przeszkodzi. -polozylam sie na nim i zaczelismy to czego nie skonczylismy.

*Leon*
O jejku. Uhuhu. Dobra Verdas. Okej. Juz sie uspokoilem. Poslzismy do mojego domu. Nie mielismy ochoty patrxec nadal na ten cyrk. To znaczy mielismy, ale Ludmila zadzwonila wiec. ej trzeba sie bac. Wbieglismy do salonu jak dzicy.
-Jestesmy! -krzyknelismy.Siedziala tam Vilu,Lu,Diego,Jess i Fede.
-I co? -zapytala Viola. Spojrzalem na Diega , a on zaczal ryc.
-A. Widac ze Dieon (Leon i Diego) juz sie dogadali! -powiedziala Viola zla jak nie wiem.
-Violu... -przerwal sobie sam Diego. -Nie zrozumiesz -machnal reka. Ludmila wstala, wziela Tomasa za fraki i krzyczala mu w twarz.:
-Gadaj, albo wiesz co!
-No dobraaa. -powiedzial zirytowany Tomas. -Oni wiesz co. -powiedzial
-Aha. -puscila go
-Idziemy do nich! -powiedziala

//posiadlosc Ponte\\
Stoimy pod domem i krzyczymy:.
-Wyjsc z salonu! -i tak wkolo, az ktos otworzyl. Po 5 minutach otworzyla Nata i Maxi.
-Juz idziemy! -powiedziala zla i wyszli do nas.
-No to jestescie zalatwieni na caly dzien -powiedzial Tomas
-Jak na razie. -dodal Diego i przybilismy zolwika. Za to dostalem w glowe od Vilu
-To nie ja! -krzyknalem
-Zasluzyles. -powiedziala Lu
-Musimy jeszcze zajsc do domu wziac rzeczy i juz mozemy ruszac na piknik. -wziela mnie za reke Vilu i poszlismy. Reszta za nami.

//5 minut pozniej\\
Jestesmy juz na miejscu.Ale jestem glodny. Rozlozylismy koc i zarlo. Wzialem sie za kanapki, ale jak mialem wziac jedna z nich dostalem po palcach od Violi.
-Poczekaj -powiedziala
-No dobra -przewrocilem oczami.Viola wstala i pokazala mi wzrok ktory oznaczal ''Ale juz''  a ja jej wzrok ''Winna mi cos bedziesz'' i wstalem.
-Zebralismy sie tutaj, aby cieszyc sie obecnoscia Federica. -zaczeli bic brawa. Nie wiem za co, a tak za przemowe. Ale to tyle? . -Zostaje z nami na miesiac. Teraz wzniesmy toast za Federico'a! -wypilismy szklanke soku. Kurdeee. Wodki nie wzialem. Usiedlismy i gadalismy itd. Bardzo fajnie nam czas sie spedzalo.

*Ludmila*
Wcinam salatke.
-Ludmilo, mozemy pogadac? -zapytal szeptem Fede
-No dobra. -odpowiedzialam szeptem. -Przepraszamy was na chwile. -wstalam razem z Fede i usiedlismy na lawce przy fontannie, ktora byla bardzo daleko.
-Slucham -powiedzialam obojetnie
-Ludmila. Wiem ze masz meza, ze sie kochacie, ale ja czuje ze... -przerwalam mu
-Nie! Federcio, jestes tu tylo miesiac. Wyjedziesz i zapomnisz o mnie. Bede dla ciebie tylko przygoda, a ja strace przez to Tomasa! -wstalam i poszlam do reszty przyjaciol. Fede nadal siedzial na lawce.Usiadlam obok Tomiego i polozylam glowe na jego ramieniu.
-Po piersze gdzie jest Fede, a po drugie co chcial? -zapytal Tomas. Musial zapytac.
-W domu ci powiem. -powiedzialam mu na ucho i cmoknelam go w policzek. O, telefon.

//Rozmowa\\
-Halo -ja
-Czesc. Nie przeszkadzam? -Cami
-Nie, a co sie stalo? -ja
-Bedziecie jutro w domu? Po zajeciach? -Cami
-Tak. -ja
-To fajnie. Pa -Cami

-Kto to? -zapytal Leon
-Cami. Pytala sie czy bedziemy jutro w domu. -powiedzialam
-Aha. Violus.. -powiedzial do Vilu Leon
-Co znowu?! Nie widzisz ze jem?! -krzyknela Viola
-Ach ta ciaza. Dobrze ze to juz 5 miasiac. -przewrocil oczami Diego
-A co do 5 miasiaca. Plec znana? -zapytala Jessica
-Yyy. Nie -powiedziala dziwnie Viola. Pewnie juz ja zna. Tylko sie nie chwali. -O Fede idzie! -dodala. I musial usiasc obok mnie.
-Ej, moze bysmy juz sie zbierali? Zimno sie robi. -oznajmil Maxi
-Masz racje. -wstala Viola i zaczela sprzatac. Zlapalam ja za reke i zrobilam tak, aby usiadla.
-A co chce sie dokonczyc to co sie zaczelo? -powiedzial ze smiechem Tomas i sie plec meska usmiala. Oprocz Ponte.
-A co cie to! -powiedzial Maxi
-Koniec tematu. A ty Leon tez taki swiety to nie jestes. -upomniala Leona Vilu. Wszyscy wzieli sie za sprzatanie. Dopiero o 18:00 bylismy w domach. Nic innego nie zrobilam tylko poszlam sie polozyc spac. Tomas polozyl sie obok mnie.
-Co chcial Federico? -zapytal zly Tomas. Jakby wiedzial ze kiedys razem bylismy
-No bo.. ten.. No bo tak. Usiedlismy na lawke i on mowi: ''Ludmila. Wiem ze masz meza, ze sie kochacie, ale ja czuje ze...'' i mu przerwalam: ''Nie! Federcio, jestes tu tylo miesiac. Wyjedziesz i zapomnisz o mnie. Bede dla ciebie tylko przygoda, a ja strace przez to Tomasa!'' i przyszlam do was. Przepraszam cie Tomas. -przytulilam go
-Nie masz za co przepraszac. Nawet do niczego nie doszlo. Mam nadzieje. -powiedzial i jeszcze mocniej mnie przytulil. Zasnelismy w swoich objeciach.

*Violetta*
Jestesmy juz w domu. Fede poszedl do swojego pokoju.
-Leon jutro idziesz do sklepu. Z rana! -powiedzialam wchodzac do kuchni
-Nie ma mowy! -zaprzeczyl
-Sluchaj. Jestem w ciazy, nie mam ochoty ... -chodzilam jak glupia po kuchni i wymienialam. Leon mnie zatrzymal.
-Kochanie. Wiesz ze cie kocham. Ale nie chce mi sie wstawac o 6:00 rano. Moze o 7:00? Prosze -powiedzial Leon
-No dobrze. Zaraz dam ci liste. -poszlam do szafki po liste. Podalam mu ja do rak. Dziwnie spojrzal.
-Duzo tego. -wyszezyl oczy
-No tak -pocalowalam go w policzek. -Chodzmy wziac prysznic. -wzielam go za reke i poszlismy do lazienki. Po odswiezeniu polozylismy sie spac.

------------------------------------------------------------------------------------------------
Ka bum! Podoba sie? Mam nadzieje ze tak. Mi sie srednio podoba. Mam wene, ale na dalsze rozdzialy, nie te wstepne. Zzapraszam do mojego nowego bloga . :) Do nastepnego ;3

Obserwatorzy

Chat~!~