*Violetta*
Obudziłam się o 7:00. Czas obudzić Leona. Zaraz dziewczyny się zbierają na sale, ja tez muszę. Napisze do Diego SMSa.
''Siemcia, szykuj się bo Leon jest w łazience. Pozdrooo '' . A on odpisał:
''Już z chłopakami wyjeżdżamy'' . To znaczy ze będą za 10 minut! Musze go obudzić.
Pocałowałam go namiętnie. On otworzył oczka.
Pocałowałam go namiętnie. On otworzył oczka.
-Dzień dobry -uśmiechnął się
-Wstawaj kotku -rzuciłam w niego spodniami
-Dlaczego? -zapytał
-Bo Diego, Maxi i Tomas będą tu za 10 minut -powiedziałam
-Po co? -zapytał
-A co ja wszechwiedząca? -zapytałam
-No tak -zaśmiał się. Jeszcze raz rzuciłam w niego spodniami.
-No wstaje! -powiedział i poszedł do łazienki. Diego napisał:
,,My już pod domem''.
-Leon! Chłopaki pod domem!!! -krzyknęłam i zeszłam na dół zrobić mu kanapkę. Żeby mi z głodu nie umarł.
-Już idę -powiedział schodząc po schodach
-Trzymaj -podałam mu kanapkę. On mnie pocałował w policzek i poszedł do chłopców. Czas zacząć etap II. Pierwszy etap to zabranie Leona z domu. Drugi to dekoracje. Poszłam do łazienki się ogarnąć, zjadłam kanapkę i pojechałam na salę. Te urodziny będą najlepsze, które miał. Mam taką nadzieję.
*Ludmiła*
Ja, Naty, Fran, Cami, Fede, Marco, Andres i Jessica. Nie ma Violi. Dosć długo. O wilku mowa. Wpadła do na salę jak szalona.
-Przepraszam że się spóźniłam. -powiedziała zasapana i poszła zaniesć torebkę do szatni w schowku na szczotki ( XD ). Zaczęliśmy dekorować. Cami i Andres czepiali serpentyny, Fran i Marco balony, Naty, Fede i
Jess szykowali scenę, mikrofony i te dodatki, a ja i Vilu pomagałyśmy dla ludzi z catteringu (kateringu). Czuję, że te urodziny będą jak poprawiny wesela. Że będą szalone i długie. Ale León na 100% się nie upije, bo boi się Violetty. Viola w ciąży potrafi być przerażająca.
*León*
Jedziemy miejscem, którego nie znam.
-Co to za droga i gdzie jedziemy? -zapytałem w końcu
-Otworzyli nową kręgielnie -powiedział Maxi. Nic nie odpowiedziałem.Jechalismy w ciszy przez całą drogę.
// kręgielnia \\
Weszlismy do budynku. Załatwilismy co potrzeba i weszlismy na tor. Było pełno ludzi, ale się zmiescilismy. Ciekawe co robi Violetta. Sama, beze mnie. Może napisze do niej.
Szukałem telefonu po kieszeni ale nie mogłem znaleźć. Pewnie w pospiechu go nie wziąłem.
-Co ty wyprawiasz? -zapytał Tomas. -Ogarnij się! -powiedział
-O Jessssuuu -westchnąłem. -Ja pójdę po napoje. -odparłem i poszłem do baru. Była kolej Diego.
To jest dziwne, że nikt nie pamięta o moich urodzinach! Nawet Violetta! By sie wstydziła! Moje myslenie przerwał sprzedawca.
- 15 peso
-Już -dałem odpowiednią kwotę i poszedłem do chłopaków. Tomas nie mógł rzucić kręglą. Smiesznie to wyglądało.
// 30 minut później \\
Tomasowi w końcu udało się rzucić. Nie zbił ani jednej. Ma jeszcze jedną szansę. Podszedłem do Diego.
-Słuchaj to nie ma sensu -powiedziałem smiejąc się, ale starałem się zachować powagę.
-Ale co? Lepsze to od cyrku -zasmiał sie Diego
-Ja to słysze!! -krzyknął Tomas. -Ale macie racje. Idziemy! -powiedział Tomas odkładając kręgle na miejsce.
-To gdzie jedziemy? -zapytałem z ciekawoscią
-Hmmm... -spojrzał Maxi na telefon. Pokazał to Diego.
-Zobaczysz. -powiedział Maxi. Wpakowalismy się do auta i pijechalismy w te ''zobaczysz''.
*Violetta*
Jest już wszystko gotowe. Reszta się zjawiła i teraz czekamy na chłopaków. Prezenty stoją na scenie. Nie mogę się doczekać reakcji Leóna na mój prezent. Wielkie pudło, mały prezent. Moje myslenie przerwała Cam.
-Diego jedzie! -krzyknęła i wszyscy się gdzies ukryli. León wszedł na salę.
-NIESPODZIANKA!! -wszyscy wykrzyknęli razem oczywiscie. León podbiegł do mnie i mnie mocno przytulił
-Dziękuję -szepnął cicho i mnie pocałował. Potem podeszła reszta gosci i zaczęli mu składać życzenia. Po składaniu życzeń León wygłosił przemowę. Po przemowie nastało otwieranie prezentów. León był tak ciekawy jak małe dziecko w Swięta. Nakazałam, że mój prezent ma otworzyć ostatni. Z niechęcią się zgodził, ale się zgodził. Pierwszy prezent był od Diego i Jess. Dostał konsole do gier z dziesięcioma grami. I pięknie. Nie dosłownie no bo León będzie ciągle grał. Drugi od Tomasa i Lu. Dostał wózek dla dziecka. I dobrze. W końcu cos pożytecznego.
// 5 minut później \\
Teraz kolej na mój prezent. Ciekawi mnie jego reakcja. Otworzył pudło. Wziął kartkę do ręki.
-Będziemy mieć małego Jake'a. -powiedział pod nosem. Podbiegł do mnie, podniósł i okręcił wokół siebie. W końcu mnie postawił.
-Nie żartujesz? -zapytał
-Wcale -cmoknął mnie w policzek.
-Ja chrzestny! -wykrzyknął Tomas
-Nie bo ja!! -krzyknął Diego.
-Nie bo Federico! -powiedziałam tym samym tonem co oni i wszyscy się zasmiali, oprócz Tomasa i Diego.
-Ejj! -jęknęli razem.
-Oj, no dosyć gadania. Chodźcie do stołu, czas cos zjesć -powiedziała Lu i wszyscy zasiedli do stołu. Po zjedzonym posiłku, poszlismy trochę potańczyć.
// kilka godzin później \\
*Ludmiła*
Jest już 19:00. Jakos ciemno się zrobiło. Stoję nad stawem na moscie. Sama. Jakos głowa mnie rozbolała. Już chłopaki odpadli. Są pijani jak potrzeba, oprócz Marco, Fede i Leóna. Słychać czyjes kroki. Ciekawe kto to. Ktos złapał mnie za ramiona i okręcił mnie w swoją stronę. To był Federico!
-Zostaw mnie!!! -wykrzyknęłam
-Csii! -uciszył mnie u ustał obok mnie. -Nic ci nie zrobię. Chcę pogadać -powiedział
-O czym? -zapytałam spokojniej
-Wiesz że jutro wyjeżdżam -powiedział
-Tak -odpowiedziałam
-Chciałbym się pożegnać -powiedział
-Mamy czas do jutra -chciałam odejsć ale on mnie złapał za rękę i przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował.
-Federico.. -przerwałam, ale czułam, że nie powinnam. -Nie możemy. -powiedziałam szeptem. Mimo moich słów i tak się pocałowalismy. Fede się oderwał, wziął mnie za rękę i poszlismy do pokoju hotelowego, do pokoju Federico. Rzucilismy się na łóżko i zrobilismy TO.
----------------------------------------------
Ka bum!
Jest rozdział!
Podoba się?
Długo myslałam co zrobić z Fedemiłą, i zobiłam TO.
Jestem z siebie dumna ^^
Mam nadzieję, że jest conajmniej SPOKO.
Głosujcie w ankiecie XD
Zapraszam na Violetta Castillo
Pozdro i do zobaaa :)
P.S.
Komu zadedykować następny rozdział??
-Wstawaj kotku -rzuciłam w niego spodniami
-Dlaczego? -zapytał
-Bo Diego, Maxi i Tomas będą tu za 10 minut -powiedziałam
-Po co? -zapytał
-A co ja wszechwiedząca? -zapytałam
-No tak -zaśmiał się. Jeszcze raz rzuciłam w niego spodniami.
-No wstaje! -powiedział i poszedł do łazienki. Diego napisał:
,,My już pod domem''.
-Leon! Chłopaki pod domem!!! -krzyknęłam i zeszłam na dół zrobić mu kanapkę. Żeby mi z głodu nie umarł.
-Już idę -powiedział schodząc po schodach
-Trzymaj -podałam mu kanapkę. On mnie pocałował w policzek i poszedł do chłopców. Czas zacząć etap II. Pierwszy etap to zabranie Leona z domu. Drugi to dekoracje. Poszłam do łazienki się ogarnąć, zjadłam kanapkę i pojechałam na salę. Te urodziny będą najlepsze, które miał. Mam taką nadzieję.
*Ludmiła*
Ja, Naty, Fran, Cami, Fede, Marco, Andres i Jessica. Nie ma Violi. Dosć długo. O wilku mowa. Wpadła do na salę jak szalona.
-Przepraszam że się spóźniłam. -powiedziała zasapana i poszła zaniesć torebkę do szatni w schowku na szczotki ( XD ). Zaczęliśmy dekorować. Cami i Andres czepiali serpentyny, Fran i Marco balony, Naty, Fede i
Jess szykowali scenę, mikrofony i te dodatki, a ja i Vilu pomagałyśmy dla ludzi z catteringu (kateringu). Czuję, że te urodziny będą jak poprawiny wesela. Że będą szalone i długie. Ale León na 100% się nie upije, bo boi się Violetty. Viola w ciąży potrafi być przerażająca.
*León*
Jedziemy miejscem, którego nie znam.
-Co to za droga i gdzie jedziemy? -zapytałem w końcu
-Otworzyli nową kręgielnie -powiedział Maxi. Nic nie odpowiedziałem.Jechalismy w ciszy przez całą drogę.
// kręgielnia \\
Weszlismy do budynku. Załatwilismy co potrzeba i weszlismy na tor. Było pełno ludzi, ale się zmiescilismy. Ciekawe co robi Violetta. Sama, beze mnie. Może napisze do niej.
Szukałem telefonu po kieszeni ale nie mogłem znaleźć. Pewnie w pospiechu go nie wziąłem.
-Co ty wyprawiasz? -zapytał Tomas. -Ogarnij się! -powiedział
-O Jessssuuu -westchnąłem. -Ja pójdę po napoje. -odparłem i poszłem do baru. Była kolej Diego.
To jest dziwne, że nikt nie pamięta o moich urodzinach! Nawet Violetta! By sie wstydziła! Moje myslenie przerwał sprzedawca.
- 15 peso
-Już -dałem odpowiednią kwotę i poszedłem do chłopaków. Tomas nie mógł rzucić kręglą. Smiesznie to wyglądało.
// 30 minut później \\
Tomasowi w końcu udało się rzucić. Nie zbił ani jednej. Ma jeszcze jedną szansę. Podszedłem do Diego.
-Słuchaj to nie ma sensu -powiedziałem smiejąc się, ale starałem się zachować powagę.
-Ale co? Lepsze to od cyrku -zasmiał sie Diego
-Ja to słysze!! -krzyknął Tomas. -Ale macie racje. Idziemy! -powiedział Tomas odkładając kręgle na miejsce.
-To gdzie jedziemy? -zapytałem z ciekawoscią
-Hmmm... -spojrzał Maxi na telefon. Pokazał to Diego.
-Zobaczysz. -powiedział Maxi. Wpakowalismy się do auta i pijechalismy w te ''zobaczysz''.
*Violetta*
Jest już wszystko gotowe. Reszta się zjawiła i teraz czekamy na chłopaków. Prezenty stoją na scenie. Nie mogę się doczekać reakcji Leóna na mój prezent. Wielkie pudło, mały prezent. Moje myslenie przerwała Cam.
-Diego jedzie! -krzyknęła i wszyscy się gdzies ukryli. León wszedł na salę.
-NIESPODZIANKA!! -wszyscy wykrzyknęli razem oczywiscie. León podbiegł do mnie i mnie mocno przytulił
-Dziękuję -szepnął cicho i mnie pocałował. Potem podeszła reszta gosci i zaczęli mu składać życzenia. Po składaniu życzeń León wygłosił przemowę. Po przemowie nastało otwieranie prezentów. León był tak ciekawy jak małe dziecko w Swięta. Nakazałam, że mój prezent ma otworzyć ostatni. Z niechęcią się zgodził, ale się zgodził. Pierwszy prezent był od Diego i Jess. Dostał konsole do gier z dziesięcioma grami. I pięknie. Nie dosłownie no bo León będzie ciągle grał. Drugi od Tomasa i Lu. Dostał wózek dla dziecka. I dobrze. W końcu cos pożytecznego.
// 5 minut później \\
Teraz kolej na mój prezent. Ciekawi mnie jego reakcja. Otworzył pudło. Wziął kartkę do ręki.
-Będziemy mieć małego Jake'a. -powiedział pod nosem. Podbiegł do mnie, podniósł i okręcił wokół siebie. W końcu mnie postawił.
-Nie żartujesz? -zapytał
-Wcale -cmoknął mnie w policzek.
-Ja chrzestny! -wykrzyknął Tomas
-Nie bo ja!! -krzyknął Diego.
-Nie bo Federico! -powiedziałam tym samym tonem co oni i wszyscy się zasmiali, oprócz Tomasa i Diego.
-Ejj! -jęknęli razem.
-Oj, no dosyć gadania. Chodźcie do stołu, czas cos zjesć -powiedziała Lu i wszyscy zasiedli do stołu. Po zjedzonym posiłku, poszlismy trochę potańczyć.
// kilka godzin później \\
*Ludmiła*
Jest już 19:00. Jakos ciemno się zrobiło. Stoję nad stawem na moscie. Sama. Jakos głowa mnie rozbolała. Już chłopaki odpadli. Są pijani jak potrzeba, oprócz Marco, Fede i Leóna. Słychać czyjes kroki. Ciekawe kto to. Ktos złapał mnie za ramiona i okręcił mnie w swoją stronę. To był Federico!
-Zostaw mnie!!! -wykrzyknęłam
-Csii! -uciszył mnie u ustał obok mnie. -Nic ci nie zrobię. Chcę pogadać -powiedział
-O czym? -zapytałam spokojniej
-Wiesz że jutro wyjeżdżam -powiedział
-Tak -odpowiedziałam
-Chciałbym się pożegnać -powiedział
-Mamy czas do jutra -chciałam odejsć ale on mnie złapał za rękę i przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował.
-Federico.. -przerwałam, ale czułam, że nie powinnam. -Nie możemy. -powiedziałam szeptem. Mimo moich słów i tak się pocałowalismy. Fede się oderwał, wziął mnie za rękę i poszlismy do pokoju hotelowego, do pokoju Federico. Rzucilismy się na łóżko i zrobilismy TO.
----------------------------------------------
Ka bum!
Jest rozdział!
Podoba się?
Długo myslałam co zrobić z Fedemiłą, i zobiłam TO.
Jestem z siebie dumna ^^
Mam nadzieję, że jest conajmniej SPOKO.
Głosujcie w ankiecie XD
Zapraszam na Violetta Castillo
Pozdro i do zobaaa :)
P.S.
Komu zadedykować następny rozdział??
ooo urodzinki Leosia <# Jest chłopczyk :d hehe diego i tomas ich kłutnia Boska <3 czekam na next :*
OdpowiedzUsuńDziekuje :)))) <3333
Usuń