piątek, 1 listopada 2013

Opowiadanie , Rozdzial 22 ~ Skoncz!

*Violetta*
Jest juz ranek. Leon nadal spi. Ktora to godzina. 5:00. Ojojoj. To musze poczekac na sniadanko. A co ja , niech wstaje.
-Leon, wstawaj. -powiedzialam mu na ucho
-Co znowu!? -krzyknal cicho
-Idz po zakupy -rozkazalam
-Jest -spojrzal na zegar wiszacy nad lozkiem. - 5:00, a mialem isc o 8:00 -powiedzial
-Ale ja jestem glodna! -krzyknelam cicho
-Dobrze kochanie -wstal, ubral sie i poszedl po zakupy. Niespodziewanie zasnelam.

*Leon*
Ide sobie na zakupy i zauwazylem Fede i Lu na lawce. Gadali. Ciekawe o czym. Podeszlem do nich i ich podsluchiwalem i podgladalem.
-Ludmilo -powiedzial Fede i zlapal ja za reke. -Kocham cie. Prosze wroc do mnie. -dokonczyl
-NIE! -zabrala reke. -Jestem z Tomasem i koniec! -wstala i poszla. W moja strone. Przykulem sie do
drzewa. Na szczescie mnie nie zauwazyla. Fede pobiegl za nia. Nie mam zamiaru tu stac i poszedlem do sklepu. Weszlem do sklepu. Zaczalem szukac listy zakupow. Nie ma. Zajrzalem do kurtki. Uff. Jest. A juz sie balem ze jej nie ma. Kupilem to co potrzeba i wrocilem do domu. Gdy do niego zaszlem, jak zwykle krzyknalem:
-Juz jestem! -nikt nie odpowiedzial. A tylko ona zasnie, to nie wiem co. Odlozylem zakupy na stol i poszedlem na gore do sypialni, No a jak. Vilu spi. I pocoz to ja szedlem tak wczesnie? Nie wazne. Poszedlem do sypialni Fede. Nie ma go. Pewnie gada z Lu. Musze go o nia powypytywac. O do domu wszedl Federico. Ide do niego. Chcial postawic noge na stopniu ale go zatrzymalem.
-A gdzie dziendobry? -usmiechnelem sie kwasno
-Czesc. Zjemy sniadanie? Jestem glodny -odpowiedzial
-Tak -usiedlismy do stolu. Zjadlem platki, a Fede kanapki
-Sluchaj. Musimy pogadac. POWAZNIE -dalem nacisk na slowo ''powaznie''
-Tak -odpowiedzial zaklopotany
-Podsluchiwalem Ciebie i Ludmi w parku. Wytlumacz mi o co chodzi, bo jak Tomas sie o tym dowie to strach sie bac -opowiedzialem mu o co cho
-Leon nie wnikaj -powiedzial
-Wnikam, chyba chcesz zeby Tomas ci nogi z dupy powyrywal
-Nie nie chce. Ale to jest tak. Kiedy przyjechalem do was na kolacje poczulem cos do Ludmily. Poczulem, ze jest miloscia mojego zycia. Poprostu czuje do niej to, co kiedys czulem. -wyjasnil rozzalony Feder
-Ale ona jest z Tomasem! -odopowiedzialem
-Ile razy to slyszalem. Moze masz racje, ma meza i was, a ja wyjezdzam niedlugo i to nie ma sensu. Zamknijmy temat. Jaka plec? -odpowiedzial
-Nie widzisz? Jestem mezczyzna! -odpowiedzialem zbulwersowany
-U dziecka -przewrocil oczami
-A. Nie wiem. Zaraz 6 miesiac -powiedzialem. Vilu zeszla na dol
-Czesc skarbie. -pocalowala mnie w policzek. -Kupiles ... -przerwalem
-Tak -pocalowalem ja. Poszla rozpakowac zakupy. Wyjela pierwszy produkt.
-Leon -powiedziala lagodnie. -Co to ma byc? -zapytala wkurzona
-Czosnkowy pasztet -odpowiedzialem dumnie
-Ja cie prosilam o pasztet czosnkowy a nie o czosnkowy pasztet! Jestes niewiarygodny! Nie lubie czosnkowego pasztetu tylko pasztet czosnkowy! Co ja sie z toba mam! -krzyczala. Wstalem i ja przytulilem.
-Kochanie, to nie ma zadnej roznicy. -powiedzialem spokojnie
-Jak nie ma?! -krzyknela
-Czosnkowy pasztet, a pasztet czosnkowy to to samo.-powiedzialem. Spojrzala na opakowanie
-Pisze wyraznie ''Czosnkowy pasztet''! -krzyknela
-Kociak, sprobuj -rozkazalem.Otworzyla opakowanie, wziela widelec i sprobowala.
-Hmm. Masz racje. Musze cie czesciej wysylac na zakupy -poszla szczesliwa do salonu.
-Ej, a co ze sniadaniem ? -zapytalem ale nie odpowiedziala. Pewnie nie uslyszala. Zjadlem juz sniadanie. Fede tez. Posprzatalem i poszedlem do Vilu. Ogladala wiadomosci.
-Kochanie, co bedziemy dzisiaj robic? -objalem ja
-Moze pojdziemy do Haredia? Albo Ponte? -zaproponowala
-Bedziemy Ponte przeszkadzac. -powiedzialem. Zadzwonil dzwonek do drzwi. Cami i Andres.
-Witajcie. Zapraszam -weszli. Zawolalem Vilu ze mamy gosci. Przyleciala od razu. Przywitala sie z nimi i usiedlismy do stolu.
-Mozecie zadzwonic do Haredia, Ponte i Dominguez? -zapytala Cami
-Tak, oczywiscie -poszla zadzwonic Viola. Jaka ona slodka *-* . Zadzwonil dzwonek do drzwi.I znowu otworzylem.
-O witam Dominguez'ow -przywitalem sie. Weszli do srodka i usiedli przy Camili i Andresie. I znowu dzwonek. Musze zamieszkac przy drzwiach.
-WCHODZCIE! -warknalem do Haredi i Ponte.
-Nie denerwuj sie tak -powiedzial Maxi
-Ma ktos jeszcze przyjsc? -zapytalem zdenerwowany
-Nie kochanie -pocalowala mnie Viola.
-Mmmm -mruczalem jak kotek
-Skoncz! -powiedziala Viola i usiedlismy do stolu
-Moze kawy, herbaty? -zapytala Viola
-Nie dziekujemy -wstala Cami z Andresem
-Chcielibysmy zaprosic was na nasz slub -zaczela Cami
-Bardzo milo nam bedzie, jesli wpadniecie. Wszelkie informacje sa w zaproszeniu -dokonczyl Andres a my zaczelismy im gratulowac. Po szopce usiedlismy do stolu. Ponte wstali. Co znowu sie zenia?
-My tez mamy dla was nowine. -powiedzial Maxi i objal Naty
-Spodziewamy sie dziecka -dokonczyla Natalia i sie cmokneli.
-Oooo -oooczaly dziewczyny XD. I znowu gratulowalismy. Viola zaparzyla kawy i herbaty i spedzilismy spolnie godzine. Potem wszyscy sie rozeszli. Jest dopiero 19:00 . Fede gdzies poszedl. Ja z Vilu poszlismy tylko i wylacznie spac. Jak ona to i ja. Mocno ja przytulilem i zasnalem.

*Federico*
Jestem pod domem Ludmily. Zadzwonilem do Tomasa jako Justin Bieber ze chcialby z nim sie teraz spotkac. O, w koncu wyszedl. Wslizgnalem sie do domu Ludmi. Poszedlem jej szukac. Spi na kanapie. Obudzilem ja calusem w policzek.
-Czesc Tom... -powiedziala slodko -Fede! -krzyknela zdziwiona.
-Czesc kochanie -probowalem ja pocalowac ale sie odsunela. -Co jest ? -zapytalem smutny
-Wyjdz! -pokazala reka na drzwi -Wyjdz! -krzyknela jeszcze glosniej. Wyszedlem i poszedlem do domu.

*Tomas*
Stoje pod Stud!em i czekam na Biebera. Nagle dzwoni telefon.
-Kochanie, wracaj do domu. Musze ci cos powiedziec! -rozkazala Lu. Rozlaczylem sie i pojechalem jak najszybciej do domu.

// w domu \\
Wpadlem do domu jak szalony. Ludmila siedziala zaplakana na kanapie. Usiadlem obok niej i ja przytulilem.
-Co sie dzieje kochanie? -zapytalem zatroskany
-Federico -powiedziala zaplakana. Wstalem i poszedlem zly do domu Verdas'ow. Nie chce im robic zmieszania, ale Federico mnie dobija. Wpadlem jak dziki. Nikogo nie bylo. Poszedlem do sypialni Leonetty. Podszedlem do Leona .
-Wstawaj! -wyszeptalem mu na ucho. Zerwal sie. Wyszlismy z sypialni, Wszystko mu wytlumaczylem i poszedlem do Fede pokoju. On za mna, ale zeby mnie powstrzymac. Jestem juz u Fede. Wzialem go za fraki.
-Co ty jej zrobiles.?! -grozilem mu. Leon sie bacznie przygladal
-Komu? -zapytal zdezorientowany Federico
-Jak to komu? Ludmile!
-Nic -powiedzial przestraszony
-Jak to nic!? Myslisz ze moja zona klamie!? Przyznaj sie!
-Probowalem pocalowac, nic wiecej, przysiegam -powiedzial przerazony Fede. Puscilem go.
-Tylko!? Nie masz prawa zblizac sie do mnie ano Ludmily, jasne?
-T..tak. -powiedzial i poszedlem do domu. Nie chcialem tego ale to bylo silniejsze ode mnie. W domu. Ludmila spi. Polozylem sie obok niej i zasnelismy.

------------------------------------------------------------------------------------------
Ka bum! Nudny ;/ Ale wazne ze jest. Nastepny niedlugo ;p Mam nadzieje ze sie podoba ;) Do nastepnego :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Chat~!~