Obudzilam sie. Chcialam sie wtulic sie w tors mojego meza lecz go nie bylo. Nie lezalam ani chwili dluzej i pomaszerowalam do kuchni. Tam tez go nie ma! Gdzie sie on podziewa? Poszlam do lazienki zalatwic
-Kochanie, a piknik? -zapytalam
-Musimy? -zapytal zniechecony Tomas
-Tak -pocalowalam go w policzek i poszlam sie ubrac na gore. Wybralam pomaranczowa sukienke i zlote dodatki. Oraz moja zolta torbe oczywiscie. Bez niej nigdzie sie nie ruszam. Weszlam do swojej garderoby po buty a tam stoi zablakany Tomas.
-Tobie co znowu? -zapytalam
-Nie moge znalezc swoich spodni! -powiedzial naburmuszony
-Moze dlatego ze to jest moja garderoba?! -odpowiedzialam jeszcze bardziej naburmuszona
-Aaaa. To dlatego sa tu same seksowne kiecki. -uszczypnal mnie za posladek i poszedl do swojej garderoby. Bosszzz. Z kim ja sie ozenilam? Z Tomim. Ktorego Kocham. Po 10 minutach bylismy gotowi. Poszlismy wiec do Verdasow.
*Violetta*
Glupi dzwonek do drzwi! Wgl kto to tak wczesnie dzwoni do drzwi?? Nie lezalam tylko poszlam otworzyc, bo moj maz nie raczyl ruszyc tylka z lozka. Przed drzwiami stoja Haredia.
-CO CHCECIE?! -zapytalam niemal krzyczac
-Witaj -odpowiedziala Lu
-Przepraszam. Wejdzcie. Ja juz sie ogarniam. Leona tez musze wyciagnac z lozka. Wy sie rozgosccie, a ja ide po Leona. -oznajmilam i zrobilam to co mialam. Leon walczyl, jak pies o kawalek chleba.
-Kochanie wstawaj!!! -krzyczalam
-Oj. Skoro tak ladnie prosisz. -podniosl glowe. -Nie! -i zanurzyl sie w poduszce.
-Leonie Verdasie! Wstawaj! -krzyknelam
-Nie -powiedzial jak jakis debil i zaczal smiac sie do poduszki
-Nie no ja nie wyrabiam.! -powiedzialam pod nosem. Pomyslalam , ze trzeba lagodniej. Polozylam sie obok niego.
-Kochanie moje. -powiedzialam bardzo lagodnie. -WSTAWAJ! -krzyknelam i odkrylam go spod koca. Nadal nie zadzialalo. Poszlam po kubek wody. Gdy weszlam do sypialni i mialam oblac Leona, nagle wparowal Tomas.
-Ochocho. Widze ze sie rozkreciacie. -usiadl obok Leona. Oczywiscie musieli sie zasmiac i ptzybic zolwika. No bo ja inaczej.
-Nie zartuj sobie i mi pomoz. -powiedzialam zlosliwie, ale lagodnie
-Wstane, jesli dostane nagrode. -powiedzial Leon i sie usmiechna szyderczo
-Slucham. -pokazalam mu kubek z woda
-JUZ WSTAJE! -zerwal sie z lozka i pobiegl do toalety. Co ja z nim mam? Tomas sie smial jak glupi.
-I co powtorka z rozrywki? -zapytalam zalosnie
-A czemu nie? -powiedzial idiotycznie
-To sie zobaczy. -powiedzialam . -Ludmila! -zawolalam Lu. Wparowala do sypialni jak dzika, a Tomas nadal sie smial.
-Co sie dzieje? -zapytala zdezorientowana
-Czy on cos dzisia bral? -zapytalam
-Najwyzej Ludmile, nic wiecej. -powiedzial i sie zasmial
-Ale smieszne. -powiedzialam zalosnie
-No co, to moja nowa odmiana narkotykow. -powiedzial i podszel do Ludmily.
-Nie no ja dzwonie po Ponte i ide budzic Fede bo mam dosc tych zartow. -pomaszerowalam do sypialni Fede, a Lu karcila Tomasa za takie zachowanie. No i dobrze.
*Fede*
Jestem w łazience i biorę prysznic. Ale krzyków to słychać. Darmowe radio komediowe. Ktos idzie do pokoju. To pewnie Vilu.
-Fede! -zawołała mnie moja kuzynka
-Biorę prysznic! -odpowiedziałem
-Aha, to ja idę -oznajmiła i poszła, a ja nucilem sobie pod nosem
''Luz,camara y accion
Luz,camara y accion
Muy precicos movedizos
Con los pies levanta el piso.''
Fajna nuta na nowy singiel. Tylko potrzebna mi bedzie jakas fajna dziewczyna do teledysku. Ludmila! Tak, to jest to. Tylko ciekawe czy sie zgodzi. Na pewno. Wlasnie skonczylem brac prysznic. Ubralem sie, poczesalem, umylem zeby i poszlem do salonu. Nikogo tam nie bylo. Poszlem wiec do sypialni Leonetty. Strzal w 10! Tomas siedzial na lozku a Lu obok niego. Siedzieli objeci i zaczepiali siebie nawzajem. Vilu chodzila jak nakrecona. Zatrzymalem ja lapiac ja za reke.
-Uspokuj sie Violu. Jestes w ciazy! -powiedzialem spokojnie
-Masz racje. -usiadla na lozko i zakryla twarz w dlonie. -Przepraszam. Poprostu dzwonie do Ponte od 10 minut i nikt nie odbiera. -powiedziala i polozyla sie. Dobrze jej to zrobi.
-Ja pojde do nich. -wyszedl z lazienki Leon. -Osobiscie. -dodal patrzac na Tomasa. -Z Tomasem. -machnal reka i poszli do Naxi, a ja rozmawialem z dziewczynami.
*Tomas*
Jestesmy pod domem Ponte.
-Jak myslisz, co oni robia? -zapytalem
-A jak myslisz? Jak ostatni raz poszedlem po nich zeby pomogli zrobic kolacje... -urwal mu sie glos. -A co ja opowiadam. Sam sie dowiesz. -zadzwonil do drzwi
-I co? Nikt nie otwie... -przerwal mi Leon
-Cicho! Ja tu dzialam -powiedzial
-Slychac tylko pojekiwania Naa... -i znow przerwal
-Cicho! -uciszyl mnie. Ja go uciszee.
-MOMENT! -odkrzyknal Maximiliano. Otworzyla Natalia. Byla w samym staniku i stringach? Zaczelismy sie smiac.
-No pieknie. -powiedziala Naty.
-Wiem, przystojni jestesmy. -powiedzielismy razem i udawalismy ze odgarniamy wlosy
-Hahaha! -powiedziala zalosnie Naty
-Powiedz zeby poszli. Zajeci jestesmy. -powiedzial Maxi, a Natalia zatrzasnela drzwi. Haha, ciekawe co Leon tym razem wymysli.
*Natalia*
No jakas powtorka z rozrywki.
-Maxi, ale to nie znaczy ze musimy konczyc. -usmiechnelam sie szyderczo.Polozyl mnie na plecy i nachylil sie nade mna.
-No wiem. -powiedzial i zblizal sie do moich ust az tu nagle przez okno stoja Leon i Tomas i sie smieja jak dzicy. No bo my dzisiaj w salonie ogladalismy film i do tego doszlo.
-Nie no znowu!? -wykrzyknelismy do siebie. Wstalam ,zaslonilam firanke i poszlam do Maxiego.
-Teraz nikt nam nie przeszkodzi. -polozylam sie na nim i zaczelismy to czego nie skonczylismy.
*Leon*
O jejku. Uhuhu. Dobra Verdas. Okej. Juz sie uspokoilem. Poslzismy do mojego domu. Nie mielismy ochoty patrxec nadal na ten cyrk. To znaczy mielismy, ale Ludmila zadzwonila wiec. ej trzeba sie bac. Wbieglismy do salonu jak dzicy.
-Jestesmy! -krzyknelismy.Siedziala tam Vilu,Lu,Diego,Jess i Fede.
-I co? -zapytala Viola. Spojrzalem na Diega , a on zaczal ryc.
-A. Widac ze Dieon (Leon i Diego) juz sie dogadali! -powiedziala Viola zla jak nie wiem.
-Violu... -przerwal sobie sam Diego. -Nie zrozumiesz -machnal reka. Ludmila wstala, wziela Tomasa za fraki i krzyczala mu w twarz.:
-Gadaj, albo wiesz co!
-No dobraaa. -powiedzial zirytowany Tomas. -Oni wiesz co. -powiedzial
-Aha. -puscila go
-Idziemy do nich! -powiedziala
//posiadlosc Ponte\\
Stoimy pod domem i krzyczymy:.
-Wyjsc z salonu! -i tak wkolo, az ktos otworzyl. Po 5 minutach otworzyla Nata i Maxi.
-Juz idziemy! -powiedziala zla i wyszli do nas.
-No to jestescie zalatwieni na caly dzien -powiedzial Tomas
-Jak na razie. -dodal Diego i przybilismy zolwika. Za to dostalem w glowe od Vilu
-To nie ja! -krzyknalem
-Zasluzyles. -powiedziala Lu
-Musimy jeszcze zajsc do domu wziac rzeczy i juz mozemy ruszac na piknik. -wziela mnie za reke Vilu i poszlismy. Reszta za nami.
//5 minut pozniej\\
Jestesmy juz na miejscu.Ale jestem glodny. Rozlozylismy koc i zarlo. Wzialem sie za kanapki, ale jak mialem wziac jedna z nich dostalem po palcach od Violi.
-Poczekaj -powiedziala
-No dobra -przewrocilem oczami.Viola wstala i pokazala mi wzrok ktory oznaczal ''Ale juz'' a ja jej wzrok ''Winna mi cos bedziesz'' i wstalem.
-Zebralismy sie tutaj, aby cieszyc sie obecnoscia Federica. -zaczeli bic brawa. Nie wiem za co, a tak za przemowe. Ale to tyle? . -Zostaje z nami na miesiac. Teraz wzniesmy toast za Federico'a! -wypilismy szklanke soku. Kurdeee. Wodki nie wzialem. Usiedlismy i gadalismy itd. Bardzo fajnie nam czas sie spedzalo.
*Ludmila*
Wcinam salatke.
-Ludmilo, mozemy pogadac? -zapytal szeptem Fede
-No dobra. -odpowiedzialam szeptem. -Przepraszamy was na chwile. -wstalam razem z Fede i usiedlismy na lawce przy fontannie, ktora byla bardzo daleko.
-Slucham -powiedzialam obojetnie
-Ludmila. Wiem ze masz meza, ze sie kochacie, ale ja czuje ze... -przerwalam mu
-Nie! Federcio, jestes tu tylo miesiac. Wyjedziesz i zapomnisz o mnie. Bede dla ciebie tylko przygoda, a ja strace przez to Tomasa! -wstalam i poszlam do reszty przyjaciol. Fede nadal siedzial na lawce.Usiadlam obok Tomiego i polozylam glowe na jego ramieniu.
-Po piersze gdzie jest Fede, a po drugie co chcial? -zapytal Tomas. Musial zapytac.
-W domu ci powiem. -powiedzialam mu na ucho i cmoknelam go w policzek. O, telefon.
//Rozmowa\\
-Halo -ja
-Czesc. Nie przeszkadzam? -Cami
-Nie, a co sie stalo? -ja
-Bedziecie jutro w domu? Po zajeciach? -Cami
-Tak. -ja
-To fajnie. Pa -Cami
-Kto to? -zapytal Leon
-Cami. Pytala sie czy bedziemy jutro w domu. -powiedzialam
-Aha. Violus.. -powiedzial do Vilu Leon
-Co znowu?! Nie widzisz ze jem?! -krzyknela Viola
-Ach ta ciaza. Dobrze ze to juz 5 miasiac. -przewrocil oczami Diego
-A co do 5 miasiaca. Plec znana? -zapytala Jessica
-Yyy. Nie -powiedziala dziwnie Viola. Pewnie juz ja zna. Tylko sie nie chwali. -O Fede idzie! -dodala. I musial usiasc obok mnie.
-Ej, moze bysmy juz sie zbierali? Zimno sie robi. -oznajmil Maxi
-Masz racje. -wstala Viola i zaczela sprzatac. Zlapalam ja za reke i zrobilam tak, aby usiadla.
-A co chce sie dokonczyc to co sie zaczelo? -powiedzial ze smiechem Tomas i sie plec meska usmiala. Oprocz Ponte.
-A co cie to! -powiedzial Maxi
-Koniec tematu. A ty Leon tez taki swiety to nie jestes. -upomniala Leona Vilu. Wszyscy wzieli sie za sprzatanie. Dopiero o 18:00 bylismy w domach. Nic innego nie zrobilam tylko poszlam sie polozyc spac. Tomas polozyl sie obok mnie.
-Co chcial Federico? -zapytal zly Tomas. Jakby wiedzial ze kiedys razem bylismy
-No bo.. ten.. No bo tak. Usiedlismy na lawke i on mowi: ''Ludmila. Wiem ze masz meza, ze sie kochacie, ale ja czuje ze...'' i mu przerwalam: ''Nie! Federcio, jestes tu tylo miesiac. Wyjedziesz i zapomnisz o mnie. Bede dla ciebie tylko przygoda, a ja strace przez to Tomasa!'' i przyszlam do was. Przepraszam cie Tomas. -przytulilam go
-Nie masz za co przepraszac. Nawet do niczego nie doszlo. Mam nadzieje. -powiedzial i jeszcze mocniej mnie przytulil. Zasnelismy w swoich objeciach.
*Violetta*
Jestesmy juz w domu. Fede poszedl do swojego pokoju.
-Leon jutro idziesz do sklepu. Z rana! -powiedzialam wchodzac do kuchni
-Nie ma mowy! -zaprzeczyl
-Sluchaj. Jestem w ciazy, nie mam ochoty ... -chodzilam jak glupia po kuchni i wymienialam. Leon mnie zatrzymal.
-Kochanie. Wiesz ze cie kocham. Ale nie chce mi sie wstawac o 6:00 rano. Moze o 7:00? Prosze -powiedzial Leon
-No dobrze. Zaraz dam ci liste. -poszlam do szafki po liste. Podalam mu ja do rak. Dziwnie spojrzal.
-Duzo tego. -wyszezyl oczy
-No tak -pocalowalam go w policzek. -Chodzmy wziac prysznic. -wzielam go za reke i poszlismy do lazienki. Po odswiezeniu polozylismy sie spac.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Ka bum! Podoba sie? Mam nadzieje ze tak. Mi sie srednio podoba. Mam wene, ale na dalsze rozdzialy, nie te wstepne. Zzapraszam do mojego nowego bloga . :) Do nastepnego ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz