sobota, 26 października 2013

Opowiadanie , Rozdzial 21 ~ Jak na razie.

*Ludmila*
Obudzilam sie. Chcialam sie wtulic sie w tors mojego meza lecz go nie bylo. Nie lezalam ani chwili dluzej i pomaszerowalam do kuchni. Tam tez go nie ma! Gdzie sie on podziewa? Poszlam do lazienki zalatwic

poranne sprawy. Weszlam do niej. Drzwi same sie zamknely a zza nich wyskoczyl Tomi. Przygwozdzil mnie do sciany i zaczal mnie calowac po szyi. Jak ja uwielbiam jego cieplo ust. Jego rece powedrowaly ku moich piersi. Moje zas ku jego guzikow od koszuli. Niestety musialam to przerwac. Zsunelam sie w dol i wyszlam pod nim.
-Kochanie, a piknik? -zapytalam
-Musimy? -zapytal zniechecony Tomas
-Tak -pocalowalam go w policzek i poszlam sie ubrac na gore. Wybralam pomaranczowa sukienke i zlote dodatki. Oraz moja zolta torbe oczywiscie. Bez niej nigdzie sie nie ruszam. Weszlam do swojej garderoby po buty a tam stoi zablakany Tomas.
-Tobie co znowu? -zapytalam
-Nie moge znalezc swoich spodni! -powiedzial naburmuszony
-Moze dlatego ze to jest moja garderoba?! -odpowiedzialam jeszcze bardziej naburmuszona
-Aaaa. To dlatego sa tu same seksowne kiecki. -uszczypnal mnie za posladek i poszedl do swojej garderoby. Bosszzz. Z kim ja sie ozenilam? Z Tomim. Ktorego Kocham. Po 10 minutach bylismy gotowi. Poszlismy wiec do Verdasow.

*Violetta*
Glupi dzwonek do drzwi! Wgl kto to tak wczesnie dzwoni do drzwi?? Nie lezalam tylko poszlam otworzyc, bo moj maz nie raczyl ruszyc tylka z lozka. Przed drzwiami stoja Haredia.
-CO CHCECIE?! -zapytalam niemal krzyczac
-Witaj -odpowiedziala Lu
-Przepraszam. Wejdzcie. Ja juz sie ogarniam. Leona tez musze wyciagnac z lozka. Wy sie rozgosccie, a ja ide po Leona. -oznajmilam i zrobilam to co mialam. Leon walczyl, jak pies o kawalek chleba.
-Kochanie wstawaj!!! -krzyczalam
-Oj. Skoro tak ladnie prosisz. -podniosl glowe. -Nie! -i zanurzyl sie w poduszce.
-Leonie Verdasie! Wstawaj! -krzyknelam
-Nie -powiedzial jak jakis debil i zaczal smiac sie do poduszki
-Nie no ja nie wyrabiam.! -powiedzialam pod nosem. Pomyslalam , ze trzeba lagodniej. Polozylam sie obok niego.
-Kochanie moje. -powiedzialam bardzo lagodnie. -WSTAWAJ! -krzyknelam i odkrylam go spod koca. Nadal nie zadzialalo. Poszlam po kubek wody. Gdy weszlam do sypialni i mialam oblac Leona, nagle wparowal Tomas.
-Ochocho. Widze ze sie rozkreciacie. -usiadl obok Leona. Oczywiscie musieli sie zasmiac i ptzybic zolwika. No bo ja inaczej.
-Nie zartuj sobie i mi pomoz. -powiedzialam zlosliwie, ale lagodnie
-Wstane, jesli dostane nagrode. -powiedzial Leon i sie usmiechna szyderczo
-Slucham. -pokazalam mu kubek z woda
-JUZ WSTAJE! -zerwal sie z lozka i pobiegl do toalety. Co ja z nim mam? Tomas sie smial jak glupi.
-I co powtorka z rozrywki? -zapytalam zalosnie
-A czemu nie? -powiedzial idiotycznie
-To sie zobaczy. -powiedzialam . -Ludmila! -zawolalam Lu. Wparowala do sypialni jak dzika, a Tomas nadal sie smial.
-Co sie dzieje? -zapytala zdezorientowana
-Czy on cos dzisia bral? -zapytalam
-Najwyzej Ludmile, nic wiecej. -powiedzial i sie zasmial
-Ale smieszne. -powiedzialam zalosnie
-No co, to moja nowa odmiana narkotykow. -powiedzial i podszel do Ludmily.
-Nie no ja dzwonie po Ponte i ide budzic Fede bo mam dosc tych zartow. -pomaszerowalam do sypialni Fede, a Lu karcila Tomasa za takie zachowanie. No i dobrze.

*Fede*
Jestem w łazience i biorę prysznic. Ale krzyków to słychać.  Darmowe radio komediowe. Ktos idzie do pokoju. To pewnie Vilu.
-Fede! -zawołała mnie moja kuzynka
-Biorę prysznic! -odpowiedziałem
-Aha, to ja idę -oznajmiła i poszła, a ja nucilem sobie pod nosem
''Luz,camara y accion
Luz,camara y accion
Muy precicos movedizos
Con los pies levanta el piso.''
Fajna nuta na nowy singiel. Tylko potrzebna mi bedzie jakas fajna dziewczyna do teledysku. Ludmila! Tak, to jest to. Tylko ciekawe czy sie zgodzi. Na pewno. Wlasnie skonczylem brac prysznic. Ubralem sie, poczesalem, umylem zeby i poszlem do salonu. Nikogo tam nie bylo. Poszlem wiec do sypialni Leonetty. Strzal w 10! Tomas siedzial na lozku a Lu obok niego. Siedzieli objeci i zaczepiali siebie nawzajem. Vilu chodzila jak nakrecona. Zatrzymalem ja lapiac ja za reke.
-Uspokuj sie Violu. Jestes w ciazy! -powiedzialem spokojnie
-Masz racje. -usiadla na lozko i zakryla twarz w dlonie. -Przepraszam. Poprostu dzwonie do Ponte od 10 minut i nikt nie odbiera. -powiedziala i polozyla sie. Dobrze jej to zrobi.
-Ja pojde do nich. -wyszedl z lazienki Leon. -Osobiscie. -dodal patrzac na Tomasa. -Z Tomasem. -machnal reka i poszli do Naxi, a ja rozmawialem z dziewczynami.

*Tomas*
Jestesmy pod domem Ponte.
-Jak myslisz, co oni robia? -zapytalem

-A jak myslisz? Jak ostatni raz poszedlem po nich zeby pomogli zrobic kolacje... -urwal mu sie glos. -A co ja opowiadam. Sam sie dowiesz. -zadzwonil do drzwi
-I co? Nikt nie otwie... -przerwal mi Leon
-Cicho! Ja tu dzialam -powiedzial
-Slychac tylko pojekiwania Naa... -i znow przerwal
-Cicho! -uciszyl mnie. Ja go uciszee.
-MOMENT! -odkrzyknal Maximiliano. Otworzyla Natalia. Byla w samym staniku i stringach? Zaczelismy sie smiac.
-No pieknie. -powiedziala Naty.
-Wiem, przystojni jestesmy. -powiedzielismy razem i udawalismy ze odgarniamy wlosy
-Hahaha! -powiedziala zalosnie Naty
-Powiedz zeby poszli. Zajeci jestesmy. -powiedzial Maxi, a Natalia zatrzasnela drzwi. Haha, ciekawe co Leon tym razem wymysli.

*Natalia*
No jakas powtorka z rozrywki.
-Maxi, ale to nie znaczy ze musimy konczyc. -usmiechnelam sie szyderczo.Polozyl mnie na plecy i nachylil sie nade mna.
-No wiem. -powiedzial i zblizal sie do moich ust az tu nagle przez okno stoja Leon i Tomas i sie smieja jak dzicy. No bo my dzisiaj w salonie ogladalismy film i do tego doszlo.
-Nie no znowu!? -wykrzyknelismy do siebie. Wstalam ,zaslonilam firanke i poszlam do Maxiego.
-Teraz nikt nam nie przeszkodzi. -polozylam sie na nim i zaczelismy to czego nie skonczylismy.

*Leon*
O jejku. Uhuhu. Dobra Verdas. Okej. Juz sie uspokoilem. Poslzismy do mojego domu. Nie mielismy ochoty patrxec nadal na ten cyrk. To znaczy mielismy, ale Ludmila zadzwonila wiec. ej trzeba sie bac. Wbieglismy do salonu jak dzicy.
-Jestesmy! -krzyknelismy.Siedziala tam Vilu,Lu,Diego,Jess i Fede.
-I co? -zapytala Viola. Spojrzalem na Diega , a on zaczal ryc.
-A. Widac ze Dieon (Leon i Diego) juz sie dogadali! -powiedziala Viola zla jak nie wiem.
-Violu... -przerwal sobie sam Diego. -Nie zrozumiesz -machnal reka. Ludmila wstala, wziela Tomasa za fraki i krzyczala mu w twarz.:
-Gadaj, albo wiesz co!
-No dobraaa. -powiedzial zirytowany Tomas. -Oni wiesz co. -powiedzial
-Aha. -puscila go
-Idziemy do nich! -powiedziala

//posiadlosc Ponte\\
Stoimy pod domem i krzyczymy:.
-Wyjsc z salonu! -i tak wkolo, az ktos otworzyl. Po 5 minutach otworzyla Nata i Maxi.
-Juz idziemy! -powiedziala zla i wyszli do nas.
-No to jestescie zalatwieni na caly dzien -powiedzial Tomas
-Jak na razie. -dodal Diego i przybilismy zolwika. Za to dostalem w glowe od Vilu
-To nie ja! -krzyknalem
-Zasluzyles. -powiedziala Lu
-Musimy jeszcze zajsc do domu wziac rzeczy i juz mozemy ruszac na piknik. -wziela mnie za reke Vilu i poszlismy. Reszta za nami.

//5 minut pozniej\\
Jestesmy juz na miejscu.Ale jestem glodny. Rozlozylismy koc i zarlo. Wzialem sie za kanapki, ale jak mialem wziac jedna z nich dostalem po palcach od Violi.
-Poczekaj -powiedziala
-No dobra -przewrocilem oczami.Viola wstala i pokazala mi wzrok ktory oznaczal ''Ale juz''  a ja jej wzrok ''Winna mi cos bedziesz'' i wstalem.
-Zebralismy sie tutaj, aby cieszyc sie obecnoscia Federica. -zaczeli bic brawa. Nie wiem za co, a tak za przemowe. Ale to tyle? . -Zostaje z nami na miesiac. Teraz wzniesmy toast za Federico'a! -wypilismy szklanke soku. Kurdeee. Wodki nie wzialem. Usiedlismy i gadalismy itd. Bardzo fajnie nam czas sie spedzalo.

*Ludmila*
Wcinam salatke.
-Ludmilo, mozemy pogadac? -zapytal szeptem Fede
-No dobra. -odpowiedzialam szeptem. -Przepraszamy was na chwile. -wstalam razem z Fede i usiedlismy na lawce przy fontannie, ktora byla bardzo daleko.
-Slucham -powiedzialam obojetnie
-Ludmila. Wiem ze masz meza, ze sie kochacie, ale ja czuje ze... -przerwalam mu
-Nie! Federcio, jestes tu tylo miesiac. Wyjedziesz i zapomnisz o mnie. Bede dla ciebie tylko przygoda, a ja strace przez to Tomasa! -wstalam i poszlam do reszty przyjaciol. Fede nadal siedzial na lawce.Usiadlam obok Tomiego i polozylam glowe na jego ramieniu.
-Po piersze gdzie jest Fede, a po drugie co chcial? -zapytal Tomas. Musial zapytac.
-W domu ci powiem. -powiedzialam mu na ucho i cmoknelam go w policzek. O, telefon.

//Rozmowa\\
-Halo -ja
-Czesc. Nie przeszkadzam? -Cami
-Nie, a co sie stalo? -ja
-Bedziecie jutro w domu? Po zajeciach? -Cami
-Tak. -ja
-To fajnie. Pa -Cami

-Kto to? -zapytal Leon
-Cami. Pytala sie czy bedziemy jutro w domu. -powiedzialam
-Aha. Violus.. -powiedzial do Vilu Leon
-Co znowu?! Nie widzisz ze jem?! -krzyknela Viola
-Ach ta ciaza. Dobrze ze to juz 5 miasiac. -przewrocil oczami Diego
-A co do 5 miasiaca. Plec znana? -zapytala Jessica
-Yyy. Nie -powiedziala dziwnie Viola. Pewnie juz ja zna. Tylko sie nie chwali. -O Fede idzie! -dodala. I musial usiasc obok mnie.
-Ej, moze bysmy juz sie zbierali? Zimno sie robi. -oznajmil Maxi
-Masz racje. -wstala Viola i zaczela sprzatac. Zlapalam ja za reke i zrobilam tak, aby usiadla.
-A co chce sie dokonczyc to co sie zaczelo? -powiedzial ze smiechem Tomas i sie plec meska usmiala. Oprocz Ponte.
-A co cie to! -powiedzial Maxi
-Koniec tematu. A ty Leon tez taki swiety to nie jestes. -upomniala Leona Vilu. Wszyscy wzieli sie za sprzatanie. Dopiero o 18:00 bylismy w domach. Nic innego nie zrobilam tylko poszlam sie polozyc spac. Tomas polozyl sie obok mnie.
-Co chcial Federico? -zapytal zly Tomas. Jakby wiedzial ze kiedys razem bylismy
-No bo.. ten.. No bo tak. Usiedlismy na lawke i on mowi: ''Ludmila. Wiem ze masz meza, ze sie kochacie, ale ja czuje ze...'' i mu przerwalam: ''Nie! Federcio, jestes tu tylo miesiac. Wyjedziesz i zapomnisz o mnie. Bede dla ciebie tylko przygoda, a ja strace przez to Tomasa!'' i przyszlam do was. Przepraszam cie Tomas. -przytulilam go
-Nie masz za co przepraszac. Nawet do niczego nie doszlo. Mam nadzieje. -powiedzial i jeszcze mocniej mnie przytulil. Zasnelismy w swoich objeciach.

*Violetta*
Jestesmy juz w domu. Fede poszedl do swojego pokoju.
-Leon jutro idziesz do sklepu. Z rana! -powiedzialam wchodzac do kuchni
-Nie ma mowy! -zaprzeczyl
-Sluchaj. Jestem w ciazy, nie mam ochoty ... -chodzilam jak glupia po kuchni i wymienialam. Leon mnie zatrzymal.
-Kochanie. Wiesz ze cie kocham. Ale nie chce mi sie wstawac o 6:00 rano. Moze o 7:00? Prosze -powiedzial Leon
-No dobrze. Zaraz dam ci liste. -poszlam do szafki po liste. Podalam mu ja do rak. Dziwnie spojrzal.
-Duzo tego. -wyszezyl oczy
-No tak -pocalowalam go w policzek. -Chodzmy wziac prysznic. -wzielam go za reke i poszlismy do lazienki. Po odswiezeniu polozylismy sie spac.

------------------------------------------------------------------------------------------------
Ka bum! Podoba sie? Mam nadzieje ze tak. Mi sie srednio podoba. Mam wene, ale na dalsze rozdzialy, nie te wstepne. Zzapraszam do mojego nowego bloga . :) Do nastepnego ;3

wtorek, 22 października 2013

Opowiadanie , Rozdzial 20 ~ Co tu sie do jasnej ch*lery dzieje?

*Angeles*
 Ale sie ciesze! Dzisiaj przyjezdza moj przybrany syn Federico! Tak, no bo Fede to blizniak Vilu. Mniejsza z tym. Wlasnie wraca z trasy koncertowej z Niemiec. Jak na razie to ja tylko o tym wiem, no i German tez. Ale German powiedzial dla Ramalla, a Ramallo dla Olgi. Wiec caly dom wie. Bedzie spal u Verdas'ow. A no wlasnie! Musze zadzwonic do Violi i jej powiedziec ze jej brat przyjezdza! Juz sie biore za telefon.

//Rozmowa\\
-Halo -powiedziala Vilu
-Czesc skarbie. Co u ciebie? -zapytalam z troska
-Wszystko dobrze. Czemu nie powiedzialas ze Studio dzisiaj zamkniete? -zapytala 
-German ci nie napisal? -zapytalam zaskoczona
-Napisal, ale bylismy juz pod Studio okolo 20 minut! -powiedziala lekko wkurzona Viola
-Ojejku, strasznie cie przepraszam. -przeprosilam
-Nie no dobrze. -odpowiedziala
-Mam nowinke -powiedzialam uradowana
-Jaka?! Jestes w ciazy?! -zapytala
-Nie Violu. W ciazy to jestes ty. Fede dzisiaj przyjezdza! -powiedzialam szczesliwa
-Ta to super. A gdzie bedzie spal? -zapytala
-U was -oznajmilam
-No ok. Sluchaj, ja juz koncze. Pa -pozegnala sie
-Pa.


*Violetta*
Ale sie ciesze! Fede przyjezdza! I znam juz plec, ale sie na razie nie chwale. To juz 5 miesiac. Za 2 tygodnie Leon ma urodziny. I to bedzie moj prezent. Nawet kasy nie wydawalam . Moje myslenie przerwal Leon.
-Kochanie, co sie dzieje? Hormony czy co? -zapytal zaniepokojony Leos
-Fede przyjezdza! -powiedzialam szczesliwa i sie w niego wtulilam
-Serio!? -zapytal z niedowierzaniem
-Tak. I bedzie spal u nas. -oznajmilam
-A ile ? -zapytal
-1 miesiac -odpowiedzialam i pomaszerowalam do kuchni przygotowac sobie kanapeczke. Zglodnialam. Troszeczke. Nie wazne. Musze dziewczynom powiedziec ze przyjezdza. Rozmowa grupowa. To jest to.

//Rozmowa z Fran,Cami,Ludmi i Naty\\
-Czesc dziewczyny! - cala nasza czworka
-Co sie dzieje Vilu? -zapytala Lu
-Fede przyjezdza. -oznajmilam
-Fajnie -powiedzialy oprocz Lu
-No to tyle. Pa -pozegnalam sie. Nie mialam ochoty dluzej gadac.

Przygotowalam sobie kanapke i ja zjadlam. Ustalam przy blacie i myslalam nad imieniem dla naszej fasolki.
-Kochanie -zlapal mnie w pasie Leon i polozyl glowe na moim ramieniu -Trzeba kolacje przygotowac. -pocalowal mnie w policzek
-Faktycznie. Idz po Lu i Naty. Pomoga mi. A ty jak chcesz to sobie z twoimi boyfriendami spedz czas. -oznajmilam. Leon mnie obrocil , posadzil na blacie i czulo mnie pocalowal. Bylo romantycznie.
-Kotku, przydzielilam ci zadanie. -zeszlam z blatu i wyjelam skladniki potrzebne do zrobienia befsztyku po tatarsku na surowo. Fede uwielbia to danie. Leon z niechecia poszedl do dziewczyn. Ja sie tylko cicho smialam.

*Leon*
OMG! Musze isc po baby. Jakby sama nie mogla. Dotarlem do rezydencji Ponte. Otworzylem drzwi. Nie dalo sie. Ohoho. Zawsze Maximiliano (Maxi) ma otwarte drzwi a tu co!? Zadzwonilem i uslyszalem tylko krzyk Maxiego:
-Nie ma nikogo!
-Ta jasne. Otwieraj! -kzyknalem. Maxi raczyl otworzyc.
-CZEGO!? -zapytal wkurzony, polnagi Maxi. Smiesznie wygladal.
-Yyy... -jakalem sie. Po prostu nie wytrzymalem i sie zaczalem smiac jak glupi
-Ogarniesz sie i mi powiesz!? -powiedzial bardziej wkurzony
-Maxi kto to? -bylo slychac cichy krzyk Naty i zeszla do nas. Byla w szlafroku.
-Aaa. I wszystko jasne. -zasmialem sie
-Tylko po to tu przyszedles? -zapytal Maxi
-Szczerze, nie. Viola chciala zeby Naty przyszla pomoc robic kolacje, bo jskbys nie wiedzial, Fede przyjezdza za - spojrzalem na zegarek - 3 godz . -dokonczylem
-Ok. Bedziemy za 5 minut. -zatrzasneli drzwi i ... pewnie konczyli to co przerwalem. Teraz musze isc do Haredi. Zaszlem, zadzwonilem do drzwi, bo ten to sobie ceni prywatnosc. Otworzyla Ludmila.
-O czesc. My juz idziemy. -wyszla z Tomasem w kierunku naszej willi. Poszedlem za nimi. Ciekawe skad wiedzieli o co chodzi.

*Ludmila*
Wlasnie nasi mezczyzni siedza w salonie , ogladaja TV i popijaja piwem. A my charujemy. Taki los kobiet. Nie wiem czy mam sie cieszyc z przyjazdu Fede. Boje sie, ze dawne uczucie powroci. A ja juz sobie zycie poukladalam. Przygotowalismy juz 3 salatki, pieczen po brazylijsku i frytki. Teraz najglowniejsze danie dnia. Czyli befsztyk po tatarsku na surowo. Bedzie smaczne. Viola umie przyrzadzac te danie, a z nasza pomoca to wogole bedzie smaczne.
-Ej moze ruszylibyscie tylki z tych sof i rozpalili w piecu bo zimno! -rozkazala Vilu
-No przydalo by sie -potwierdzilam
-A od czego sa kobiety?! -odpowiedzieli wpatrzeni w TV
-Marsz do pieca!!! -krzyknela Viola. Leon wstal a za nim Tomas i Maxi. Viola potrafi zarzadzac. Do
przyjazdu Fede zostalo okolo 30 minut. Moje myslenie prserwal dzwonek do drzwi. Otworzylam ja bo mialam najmniej roboty. Stali tam panstwo Castillo. Przywitalismy sie i Angeles przylaczyla do nas a German usiadl do salonu i zaczal ogladac TV. Wlasnie chlopaki przyszli. Strasznie usmiechnieci. Jakby spotkali Swietego Mikolaja.
-A co wy tacy usmiechnieci? -zapytala Natalia. nNie odpowiedziali tylko przywitali sie z Castillo.
-Halo! Glusi? -zapytalam
-Swietego spotkalismy - powiedzial Leon a reszta plec meska sie zasmiala
-Tak myslalam. -powiedzialam i sie wszyscy zasmialismy. Ha, jednak jestes smieszniejsza.
-A tak na serio to odkrylismy stol bilardowy w piwnicy. Dziekuje German -zwrocil sie Leon do Germana
-Ej, ale to byl moj pomysl! -powiedziala Angie i wszyscy w smiech. Dzisiaj sie smialismy ile tchu. No, ale musze sie ogarnac.
-Violu, pomoc ci w czyms jeszcze? -zapytalam myjac rece
-Nie musisz. Mozesz usiasc z naszymi wariatami -powiedziala Viola, ktora zmywala blat.I znowu dzwonek do drzwi. To na 100% Federico. Otworzyl Leon. Mylilam sie. To byl Diego, Jess, Marecesca i Cares. Strasznie duzo gosci dzisiaj.


*Federico*
Juz laduje na lotnisku. Limuzyna na mnie czeka. Wyszedlem z samolotu a tu cala masa fanow leci po autografy, zdjecia i inne. No ja pierd*iele . Nie mogli wybrac innego momentu!? Bardzo chcialbym zobaczyc Ludmile, to znaczy . Tak Ludmile. Nadal mi sie podoba. Czuje, ze jest miloscia mojego zycia.Czuje, ze jest
ona kobieta na cale moje zycie. Pamietam jak spiewalismy Ti Credo, albo proby pocalonkow. Nie no, Castillo! Ogarnij sie! Ciekawe czy ona ma chlopaka? Na pewno. Taka pieknosc *.*

// 5 minut pozniej \\

W koncu koniec. Teraz wsiadam do limuzyny.
-Road Street 5th. -oznajmilem i ruszylismy w droge. Krotka. Po 15 minutach bylem juz na miejscu. Achh. Jak sie ciesze.

*Leon*
-Violu, Fede jest! -krzyknalem i wstalem otworzyc drzwi.
-Heej! -powiedzielismy wspolnie i przytulilismy sie. Po mesku oczywiscie.
-Wchodz do srodka. -oznajmilem i weszlismy do srodka. Fede sie przywital ze wszystkimi, poznal Jessice? Tak Jessice. Ludmila sie nie odezwala od kat Fede wszedl, tyko patrzy sie na niego jak na jakiegos, nie wiem. Pomachalem reka przed jej oczami.
-Ludmila!
-C.. coo ? -zapytala zdezorientowana
-Zyjesz?! -zapytalem
-Tak. To idziemy cos zjesc? Viola juz wszystko gotowe? -zapytala
-Tak. Zapraszam do stolu! -zawolala Vilu i wszyscy usiedlismy. Ja od razu wzielem sie za befsztyka. Jest mniamusny. Uwielbiam jej kuchnie.
-Smaczne kochanie. -pocalowalem ja w policzek
-Dziekuje. A wam smakuje? -zapytala
-Bardzo -powiedzieli wspolnie.
-Gospodarz i co!? Bez kielichow?! -zapytal Diego ze smiechem
-Violu -powiedzialem slodko
-Leon! -krzyknela cicho. Nic nie zrobilem tylko przynioslem te kieliszki. Dla kobiet byly wina. Dzisiaj wszyscy spia u nas oprocz Germana i Angeles. Rozgadalismy sie o pracy i o slawie Fede, az tu nagle
dzwonek do drzwi. Odebralem. Jejku, nie moge sie doczekac kiedy Vilu urodzi. Stala tam .. Lara.
-Witaj. -podala reke -Moge wejsc do srodka? -zapytala
-Tak, wejdz. -pokazalem gestem reki. -Violu, mamy goscia -powiedzialem Viola do Lary i do mnie podeszla.
-Witaj Violu. Pieknie wygladasz -przytulila Lara Viole. Co tu sie do jastej ch*lery dzieje? Usiedlismy do stolu razem z Lara. Lara napila sie wody, wstala i zaczela przemawiac.
-Wiem, ze jestem tu niepotrzebna, wiem ze mnie nie lubicie. Ale jestem tu po to , abyscie dali mi chociaz jedna szanse. Zmienilam sie. Chcialabym wszystkich tu zgromadzonych bardzo przeprosic. Glownie gospodarzy domu Leona i Violette. Wiem ze zle robilam, ze podrywalam Leona, uprzykrzalam wam zycie. Ale te przeprosiny nie dotycza tylko Leona i Vilu, ale was wszystkich. To na tyle. Przepraszam jeszcze raz i do zobaczenia. -wstala od stolu i kierowala sie w kierunku wyjscia, ale Viola zlapala ja za reke i powiedziala:
-Siadaj Lara. Przyjmujemy twoje przeprosiny.
-Naprawde!? Dziekuje -przytulila Vilu i usiadla do stolu. Atmosfera byla przyjemna, tylko Ludmila siedziala cicho. O polnocy dopiero sie rozeszlismy. Germangie to poszli juz o 22:00. No coz. My towarzystwo mlodsze wytrzymalismy. Niestety ja z Vilu o 1:00 dopiero poszlismy spac bo jeszcze posprzatac.
-Kochanie, wezmiemy prysznic razem? -zapytalem. -Bedzie szybciej i oszczedniej. -dodalem
-No dobrze. -pocalowala mnie goraca i poszlismy do lazienki. Po prysznicu polozylismy sie spac. Bylismy padnieci.



----------------------------------------------------------------------------------------------------------
The end! Koniec <3 Mam nadzieje ze sie podoba i jest dlugi. Lara teraz dolaczyla do paczki. To byl wstep do namieszania. Jutro cala grupka pojdzie na piknik (Diego,Jess,Tomas,Fede,Lu,Vilu i Leon) Zapraszam na mojego nowego bloga. Do zobaaa :))))

czwartek, 17 października 2013

Opowiadanie , Rozdzial 19 ~ Mowilas, ze mam ciebie na sniadanie.

*Violetta*
Wstalam. Jest 6:00 , a Leon jeszcze spi. Jak on slodko wyglada . Achhh . Postanowilam isc zjesc sniadanie. Ustalilam, ze dzisiaj beda zwykle platki kukurydziane. Nie mialam apetytu. Otworzylam lodowke i poczulam
dotyk cieplych rak Leona. Calowal mnie w szyje ale musialam to przerwac. Wyrwalam sie z jego ramion i wlalam mleko do talerza.
-To dzisiaj masz mnie na sniadanie? -zapytalam ze smiechem
-Tak. -znow zlapal mnie w talii, ale to ja tym razem pocalowalam.NAMIETNIE. Przerwal to dzwonek do drzwi.
-Ja otworze. -powiedzial Leon i poszedl otworzyc. W drzwiach ukazala sie Lara. Czego ta smarkula chce?! Poszlam z Leonem.
-Czesc. Chcialaa... -przerwalam jej
-Szykujemy sie do pracy -zatrzasnelam drzwi. Leon nic nie powiedzial tylko pomaszerowal do kuchni. Poszlam za nim. Zjesc sniadanie. Po pieciu minutach siedzialam najedzona, a Leos wcinal moje kanapki.
-Ja ide sie umyc. -wstalam ale Leon mnie zatrzymal
-Pojdziemy razem. -usmiechnal sie szyderczo. -Mowilas ze mam cie na sniadanie. I tak jest. -wzial mnie na rece i pomaszerowalismy do lazienki. Bylo bez ''kochania sie'' . Moze to i dobrze.

*Naty*
Lezymy w lozku. Zaraz trzeba do pracy. Ale mi sie nie chce. Ale chce mi sie mojego Maxiego.
-Maxi, moze bysmy wiesz... -powiedzialam przejezdzajac moim palcem po jego klacie. On nic innego nie zrobil tylko sie na mnie polozyl i zaczal mnie calowac po szyi. Spalismy nago wiec bylo mniej roboty. Potem przeszedl do moich piersi. Bylo przyjemnie, a zarazem niegrzecznie. Dawno nie kochalismy sie. Tego mi bylo potrzeba.


*Cami*
Zamieszkalam teraz u Andresia . Kochamy sie nawzajem. No mam nadzieje ze nie jest taki jak Broudwey.
Dostalam sms'a od Angeles. Mamy dzisiaj wolne. Wywine kawal znajomym i im nie powiem. Bedzie smiesznie.
-Kochanie, to co robimy? -zapytal Andres
-Mozeee... Hmmm. Idziemy na zakupy? -zapytalam ucieszona
-Yyyy.. -widac ze mu sie nie chcialo
-Pojdziemy do dzialu z bielizną. -powiedziałam
-Czekam w samochodzie! -poleciał do auta a ja poszłam po klucze bo mój kochany urwisek ich nie wziął.

*León*
Stoimy przed Studiem około 1 godziny! A dzisiaj nie jest za ciepło. Nie ma uczniów, Germangie i Naxi.
-Słuchajcie. Dostałam sms-a od Germana. -powiedziała Vilu
-I co!? -zapytalismy
-Studio jest dzisiaj zamknięte -przerwałem jej.
-To to wiem
-Daj skonczyć. Nie będzie otwarte więc mamy nie przychodzić do pracy. -powiedziała Vilu
-To się zbieramy do domów. -oznajmiłem , wziąłem Vilu na ręcę , zaniosłem do auta i pojechalismy do domu. Reszta zrobiła podobnie.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kooonieeec! Rozdział nudny, i krótki ale jest. W nastepnym rozdziale będzie namieszane jak ... nwm ;p
Do zobbbaaa :)

niedziela, 13 października 2013

Opowiadanie , Rozdział 18 ~ Ale ja wiem ze kocham ciebie.

*Leon*
// 23:35 ; Dom Leonetty\\

Obudziłem się. No nie! Sniło mi się cos tak pięknego, cudownego! Achh. Od tego wszystkiego zachciało mi
się pić. Wstałem.
-Gdzie idziesz kochanie? -powiedziała Viola 
-Napić się. Zaraz przyjdę. -pocałowałem ją lekko w usta i poszedłem do wczesniej wyznaczonego celu. Zaszłem do kuchni, a już telefon dzwoni. Tak późno! No cóż , muszę odebrać.

Rozmowa
-Halo! -powiedziałem zmęczonym a zarazem wściekłym głosem
-Przyjedźcie, proszę! -powiedziała zapłakanym głosem Cami
-Dobrze, ale gdzie? -zapytałem
-Do mieszkania rodziców -powiedziała i się rozłączyła.

Tajemnicza ta rozmowa, ale dobra. Poszedłem do kuchni się napić . Dopiero po 2 minutach byłem napojony. Teraz muszę isć do Violi i ją sciągnąć z łóżka.

//w sypialni Leonetty\\

-Violu, wstawiaj! -krzyknąłem i zacząłem się ubierać
-Co się stało? -zapytała wstając
-Po drodze ci opowiem. -powiedziałem i poszedłem do łazienki umyć twarz i zęby.


*Violetta*
O jejku! Co się stało? Nawet mi nie powiedział o kogo chodzi. Trudno, i tak mi powie. Jedziemy już w do...
nie wiem kogo.
-To gdzie jedziemy i do kogo? -zapytałam
-Do Camili -powiedział
-Co się stało? -zapytałam przerażona
-Nie wiem. Mówiła zapłakanym głosem i kazała pojechać do mieszkania jej rodziców. -powiedział parkując samochód

//mieszkanie Torres\\

Zaszliśmy do mieszkania Torres, a tam co. Cami siedzi na sofie, zapłakana, a reszta przyjaciół ją pociesza. Z Leonem podbieglismy do nich.
-Co się stało Cami? -zapytałam i ją objęłam. Nie odpowiedziała.
-Cami, co jest? -zapytał Tomas
-Broudwey. -powiedziała i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
-Co Broudwey? -zapytała Natalia
-ON MNIE ZDRADZIŁ! -wykrzyczała Cami i chciała pobiec do pokoju, ale Andres ją złapał i posadził na kolanach
-Skąd wiesz że on cię zdradza? -zapytał spokojnie Andres i wtulił ją w siebie
-To było tydzień po oświadczynach. Późno wracał do domu, nie pożądał mnie. Pomyslałam, że ma dużo pracy i jest zmęczony. Po kilku dniach, jak sprzątałam w salonie, pomiędzy siedzeniami znalazłam kolczyk, który nie należał do mnie. Następnego dnia, wróciłam z pracy i w moim eks salonie zastałam jakąs blondynę z rudymi pasemkami i Broudweya całujących się. Pobiegłam na górę się spakować i tak się tutaj znalazłam. -powiedziała z mniejszym płaczem. Andres wypuscił ją ze swych ramion a ona pobiegła do swojego pokoju. On za nią pobiegł.


*Ludmiła*
Ja pier*ole! On znowu ją zdradził! No ja nie wyrabiam! Hormony szaleją jak dzikie. Normalnie nie wytrzymam.
-Leon, zrobisz mi melisę? -zapytałam opanowując złosć. Nie otrzymałam odpowiedzi z jego strony.
-Ja ci zrobię! -powiedziała dziewczyna stojąca z Diegiem. Poszłysmy do kuchni. Postanowiłam się przedstawić.
-Jestem Ludmiła Fer... Haredia. -upss. Przyzwyczajona do Ferro.
-Ludmiła Haredia tak? -zapytała
-No tak. -odpowiedziałam i się zasmialismy
-A ja jestem Jessica Alonso. -przedstawiła się i podalismy sobie ręce -I jedną z pięciu najlepszych przyjaciółek Violi -dodała. Własnie wlewała wodę do czajnika.
-To może moją też zostaniesz. -powiedziałam obojętnie a ona się cichutko zasmiała. -A tak w ogóle to skąd sie znacie? -zapytałam
-Wiesz, 4 lata temu byłysmy nierozłączne. Pewnego dnia jej ojciec oznajmił że to koniec naszej przyjaźni. Spowodował to wyjazd Violi do Buenos Aires. -powiedziała podając mi herbatę.
-Proszę - i poszłysmy do salonu.


*Francesca*
Cos długo nie ma Andresa. Dziwne. O, Ludmiła z... tak własciwie nie wiem z kim. Lu usiadła obok mnie, a ta brunetka ustała nade mną.
-My jeszcze się nie snamy. Jestem Jessica Alonso. -podała mi rękę -Ale znajomi mówią mi Jess. -dodała
-A ja Francesca Quinton, ale znajomi mówią mi Fran. -odpowiedziałam a ona usiadła obok mnie
-To ja pójdę zobaczyć co robią -powiedział Leon i wstał z sofy, ale Viola go zatrzymała
-Nie! -krzyknęłam. -Ja idę zaniesć jej herbatę. -wzięłam kubek z herbatą i poszłam do jej pokoju. Gdy zaszłam zobaczyłam Andresa pocieszającą Cami. Niestety musiałam to im przerwać.
-Przyniosłam herbatę. Już idę, nie będę wam przeszkadzać. -podałam kubek Camili i pomaszerowałam do salonu.


*Andres*
Jestem z Cami w jej sypialni. Moja koszulka jest już mokra od jej łez. Nie wiem jak można skrzywdzic taką
istotę , taką słodką i niewinną istotę jak Cami.
-Andres, jak możesz? Przecież ja cię zraniłam, skrzywdziłam, a ty mnie pocieszasz? -pytała z płaczem
-Cami, nie wiem czy ty mnie kochasz, ale ja wiem że kocham ciebie. -powiedziałem i pocałowałem ją w czoło
-Naprawdę? -zapytała sie i podniosła głowę do góry, tak, aby nasze oczy się zetknęły
-Tak -odpowiedziałem. Ona mnie lekko pocałowała w usta, wtuliła się we mnie i zasnęlismy.



*Leon*
Jessuuu -,- Ja chcę do domu! Jest już 1:00 w nocy. Na szczęscie przy Violi się pobudzam.
-Może chcielibyscie nam cos powiedzieć? -zapytał Tomas i podniósł prawą brew do góry
-Tak. Viola i ja idziemy już i wy tez powinniscie. -powiedziałem i wziąłem Violę za rękę
-Stój! -zatrzymała mnie Viola
-No dooobra. Spodziewamy się dziecka. -powiedziałem i znów wziąłem Vilu za rękę, ale ona mnie znów zatrzymała.
-Gratulujemy!!! -zaczęli nam gratulować. Po tej szopce wszyscy powrócilismy do swoich domów. Gdy zajechalismy, od razu poszlismy spać.


------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec! Dzisiaj taki krótki. Może i nie krótki? Niee wieem. Ważne że jest. No i namieszałam. Jak widzicie nie będzie Brodmi tylko Cares ♥ Ale obawiajcie się, bo jeszcze bardziej namieszam. Nie będę wam niczego zdradzać bo chcę, żebyscie mieli suprajsa! ♥ Nie będę się rozpisywać i do następnego ;)

środa, 9 października 2013

Opowiadanie , Rozdział 17 ~ No soy ave para a volar.

*Leon*
O, Violetta weszła do domu. Musze z nią porozmawiać. Ominęła mnie bokiem. Musze się postarać.
-Kochanie, ja Cie przepraszam. Trochę mnie poniosło. -usprawiedliwiłem się
-Trochę? Trochę? -zaczęła się śmiać.
 -Zachowałeś jakbyś miał PMS! -dodała wkurzona
-Jakbym miał co? -zapytałem zdziwiony
-PMS. Przeczytaj w internecie. -powiedziała i poszła do sypialni. Osiadłem na sofe i zobaczylem co to te cale PMS. O wyskoczylo: ''[...] Zespól Napięcia Przedmiesiączkowego [...] '' ''[...] uczucie napięcia, wahania, niepokoju [...] '' . Hahaha! Dobry żart. Ja i PMS. Przeciez nie jestem kobieta! Odlozylem laptopa i poszlem do sypialni. Viola spala jak zabita. Jest! To jest to! Zrobie jej kolacje, to znaczy nam. Zeszlem na dol i otworzylem książkę kucharska. Otworzylem pierwsza lepsza strone.
~To jest to! ~ pomyslalem. Urzadze nam lososia w ciescie francuskim.


*Tomas*
//posiadłość Haredia//

Siedzę z Ludmiłą w salonie oglądam mecz. Polska vs Francja. Nie ciekawe. Widać ze Lu tez. Na szczescie ja mam zajęcie. Czytam książkę. Dostałem ją od Maxiego. On zna sie na rzeczy.
-Tomas czy musimy to oglądać?! -zapytała zła Ludmila.
-To włącz sobie babskie filmy czy co tam chcesz. -odpowiedziałem obojętnie a ona tylko warknęła. Tak jak wiedziałem. Gotowanie.

// 5 minut pozniej//

Ale zajebisty moment! GUCIO ZAPŁADNIACZ. Hahaha :P Śmiałem się jak głupi.
-Z czego się śmiejesz? -zapytała Ludmi
-GUCIO ZAPŁADNIACZ! -wykrzyknąłem po czym wziąłem ja na ręce i zacząłem ja wszędzie całować. Zaniosłem ja do sypialni. Gdy tam doszliśmy to rzuciliśmy się na łóżko. Zacząłen sciągać z niej dresy. Ona nie pozostawała w tyle. Zaczęła zdejmować mój T-SHIRT. Jej pocałunki były magiczne. Oczywiscie to ja królowałem w naszym łóżku. Po chwili bylismy cali nadzy. I tak doszło do naszej słodziutkiej i namiętnej przyjemnosci :) .


*Diego*
Niestety z Jess nie moglismy wspólnie spędzić wieczoru. Jak ją odprowadziłem, to zaszłem jeszcze do
Andresa. Co jak co, ale z niego kumpel jest znakomity. Nie pomijając Leona oczywiscie. Leon i ja jestesmy The Best :) Te nasze odpały, docinki. Ahh. Po prostu lepszego kumpla bym nie miał.
-Diego Alejandro Dominguez! A gdzie to się szlajasz? -zapytała wsciekła mama która stała w drzwiach.
-Odprowadziłem moją dziewczynę i zaszłem do Andesa, ale mam nowinkę -odpowiedziałem
-No dobra, ale i tak kary nie unikniesz. A teraz chodź do salonu i opowiedz tą nowinkę. -powiedziała mama
-Jestem dorosły ! -mruczałem pod nosem. Zaszlismy do salonu, mama usiadła na sofę, gdzie siedziała Lara i tata. A ja na fotel :)
-To opowiadaj. -powiedział ojciec
-Verdas'owie spodziewają się dziecka! -powiedziałem z usmiechem. Wszyscy sie ciezzyli, nawet Lara , która jest na maksa zauroczona w Leonie. Nie rozumiem jej logiki.


*Violetta*
Własnie obudziłam się z mojej krótkiej drzemki. Chcąc nie chcąc zeszłam na dół. Schodząc poczułam
zapach smacznego jedzenia, mojego ulubionego. I usłyszałam znaną mi melodię. Podemos.
-No soy ave para volar, Y en un cuadro no se pintar. -wyspiewał pierwsze wersy Podemos. Czyżby cos się szykowało?
-Pero hay cosas que si se, Ven aqui de monstrare. En tu ojos puedo ver.Lo puedes lograr, prueba imaginar. -dokończył spiewać, pocałował mnie w dłoń i zaczął mną obracać i tańczylismy do refrenu.
-Podemos pintar, colores al alma, Podemos gritar ieee. Podemos volar sin tener alas. -dołączyłam się do niego.
-Leon, co to ma znaczyć? -zapytałam z lekkim usmiechem
-Violetta, ja cię przepraszam. Poniosło mn... -przerwałam mu namiętnym pocałunkiem
-Wybaczam ci -odpowiedziałam i go przytuliłam
-Chodź, przygotowałem nam kolację -pokazał gestem ręki na stół. Udalismy się w jego stronę. Atmosfera była cudowna. Po smacznej kolacji, udalismy się do sypialni. Połozylismy się wtuleni w siebie. Nieoczewkiwanie zasnęlismy.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec! Leonetta pogodzona ♥ Rozdział demny, ale ujdzie. Spokojnie, w następnych rozdziałach namieszam. Buahahahahah! Obawiajcie się więc. Do następnego :)

piątek, 4 października 2013

Opowiadanie , Rozdzial 16 ~ Ciaza ci nie sluzy.

*Violetta*
Ja z Leonem kiedys zwariuje! Siedzi w lazience dluzej ode mnie! A mowia ze to kobiety lubia sie stroic.Pfff.... W moim malzenstwie jest odwrotnie. Nareszcie dojechalismy do Studia. Dwa miesiace bez niego to jakas udreka! Pierwsza milosc, pocalunek , piosenki i o wiele wiele innych! Moje myslenie przerwal slodzutki pocalunek Leosia .
-Idziecie? -ta chwile przerwalk nie kto inny jak Andres
-Tak. -powiedzial sucho Leon za co dostal ode mnie w glowe
-Widac, ze ciaza ci nie sluzy. -powiedzial rozmasowujac obolale miejsce
-Teraz -dalam mu z liscia -To przesadziles! -i poszlam do sali, w ktorej mialo odbyc sie rozpoczecie roku. Wszyscy przyjaciele juz byli. Wsrod uczniow uwage przykula Lara. Co ona tu robi? A no tak, uczy sie jeszcze jeden rok, bo jest mlodsza.


*Leon*
Jak ja moglem powiedziec to do Violi, do swojej zony, do osoby, z ktora mam dziecko.
Powinienem pobiec za nia i ja przeprosic, ale nie teraz. W domu. Ide do studia, nie bede tu marzl. Wszyscy nauczyciele z moich lat juz byli. No i ci z tych lat tez. Gdy Violetta mnie zauwazyla, olewala mnie.W tej chwili na scene wszedl Antonio.
-Witam tu wszystkich zebranych. Nowych uczniow i kadre nauczycielska. Praktycznie nic sie nie zmienilo. Mamy tylko nowych nauczycieli Violetta,Leon,Marco,Fran,Ludmila,Tomas,Diego,Cami,Broudwey i Andres. Pablo byly dyrektor odszedl... -mowil Antonio az nagle przerwal mu Gregorio.
-Tak!Tak!Taaak!!!! -krzyczal ze szczescia Gregorio.
-Nastepca Pabla zostala Angeles Castillo! Gromkie brawa! Reszta zostala bez zmian. -powiedzial Antonio.Reszty jego kazan nie sluchalem. Patrzylem ciagle na Viole, a ona unikala mnie i mojego wzroku.


*Jessica*
Czekam w Resto na Diego. Umowieni jestesmy o 11:00 , a jest 10:30. Trudno. Zamiast Diega wchodzi
Violetta.
-Czesc! Violu, chodz tutaj! -zawolalam ja
-Jessica! -powiedziala po czym mnie przytulila i przysiadla sie do stolika
-Co slychac? Opowiadaj! W koncu, nie widzielismy sie 5 lat! -powiedzialam
-Wszystko dobrze. -powiedziala
-CO!? 5 lat bez siebie i tylko tyle? -krzyknelam
-No dobra. Wiec, uczylam sie w Studio 21 bez wiedzy taty. Angeles okazala sie moja ciotka. Raz o malo co nie przeprowadzilismy sie do jakiegos Kataru, bo tata dowiedzial sie ze spiewam, ale milosc zwyciezyla! -opowiadala
-To tylko to? -zapytalam
-Nie przeszkadzaj. Wiec potem do Studia doszedl Diego, ktory byl moim ''chlopakiem'' , ale tak naprawde to byl moim kuzynek. Tylko sie na niego nie gniewaj. -powiedziala
-No co ty Violu. Opowiadaj dalej! -rozkazalam
-Gdy sie wszystko wyjasnilo wyszlam za Leona, i tak teraz sobie zyjemy. Teraz jestesmy nauczycielami w Studio On Beat, i pracujemy w firmie swoich ojcow. A i teraz .... -urwal sie jej glos.
-A teraz ... co!? -zapytalam
-Nic. Jeszze nikomu nie mowie -powiedziala
-A co u ciebie sie wydarzylo? -zapytala
-Rok temu przylecialam tu z mama na wakacje. Ale ojciec powiedzial ze nie mamy prawa wracac i zostalismy tutaj. Miesiac temu moja mama zmarla i tak zyje. -powiedzialam po czym poleciala mi lza po policzku. Wytarlam ja szybko.
-O, Diego idzie. To ja wam nie bede przeszkadzac. -powiedziala po czym ja zatrzymalam. Diego rowniez.
-Zostan z nami. -powiedzielismy wspolnie
-No dobra, tylko tak z 30 minut -powiedziala. Siedzielismy tak z godzine. Viola tez. Po naszym spotkaniu rozeszlismy sie do swoich domow. Oczywiscie ja poszlam z Diego do mojego mieszkania.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Koniec! Jest i 16. Nawet znosny. Mam nadzieje ze sie wam podoba. Nastepny za 2 dni ;3
Zapraszam was na mojego bloga gdzie robie gify: http://gify-z-violetty.blogspot.com/ . To do nastepnego ;)

środa, 2 października 2013

Opowiadanie , Rozdzial 15 ~ Taka buzka sama sie nie robi.

*German*
Ojejku! Ale jestem szczesliwy! Zostane dziadkiem, i to w tak mlodym wieku. Mam 40 lat, ale i tak sie
ciesze! Jeszcze bardziej cieszy mnie szczescie mojej coreczki! Jeszcze nie dawno chodzila w pieluszkach, a to ona teraz bedzie miala malego maluszka ! Nie wiem jak wyrazic swoje szczescie!
-Ciesze sie waszym szczesciem! Gratuluje. -gratulowalem i dla Violi i dla Leona.
-A co z twoja praca ? -zapytala moja ukochana i polozyla glowe na moim ramieniu
-Nie myslalam nad tym, ale tak szybko sie mnie nie pozbedziesz! -powiedziala Viola i sie zasmialismy. Kolacja minela w milej atmoswerze. Ani sie nie obrocilismy, a byla juz 23:00. Odprowadzilismy naszych gosci do drzwi i sie pozeglanismy.

*Violetta*
Jedynie co moge powiedziec to ''WOW!''. Moj tata cieszy sie moim szczesciem. Ciesze sie z tego i jeszcze z jednego faktu. Za 10 miesiecy bedziemy mieli w naszym gronie pania Finix. Ciesze sie ze slubu Cami. Mam nadzieje z Broudwey nie zdradzi Camili i beda szczesliwym malzenstwem jak ja i Leon. Moje myslenie przerwal Leon.
-Juz jestesmy.  -zaparkowal w garazu
-Widze. -odpowiedzialam. Oczywiscie nie odbylo sie bez buziaka w policzek. Jestem zmeczona, wiec jak najszybciej pobieglam do domu.


*Naty*
Na naszym wspolnym miesiacu miodowym bylo bardzo fajnie. Zaje*iscie wrecz! Najlepiej bylo jak
poszlismy grac w golfa! Dziewczyny na chlopakow. Oczywiscie plec zenska wygrala. Jak mogloby byc inaczej skoro tamte sieroty nie potrafia grac. No oprocz Tomasa oczywiscie, bo on od malego gra w golfa. Zmierzajac ku sendu moj kochany Maxi wybil pilke tak daleko, ze wpadla w pokrzywy. Niestety musial isc po pilke. No i jak wszedl to po 3 sekundach wyszedl ale bez pilki i byl caly w bablach. Musze przyznac wygladalo to bardzo komicznie. Zaczelam sie smiac jak glupia.
-Co cie tak smieszy kochanie ? -zapytal zdezorientowany Maxi. Ja jeszcze bardziej zaczelam sie smiac.
-Serio! Ciagle musisz to wspominac? -powiedzial Maxi, wstal zly i poszedl do sypialni. Ja powedrowalam za nim.
-Oj kotku nie gniewaj sie! -powiedzialam stojac w drzwiam. On siedzial na laptopie na FB zapewne. Postanowilam go przeprosic. Podeszlam do lozka, zdjelam laptop z jego nog, usiadlam na jego nogi okarakiem i go namietnie pocalowalam. Czulam jak rozpina mi stanik pod bluzka.
-Lepiej ptysiu? zapytalam
-Mmmm... Oczywiscie kotku. Ale lepiej bedzie jak zdejmiemy z ciebie te ciuszki. -odpowiedzial i wkroczyl do akcji. Obrocil mnie, tak aby lezal na mnie i zaczal mnie rozbierac i calowac wszedzie. Ja lekko jekalam, ale nie dalam za wygrana.
-Wstan. -wyszeptalam
-Ale... po ... co? -mowil po miedzy pocalunkami
-Zaufaj ... mi... -odpowiedzialam pomiedzy calunkami. Wstalismy dalej sie calujac i to ja sie na niego rzucilam. Tak spedzilismy nasza godzine.
Po naszych igraszkach i przyjemnosciach, bylismy nadzy oczywiscie, polozylismy sie. Ja wtulilam sie w jego tors.
-Kochanie wiesz ze jutro poczatek roku w Stud!o? -zapytalam mojego kochasia, ktory bawil sie moimi lokami
-Nie misiu. -powiedzial i probowal mnie pocalowac, ale sie przystopowal. -Jutro? Dzieki ze przypomnialas. -powiedzial
-Zasluguje na calusa. -powiedzialam i sie usmiechnelam szyderczo. On mnie zaczal wszedzie calowac, ale po 15 minutach skonczyl. Potem zasnelismy w siebie wtuleni.


*Leon*
Bede tatusiem! Bede tatusiem! Bede tatusiem! Jak sie ciesze! Mogl bym powtarzac to caly czas. Dla mojego malenstwa zrobie wszystko! To dziecko bedzie mialo najlepszych rodzicow pod sloncem. Moje myslenie przerwala Viola.
-Leon! Mowie do ciebie od 5 minut a ty stoisz jak slup! -zaczela sie zloscic Viola
-Oj kotku. -zlapalem ja w tali i pocalowalem w szyje. -Myslalem o nas i o naszym przyszlym maluszku.-odpowiedzialem i jeszcze raz pocalowalem ja w szyje
-Bedzie mial najlepszego ojca na swiecie! -powiedziala
-I mame niczego sobie. -odpowiedzialem i zanioslem do lazienki zeby wziac wspolna kapiel. Tym razem Viola wiedziala o co chodzi i sie tak nie bala. Niestety nie bylo niegrzecznie bo Viola nie chciala ale ja rozumiem.


//nastepny dzien//

-Leon kiedy wyjdziesz z tej lazienki?! -krzyczala Violus
-Taka buzka sama sie nie zrobi. -uchylilem drzwi i pokazalem na moja twarz, a ona przewrocila oczami.
-No chodz bo sie spoznimy! -powiedziala zla
-No juz, tylko wezme kluczyki. -odpowiedzialem i wzielem kluczyki i pojechalismy do Stud!a.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec. Nawet znosny xd. Macie troche czulosci Naxi xd . Nastepny nie wiem kiedy bedzie ;) Mam nadzieje ze sie podoba ;p Przy okazji dziekuje za 840 wyswietlen <3 Do nastepnego ;>

Obserwatorzy

Chat~!~