*Violetta*
Obudzilam sie. Leon lezal obok mnie i gapil sie w sufit. Wtulilam sie w jego tors.
-Czesc skarbie -pocalowal mnie w czolo
-Czesc. Jak sie spalo? -zapytalam usmiechnieta
-Moglo byc lepiej -odpowiedzial obojetnie
-Czemu? -zapytalam ze smutkiem
-Nie wazne -machna reka i mnie objal
-Wazne -odpowiedzialam
-Nie wazne
-Wazne
-Nie wazne
-Nie wazne
-Wazne
-Ahaha! Wygralam. Opowiadaj -rozkazalam
-No bo o 21:00 Tomas przyszedl i mnie obudzil i poszlismy do pokoju Fede i Tomas zaczal mu grozic ze jesli sie zblizy do Lu to pozaluje -powiedzial Leon jednym tchem. Od razu wstalam i poszlam do sypialni Fede. Nie było go tam. Postanowiłam do niego zadzwonić.
Rozmowa
-Halo -powiedział obojętnie Fede
-Fede, co się dzieje? -zapytałam zdenerwowana
-Jak to? -zapytał zdezorientowany
-Czemu cię nie ma? -zapytałam
-Jestem u taty i Angie -powiedział
-Czemu? -zapytałam zszokowana
-Wyjasnie ci w Stud!u -odpowiedział
-Ale ja mam urlop macierzyński! -odpowiedziałam
-No to dzisiaj wpadnę do ciebie po 14:00 -rozłączył się
Pobieglam do Leona. Byl w garderobie. Wlasnie zakladal gacie.
-Puka sie -powiedzial
-Yyy... Puk puk -zasmialam sie. Objal mnie w talii.
-Wiesz ze cie kocham? -powiedzial slodziasnie
-Mmmm. Wiem. -pocalowalismy sie ^^ . Bylo przyjemnie. Po prostu cieplo jego ust i dotyk jego rak, oniesmielaja mnie. Kocham go ponad swoje zycie i tego nie zmienie. Niestety cos musialo nam przeszkodzic. Glownie to ze Leon musi isc do pracy.
-Kochanie. Musimy skonczyc -powiedzialam niechetnie. On mnie cmoknal w brzuch i dalej sie ubieral. Ja poszlam do kuchni cos zjesc. Jestem glodna jak diabli. Dzisiaj postanowilam zjesc po prostu platki kukurydziane. W koncu o siebie dbac musze. Usiadlam do stolu. Naprzeciwko mnie usiadl moj maz. Wcinal talerz zelkow z chlebem? On chyba chce ochrzan.
-Prosisz sie o ochrzan widze -powiedzialam spokojnie
-O chrzan tak, ale o ochrzan nie -powiedzial dumnie
-Czy ty jestes normalny?! Oddawaj to! - zabralam mu miske z zelkami
-O nie ty tez nie bedziesz ich jadla -probowal mi zabrac ale bylam szybsza. Wszystkie zelki wywalilam przez okno a w miske wsypalam fasole.
-Prosze, oto twoje zelki -odgarnelam wlosy i wzielam sie za jedzenie.
-Ej! -powiedzial jak dziecko
-Jedz! -rozkazalam. Zrobil tak jak chcialam.
-Juz-odsunal talerz
-Teraz daj buziaka -rozkazalam. Leon poslusznie wstal i mnie namietnie pocalowal
-Zadanie wykonane. Teraz do studia. -powiedzialam slodko
-Wiem moje pieknosci -
-O ktorej bedziesz? -zapytalam
-O 12:00-pocalowal mnie w policzek i poszedl. Sama w tym domu, bede sie nudzic. Ciekawe czy Naty idzie do pracy. Hmm. Zadzwonie do niej.
Rozmowa
-Halo- odebrala zaspana Natalia
-Czesc, idziesz dzisiaj do Stud!a ? -zapytalam
-Nie. -odpowiedziala
-To moze wpadniesz do mnie tak za 15 minut? -zaproponowalam
-Zgoda. To pa -rozlaczylismy sie
Przynajmniej bede miala towarzystwo. Dzwonek do drzwi. Otworzlam. Stala w nich Natalia z Maxim.
-Czesc, wchodzcie. -weszli. -A ty Maxi co nie w Studiu? -zapytalam zdziwiona
-Za godzine -odpowiedzial Maxi i usiadl na sofie, a ja z Naty poszlysmy do kuchni
-I jak Naty pierwsza noc ciazowa? -zapytalam
-Fajnie -odpowiedziala wpatrzona w Maxiego. Walnelam ja w ramie.
-Alc! -krzyknela
-Punkt 1.Zero stosunkow seksualnych! -powiedzialam jej
-Czemu? -zapytala smutna Naty
-Nie sprzeczaj sie. Jaka herbate? -zapytalam
-Zwykla -odpowiedziala i poszla do salonu.
-A ty Maxi? -zawolalam
-Kawe -odpowiedzial. Po 5 minutach wszystko bylo gotowe.
-Prosze -podalam im napoje. Usiadlam na fotelu.
-Ktory to tydzien? -zapytalam
-6 -odpowiedzieli razem
-Acha -odpowiedzialam
-A co u Fede? W stud!u? -zapytala Natalia pijac herbate
-Nie, u Taty i Angie ale tymczasowo w Stud!o -odpowiedzialam
-Maxi, jedz juz do Studia -rozkazala Naty. Posluchal sie jej i pojechal. Wreszcie same.
*Leon*
Wlasnie minela pierwsza lekcja. Dzisiaj byla tylko rozgrzewka. Zaraz bedzie lekcja muzyki z Lu i Tomasem. Teraz mam wolna godzine. Zaraz i tak Diego i Maxi przyjdzie. O wilkach mowa.
-Siema -przybilismy zolwika
-Co tam? -zapytal
-Wolna godzina -polozylem nogi na stol, a tu nagle wchodzi Angie a ja sie wywracam. Nie fajnie.
-Dziendobry -wstalem i pocalowalem ja w reke. Diego zrobil to samo. Wychowani jestesmy ^^
-Witam. Wolna godzina patrze -powiedziala z usmiechem
-Tylko u mnie i u Diega-usmiechnelem sie szeroko, a Maxi poszedl na zajecia. Angie cos tam grzebała w papierach, a ja z Diego gapilismy się na siebie jak idioci i smialismy się z byle czego. O już przerwa. Wszyscy nauczyciele się zebrali do pokoju nauczycielskiego. Oprócz Broudwey'a. No i dobrze, niech ta brodawka więcej tu nie wraca.
-Słuchajcie, jutro o 16:00 po zajęciach jest zebranie. I Leon Violetta musi być. Maxi, Natalia również. Teraz was zwalniam z pracy, uczniów również bo mam za dużo rzeczy do zrobienia. To do zobaczenia -powiedziała Angeles i wszyscy rozjechalismy się do domów.
//posiadłosć Verdas'ów.\\
-Już jestem! -krzyknąłem na cały dom. Nie usłyszałem odpowiedzi. Za mną wszedł Maxi.
-Jestem! -krzyknął na cały dom
-Dziewczyn nie ma? -zapytałem zdziwiony
-A nie widzisz? -zapytał idiotycznie. Usłyszelismy z naszej ''spiewalni'' (czyt. piwnicy) spiew dziewczyn. Pobieglismy tam od razu. No a jak. Dziewczyny spiewały jakąs piosenkę.
''Ya se donde quiero ir
Ya tengo claro que quiero decir
Es un estado que me hace bien
Biene de golpe me vas a etender..''
Przerwalismy im.
-Nie wiedziałem że w ciąży się pracuje, co nie Maximiliano? -powiedziałem poważnie/sarkastycznie
-Oczywiscie Leonardo -odpowiedzial powaznie/sarkastycznie Maxi. Tylko, co za Leonardo?
-Co?! -powiedzialem zdziwiony. -Leonardo?! -krzyknalem jeszcze glosniej
-No co? -powiedzial niewinnie
-Leonardo!? Moze jeszcze Leonardo da Vinci (la vinczi) ?! -krzyknalem. Viola i Naty smieja sie jak dzikie.
-O jejku, tylko chcialem powiedziec powaznie tak jak ty -powiedzial troszeczke zdenerwowany
-No dobra -przybilismy zolwika. -To nad czym pracujecie? -usiadlem obok Vilu, a Maxi obok Naty.
-Piosenka -odpowiedziala Natalia
-Widze -powiedzialem z sarkazmem
-Mamy juz pawie cala zwrotke. Zaspiewac? -zapytala Viola slodko
-Tak -pocalowalem ja w policzek.
''Ya se donde quiero ir -Violetta
Ya tengo claro que quiero decir -Natalia
Es un estado que me hace bien -Violetta
Biene de golpe me vas a etender -Vilu,Natalia
Ahora te toca a ti -Violetta
Ya tienes claro que debes decir? -Violetta
Es alergia y es de bienestar -Natalia
Van copmidento en ser superstars -Natalia
Ya siento la energia
Que buena compania
Se siente el escenario
Y el grito necesario'' -Razem
-No, no. Nie zle -zaczelismy klaskac (ja,Maxi) . Viola wstala i mnie czule pocalowala. Natalia zrobila to samo. No tylko ze pocalowala Maxi'ego.
-My juz pojdziemy. Pa -Naxi poszla, a my sami *-*
-Kochanie -zlapalem ja w pasie i pocalowalem w szyje. -Jak nasza fasolka? -zapytalem
-Dobrze, ale bedzie lepiej jesli mamusia bedzie szczesliwa -powiedziala
-A co trzeba do szczescia mamusi? -zapytalem i znow ja pocalowalem w szyje
-Chce wrocic do Stud!a -powiedziala
-Co to, to nie -zaprzeczylem. Wyrwala mi sie z rak.
-Czemu!? -krzyknela. -Za miesiac bede gnic w domu, prosze cie. Ja tesknie za Stud!em. -prosila Viola
-Kochanie ... -przerwala mi
-Nie to nie! Ale zapamietaj, ze spisz w salonie! -poszla na gore, a ja poszedlem do kuchni. Zglodnialem od tego wszystkiego. Ale nie moge tego tak zostawic. Postanowilem zadzwonic do Angeles. Moze ona przemowi jej do rozsadku.
Rozmowa
A: Czesc Leon, co sie dzieje?
L: Violetta chce do Stud!a. Przyjedz i przemow jej do rozsadku. Prosze
A: Oczywiscie, juz jade.
// 10 minut pozniej \\
Dzwonek. Otworzylem.
-Witaj. Dziekuje, ze przyszlas. Violetta jest na gorze w sypialni. -powiedzialem a ona poszla do niej. Mam nadzieje, ze jej sie uda.
*Violetta*
Leze i mysle nad sensem zycia.
-Czesc Violu. Wpuscisz mnie? -powiedziala Angie. Mam nadzieje . Mialam drzwi na kluczyk zeby Leon nie wszedl. Otworzylam drzwi.
-Czesc Angie. -zamknelam drzwi, a Angie usiadla na fotelu, ktory stal niedaleko lozka.
-Violu, juz wiem o wszystkim. Co cie tak ciagnie do studia? -zapytala z troska
-Angie, bylam tam tylko tydzien. Ja tesknie za uczniami, muzyka. Mam z Natalia piosenke. Jest swietna. Prosze. Mamy w glowie uklad do niej. Prosze Angie -blagalam ja
-Violu, ... -przerwalam jej
-Tak, wiem. Jestem w ciazy i nie moge nic robic tylko gnic w domu. Nie dziwie sie, ze kobiety w ciazy sa takie wkurzone, bo na nic im nie pozwalacie!! -krzyknelam. Angie mnie uciszyla.
-Violu, nie dalas mi dokonczyc -powiedziala. Kaciki ust sie podniosly.
-Czyli jest nadzieja? -zapytalam
-Tak, ale daj mi pogadac z Leonem - i poszla na dol. I musi gadac z Leonem, jakby sama nie miala mozgu.
*Leon*
Ciekawe jak im idzie. O Angeles.
-I jak? -podszedlem do niej
-Mam z toba pogadac. Ja sie zgadzam. Czemu ty nie? Za miesiac bedzie tu w domu. -powiedziala
-Nie! Jest w ciazy! Nie moja wina ze, sie nie zabezpieczala -powiedzialem wkurzony. Angie popatrzyla na mnie wrogo.
-C..co? -zapytalem zdezorientowany
-Nie wierze! Jestes okropny! Myslalam ze mnie kochasz, ze chcesz zalozyc ze mna rodzine! Nienawidze cie!-krzyknela Viola stojaca na schodach. Wlasnie pobiegla na gore. Pobieglismy za nia.
-Violu otworz. -powtarzalem w kolo
-Nie! Nie moja wina ze nie wiesz co mowic! -krzyknela. Miala racje.
-Kochanie, prosze. Jutro i tak idziesz do Studia -powiedzialem
-To fajnie, ale i tak spisz w salonie, a teraz idz!! -rozkazala. Nadal stalem.
-Angie, dziekuje ze przyszlas. Do zobaczenia -pozegnalismy sie i Angeles poszla. Zostalem opuszczony ja. Vilu wychodzi z sypialni z ... walizka! Zatrzymalem ja.
-Kochanie, co ty robisz? -zapytalem przerazony
-Wyprowadzam sie. Z nasza fasolka bedziemy mieszkac, bez ciebie! -dala nacisk na ''bez ciebie'' i zaczela schodzic ze schodow. Znow ja zatrzymalem
-Kochanie, prosze, ja cie kocham, kocham nasza fasolke. Po pros... -przerwala mi
-Nie Leon! Kochasz mnie, ale w lozku! -krzyknela i wybiegla z domu. Pobieglem za nia, lecz gdy bylem na dworzu juz jej nie widzialem. Nie wiem co ja zrobie.
*Ludmila*
Siedzimy z Tomim w salonie, wtuleni w siebie.
-Kochani.. -Tomas mi przerwal
-Csiii -przylozyl swoj palec do moich ust. -Nie potrzebne tu slowa -izaczal mnie calowac po szyi. Cicho pojekiwalam. Dzwonek. Ja pier*ziele.
-Kochanie, daj mi otworzyc -z niechecia wypuscil mnie. Przed drzwiami stala Viola z walizka! ;o
-Violus, co jest? -przytulilam ja
-Leon ... -powiedziala i sie rozryczala.
-Violu, wejdz do srodka i opowiedz co sie stalo -usiadlysmy na sofie
-Nie moge -wydusila.
-Tomi, idz pogadaj z Leonem -wyszeptalam mu na ucho a on poszedl do Verdas'a. Ciekawi mnie co on narobil tym razem.
-Viola, prosze. Opowiedz -poprosilam
-No bo, poprosilam Leona o powrot do studia, ale on sie uparl i powiedzial ze nie. Poszlam do pokoju. Potem przyszla Angie i prawie sie zgodzila, tylko musiala pogadac z Leonem. Ustalam na schodach i Leon powiedzial ''Nie! Jest w ciazy! Nie moja wina ze sie nie zabezpieczala'' i tak jeste tutajm -rozryczala sie.
-Kochana, nie przejmuj sie. Ale musisz do niego wrocic. Wiem ze cie kocha, i ze on ciebie. -mowilam z troska
-No dobra, ale robie to dla ciebie -otarla lze i poszlismy razem do jej domu.
//Dom Verdas'ow\\
Jestesmy juz w mieszkaniu. Poszlysmy do sypialni Leonetty. Rozpakowalismy ubrania Violu i zaczelismy szukac Leona. Poszlysmy do piwnicy, tam gdzie stoi billard, a tam co? Leon lezal na ziemi, a obok niego pusta butelka po tabletkach.
-Niee!!!!!!!! -krzyknela Viola i usiadla obok niego. Zlapala go za reke i plakala.
-Tomas dzwon po karetke!! -krzyknelam do niego
-Dzwonilem. O juz sa -powiedzial. Lekarze wpadli do domu jak dzicy. Tomas przyprowadzil ich do piwnicy. Zabrali Leona do karetki. Wyszlismy na zewnatrz.
-Ja jade z wami! -wpakowala sie do karetki Viola a ja za nia.
-Prosimy, jestesmy rodzina Leona. -opanowalam Viole. Napisalam do Tommiego:
''Tomas, zamknij dom Leona i Violi i czekaj w domu na moj telefon''
Viola ciezko oddychala.
-Violus, uspokuj sie. Wszystko bedzie dobrze -uspokojalam ja
-Naprawde? -zapytala z nutka nadzieji
-Tak -powiedzialam z usmiechem i sie przytulilismy.
-Juz jestesmy na miejscu -rzekl jeden z lekarzy. Wyszlysmy pierwsze i poszlysmy do szpitala. Leona wprowadzili na oddzial. Czekalismy niecierpliwie.
// 2 godz pozniej\\
Jest juz 20:00. Viola spi na moim ramieniu. O, idzie lekarz.W koncu.
-I jak? Co jest? -zapytalam szeptem, bo nie chcialam budzic Vilu
-Juz jest wszystko dobrze. Juz mozna go wypisac ze szpitala, lecz nie moze pracowac przez 3 dni. -powiedzial lekarz i przyszedl Leon. Usiadl obok Vilu i wzial ja za reke.
*Leon*
-Czesc slonce -pocalowalem Vilu w czolo
-Leon -rzucila mi sie na szyje Viola. -Kochanie, czemu to zrobiles? -zapytala
-Czulem, ze zycie nie ma sensu -powiedzialem
-Kochanie, w malzenstwach zdarzaja sie klotnie, ale to nie jest powod do samobojstwa
-Wiem, ze zle zrobilem , a jak wyszlas z ta walizka, poczulem ze moje zycie nie ma sensu, ze ja nie mam sensu. Nic innego mi nie zostalo. Uwierz mi, nie chcialem tego powieciec, ale tak jakos. Chce zebys uczyla w Studiu, nawet jak jestes w ciazy, ale boje sie , ze nie wytrzymasz. Wiesz ze kobiety w ciazy sa nerwowe. Jeszcze raz ... -przepraszalem, az Viola mi przerwala to namietnym pocalunkiem
-Kocham cie, kochalam i zawsze bede kochac. Zapamietaj to-przytulila mnie, a ja ja
-Przepraszam was, ale musze wam to przerwac. Tomas juz po nas przyjechal. Pojechalismy do domu.
*Diego*
Siedzimy z Jess u mnie w domu i TV ogladamy. Oczywiscie musi byc Lara,mama i tata.
-Kochanie, pojdziesz ze mna sie napic? -zaproponowalem Jess. Zgodzila sie.
//w kuchni\\
-Skarbie, moze sie przeprowadzimy? Bedziemy mieszkac sami -objalem ja w talii
-Tez bym chciala, tylko gdzie? -zapytala
-Na przeciwko Leona i Violi jest pusta willa. Moglibysmy tam zamieszkac -powiedzialem z usmiechem
-Diego, ale musimy to przemyslec -polozyle swoje zgrabne rece na moich ramionach
-Tak, wiem, ale chcialem ci to zaproponowac. Mamy czas do przemyslen do urodzin Leona -powiedzialem
-Czyli kiedy? -zapytala
-Za tydzien podejmujemy decyzje -powiedzialem
-Zgadzam sie -usmiechnela sie. Nasze usta zblizaly sie do siebie. Juz czulismy swoje oddechy na twarzy, ale Lara wtargnela do kuchni.
-Czesc. O, przepraszam. Nie chcialam przeszkadzac -wlala wode w szklanke i poszla do salonu. My poszlismy spac. Jest juz 23:00. Jestem troche zmeczony.
--------------------------------------------------------------------------
Konieec :) Podoba sie? Mam nadzieje ze tak. Dlugi? Dlugi :) Nie wiem co powiedziec. Hmm. Do nastepnrgo ;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz